[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla pracowników w tej dalekiej dżungli, nie mających pojęcia, co sięfaktycznie działo, rozmowy musiały brzmieć zupełnie po wariacku, ale nagrywalikażdy ich strzęp. Podbiegł do niego Rosjanin, niosąc w ręku znalezioną gdzieśmaskę Psychlosów do oddychania.Była sprawna i miała podłączoną butlę z gazem.Jonnie powąchał ją.Gaz podrażnił mu nozdrza.Trzeba jej się bliżej przyjrzeć.Jedna butla wystarczała prawie na dwanaście godzin.Ta zaś była napełniona.dopołowy? W jednej czwartej? Jonnie potrząsnął butlą, by sprawdzić, ile jeszczebyło wewnątrz gazu.Psychlosi musieli opuścić to miejsce zaledwie przed ośmiomalub dziewięcioma godzinami. Pokuśtykał wzdłuż korytarza, cały zlany potem.Pompy nawiewałypowietrze do wnętrza, ale wcale przez to nie było chłodniej.Zwyczajny smródPsychlosów.nie, to było gorsze, gdyż zmieszane z zapachem pleśni.Dobiegałygo odgłosy z różnych części wewnętrznych poziomów, gdzie jego ludzie prowadziliprace poszukiwawcze.Jeden z telefonów górniczych był włączony.Jonnie podszedłdo niego.Działał jak należy.Mógł nawet usłyszeć, jak w odległych wyrobiskachmolibdenu pracują pompy. To siedlisko kopalni nie było tak stare jak w innychkopalniach.Zostało prawdopodobnie przeniesione tu skądś, gdy wykryli złożamolibdenu.Wszystkie ekrany kontrolne w biurze kierownika kopalni były nachodzie.Jonnie popatrzył na wielkie elektryczne piece prażalnicze w kopalni.Zwężownic wydobywała się para.Psychlosi musieli uważać, że obecna rewolucjaszybko zostanie zdławiona, gdyż nie przerwali ani na chwilę wydobywania rudy. Zszedł w dół po prowadzących do hangaru schodach.Były oneprzystosowane dla Psychlosów, dwukrotnie większe od zwykłych stopni, więc trudnomu było iść po nich z chorą nogą.No cóż, jego stan jednak się poprawiał.Potrafił się przecież dzisiaj posłużyć ręcznym miotaczem.Nie mógł jeszczewykonywać ręką gwałtownych ruchów, ale była ona już znacznie sprawniejsza niżpoprzednio. W hangarze panował taki sam nieporządek jak i w innychczęściach wnętrza.Były w nim jeszcze pojazdy. Angus myszkował po rozległym jaskrawo oświetlonym wnętrzu.Trzymał w ręku wielki marker i oznaczał wszystkie pojazdy, które - jak sądził -nie są całkowicie sprawne.Dwa małe czołgi były zafiksowane.Na kilku górniczychplatformach latających nie zrobił znaków, były sprawne.Z kilku platformtransportowych tylko połowa była sprawna. Na jednych drzwiach widniał znak oznaczający uzbrojenie.Jonniewszedł do środka.Moździerze miotające! I nawet stos pocisków energetycznych donich, co było sprzeczne z wszelkimi regulaminami przechowywania amunicji.Świetnie! Wyszedł na zewnątrz i złapał za ramię Angusa. - Weź dwa wielkie pojazdy ciężarowe, załaduj na każdy z nichplatformę latającą, a każdą platformę załaduj moździerzami miotającymi iamunicją! Na przodzie każdego pojazdu ciężarowego ułóż stos z brezentu wcharakterze pancerza! Jeden taki komplet wystaw na zewnątrz, a drugi ustaw tużza drzwiami hangaru, ale wewnątrz! Tak, jest w nich paliwo. Polecił Sir Robertowi, by wybrał mu po czterech mężczyzn ijednego kierowcę na każdy komplet.I aby możliwie szybko wysłał w drogę jedenkomplet bojowy, tak aby był on w stanie posuwać się w pewnej odległości zakonwojem. - Ten komplet? - zdziwił się Sir Robert. - W każdej chwili będą mogli wystartować z ciężarówki iostrzelać konwój ogniem zaporowym z moździerza.Tamci przecież mogą zablokowaćdrogę zwalonymi drzewami.Każ im posuwać się za konwojem, ale nie za blisko, agdyby Psychlosi zawrócili, to niech im zablokują drogę! - A gdyby się nie udało i zostali przepędzeni aż tutaj? zapytałSir Robert
[ Pobierz całość w formacie PDF ]