[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Morze jest dla nas okropne, a dla owego morskiegopotwora, którego widzieliśmy.Nie znajdziemy ani słów, ani myśli, by opisać,dokąd zmierzaliśmy; skąd mamy je wziąć, kiedy wszystko było tak jawnieproduktem.nie rozumujących procesów. Gren podniósł się chwiejnie na nogi. - Zbiera mi się na wymioty - powiedział i wytoczył się zjaskini. - By pojąć inne wymiary, inne formy istnienia.- ciągnąłsmardz. - Zamknij się, na miłość boską! - krzyknął Gren.- Jakie toma dla mnie znaczenie, że istnieją miejsca.stany.których nie mogę.niemogę dostąpić.Nie mogę, i basta.To wszystko było nieludzkim mamidłem, więcmoże dasz mi spokój! Zbiera mi się na wymioty. Deszcz nieco osłabł.Delikatnie bębnił mu po wygiętymkręgosłupie, kiedy pochylony opierał głowę o pień drzewa.W skroniach mupulsowało, oczy łzawiły, żołądek podchodził do gardła. Będą musieli zrobić żagle z wielkich liści i odpłynąć stądon, Yattmur i czterech pozostałych przy życiu brzunio - brzucho - ludzi.Musząsię wynosić.Może będą też musieli sporządzić z tych samych liści okrycia dlasiebie, jako że się ochłodziło.Ten świat nie był rajem, ale jakoś można się wnim było urządzić. Ciągle jeszcze pozbywał się zawartości swego żołądka, gdyusłyszał wołanie Yattmur.Podniósł oczy, uśmiechając się słabo.Wracała do niegoprzez zalaną deszczem plażę.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]