[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mia³a pojêcia, po co to robili.Oni pewnie te¿ nie.Na parkingu obserwatorium inni ludzie wywracali samochody.Siferra zastanowi³a siê przez moment, czy któryœ253z pojazdów nie nale¿a³ do niej.Nie mog³a sobie przypomnieæ.W ogóle nie pamiêta³a zbyt wiele.Odszukanie w pamiêci nawet w³asnego imienia stanowi³o prawdziwy wysi³ek.- Siferra - powiedzia³a na g³os.- Siferra 89.Siferra 89.Spodoba³o jej siê brzmienie tego s³owa.To by³o ³adne imiê.Nosi³a je jej matka, a mo¿e babka.Naprawdê, nie by³a pewna.- Siferra 89 - powtórzy³a jeszcze raz.- Jestem Siferra 89.Spróbowa³a przypomnieæ sobie swój adres.Niestety, przez jej umys³ przesuwa³ siê jedynie szereg nic dla niej nie znacz¹cych liczb.- Spójrz na gwiazdy! - krzyknê³a jakaœ kobieta przebiegaj¹c obok.- Zobacz gwiazdy i umrzyj!- Nie - odpowiedzia³a Siferra spokojnie.- Dlaczego mia³abym umieraæ?Mimo wszystko spojrza³a na gwiazdy.Ju¿ niemal¿e przyzwyczai³a siê do ich widoku.Przypomina³y jasne œwiate³ka - bardzo jasne - po³o¿one na niebie tak blisko siebie, ¿e zdawa³y siê zlewaæ w jedn¹ wielk¹ plamê œwiat³a, rodzaj b³yszcz¹cej draperii rozpostartej na niebiosach.Jeœli patrzy³a d³u¿ej ni¿ sekundê czy dwie, ulega³a z³udzeniu, ¿e potrafi³aby rozró¿niæ osobne punkciki œwiat³a, jaœniejsze od t³a, pulsuj¹ce przedziwn¹ energi¹.Mimo wysi³ku nie mog³a patrzeæ na nie wiêcej ni¿ piêæ, szeœæ sekund; póŸniej si³a tego pulsuj¹cego œwiat³a zaczyna³a j¹ przyt³aczaæ - dzwoni³o jej w uszach, twarz p³onê³a; musia³a opuszczaæ g³owê i rozcieraæ palcami zaognione miejsce pomiêdzy oczami, têtni¹ce siedlisko dokuczliwego bólu.Minê³a parking, nie zwa¿aj¹c na szaleñstwo wokó³.Po przeciwnej stronie brukowana droga schodzi³a w dó³ p³askim stokiem Wzgórza Obserwatoryjnego.Z jakiegoœ ci¹gle funkcjonuj¹cego obszaru jej mózgu wy³oni³a siê informacja, ¿e droga ta prowadzi³a z obserwatorium do g³Ã³wnej czêœci uniwersytetu.W oddali Siferra dojrza³a teraz co wy¿sze budynki uniwersyteckie.Na dachach niektórych z nich tañczy³y p³omienie.Pali³a siê dzwonnica, teatr, Gmach Osi¹gniêæ Studenckich."Powinnaœ ocaliæ tabliczki" - powiedzia³ jakiœ g³os wewn¹trz niej, który rozpozna³a jako swój w³asny.254Tabliczki? Jakie tabliczki?"Tabliczki z Tombo".Ach tak, oczywiœcie.By³a archeologiem, czy¿ nie? Tak, tak.Archeologowie zaœ poszukiwali starych przedmiotów.Ona kopa³a w jakimœ odleg³ym miejscu.Sagimot? Beklikan? Coœ w tym rodzaju.I odnalaz³a tabliczki z pradawnymi napisami.Stare przedmioty.Skarby archeologiczne.Niezwykle wa¿ne skarby.W miejscu zwanym Tombo."Jak sobie radzê?" - spyta³a sam¹ siebie.Nadesz³a odpowiedŸ: "Radzisz sobie œwietnie".Siferra uœmiechnê³a siê zadowolona.Z ka¿d¹ chwil¹ czu³a siê coraz lepiej.Pomyœla³a, ¿e ró¿owe œwiat³o œwitu przywraca jej si³y.Nadchodzi³ ranek - s³oñce, Onos, wstêpowa³o na niebo.Wraz z pojawieniem siê Onosa gwiazdy straci³y nieco ze swej jasnoœci, sta³y siê mniej przera¿aj¹ce.Szybko gas³y.W koñcu te na wschodzie zosta³y przyæmione przez potê¿niej¹cego Onosa.Nawet na przeciwleg³ym krañcu nieba, gdzie wci¹¿ królowa³a Ciemnoœæ i gwiazdy t³oczy³y siê jak ma³e rybki w akwarium, czêœæ mocy jakby ulecia³a z ich groŸnego blasku.Teraz Siferra ju¿ mog³a patrzeæ w górê nieprzerwanie przez kilka chwil bez obawy, ¿e g³owa zacznie jej boleœnie pulsowaæ.Czu³a siê mniej zagubiona.Teraz wyraŸnie pamiêta³a, gdzie mieszka i pracuje, a nawet co robi³a poprzedniego wieczora.W obserwatorium.z przyjació³mi, astronomami, którzy przewidzieli zaæmienie.Zaæmienie.Tak, w³aœnie to robi³a poprzedniego wieczora.Czeka³a na zaæmienie.Na Ciemnoœæ.Na gwiazdy.Na p³omienie.I one nadesz³y.Wszystko potoczy³o siê zgodnie z przewidywaniami.Œwiat p³on¹³, tak jak ju¿ tyle razy wczeœniej - podpalony nie wol¹ bogów ani moc¹ gwiazd, ale rêkoma zwyk³ych mê¿czyzn i kobiet oszala³ych z powodu gwiazd, pogr¹¿onych w panice, która popycha³a ich do desperackich prób przywrócenia normalnego, dziennego œwiat³a wszelkimi dostêpnymi œrodkami.Pomimo chaosu, panuj¹cego wszêdzie doko³a, Siferra255pozostawa³a spokojna.Jej nadwerê¿ony umys³, odrêtwia³y i og³upiony, nie by³ w stanie w pe³ni zareagowaæ na kataklizm wywo³any przez Ciemnoœæ.Sz³a wci¹¿ przed siebie drog¹ prowadz¹c¹ w kierunku g³Ã³wnego dziedziñca uniwersyteckiego, widzia³a sceny przera¿aj¹ce, ruiny i spustoszenia, i nie odczuwa³a zupe³nie nic, nie ¿a³owa³a tego, co zosta³o zniszczone, nie obawia³a siê równie¿ ciê¿kich czasów, które niechybnie mia³y nadejœæ.Zbyt ma³a cz¹stka jej umys³u wróci³a do normy, aby by³a zdolna do takich uczuæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]