[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego chcia³bym obejrzeæ filmy i reporta¿e, które panowie zrealizowali wtedy u nas.- Nie spodziewa³em siê takiego telefonu.Zw³aszcza od funkcjonariusza policji.W ci¹gu ostatnich dwudziestu lat utwierdzi³em siê w przekonaniu, ¿e s¹downictwu francuskiemu zupe³nie nie zale¿y na naszym filmie.Gotów jestem oddaæ go do pañskiej dyspozycji.Mo¿emy ustaliæ datê spotkania.- Doskonale.Jestem na Gare du Nord, najbli¿szy poci¹g do Brukseli odje¿d¿a o 17.25.Mogê spotkaæ siê z panem choæby zaraz po przyjeŸdzie.- Przepadam za towarzystwem ludzi energicznych.Zgoda! Tylko niech pan nie przyje¿d¿a do miasteczka telewizyjnego na bulwarze Ryere, mnie ju¿ tam nie bêdzie.Filmujemy wieczorem sekwencjê z Pchlego Targu na Jeu de Balle, o dwie minuty taksówk¹ z Dworca Centralnego.Co w³aœciwie chce pan obejrzeæ? Teerlock przygotowa³ dziesiêciominutowy monta¿ z komentarzem, który nigdy nie trafi³ do ¿adnego programu.Przypuszczam, ¿e pañski ambasador poruszy³ odpowiednie sprê¿yny.Tak czy owak, przechowujemy w archiwum ca³y film, bez skrótów.Oko³o godziny niemej projekcji.- Monta¿ mnie nie interesuje.Chcia³bym obejrzeæ ca³oœæ, wszystkie ujêcia po kolei.A zatem, do zobaczenia na Pchlim Targu.Przekroczenie byle granicy ma zawsze posmak przygody.Cambrai, Valenciennes, Mone! Cieszy³em siê zawczasu ze swojej eskapady do Belgii.Ostatni mój wypad na terytorium tego kraju odby³ siê przed dwoma laty.Pracowa³em wówczas w Hazebrouck, przeœladowa³ mnie pech i pewnie dlatego, czêœciej ni¿by nale¿a³o, l¹dowa³em w miejscowej tawernie, któr¹ zamykano o œwicie.Któregoœ wieczoru, kompletnie og³upia³y ze spleenu, oœwiadczy³em w³aœcicielowi, ¿e skoczê do Brukseli na ma³¹ kawê i wrócê do niego na œniadanie.Mog³em, oczywiœcie, pokrêciæ siê po okolicy i zjawiæ nad ranem w tawernie.Wszyscy byliby zadowoleni.Mój rzekomy wyczyn, domniemany wyczyn urozmaici³by im tylko d³ug¹ noc przy kieliszku.Nie poprzesta³em jednak na czczej przechwa³ce i przyrzek³em, ¿e na dowód prawdy przywiozê rachunek z brukselskiej kawiarni.Moja zamierzona podró¿ nie umywa³a siê co prawda do rajdu Pary¿-Dakar, ale mimo wszystko podnieci³a wyobraŸniê sta³ych bywalców tawerny, z których wiêkszoœæ nie wybra³a siê nigdy nawet nad morze, odleg³e od Hazebrouck o piêædziesi¹t kilometrów.O ile mo¿na nazwaæ „morzem” to, w co przechodzi l¹d sta³y pod Dunkierk¹, Bray les Dunes, Loon Plage, Wissant, Ambletouse! Doprawdy za wiele brakuje tym miejscowoœciom, ¿eby ich nazwy mog³y zabrzmieæ jak Saint-Tropez, Ramatuelle czy Juan-les-Pins.Czeka³o mnie trzysta kilometrów jazdy.W tamt¹ stronê na pocz¹tku wszystko sz³o jak z p³atka.Wjecha³em do Brukseli szos¹ z Tournai i naraz znalaz³em siê w œrodku miasta dotkniêtego katastrof¹ ¿ywio³ow¹, rozbebeszonego, naje¿onego znakami drogowymi nakazuj¹cymi objazd lub zakazuj¹cymi wjazdu.Dopiero po godzinie dotar³em do zabytkowego œródmieœcia, gdzie olbrzymia tablica informowa³a turystów o przewidywanym terminie zakoñczenia prac przy budowie metra, upraszaj¹c o wyrozumia³oœæ dla w³adz miejskich.Wszystkie lokale by³y zamkniête, co potêgowa³o ponury nastrój.Mia³em wra¿enie, ¿e kroczê przez oblê¿one miasto.Omin¹³em szczêœliwie pu³apki, zastawione na mnie przez podstêpnych Belgów i zaparkowa³em samochód na Grand Place.Pod arkadami pali³a siê samotna czerwona latarnia.Ruszy³em w kierunku sk¹po oœwietlonej witryny marz¹c o du¿ym kuflu zimnego piwa, który za chwilê zjawi siê przede mn¹ na ladzie.Pchn¹³em drzwi ju¿ od progu rzucaj¹c zamówienie barmanowi.Zaskoczenie policjantów dy¿uruj¹cych w komisariacie by³o równie wielkie jak moje.Jednak¿e czerwona latarnia przed komisariatem policji na Grand Place nie by³a jedynym odkryciem tamtej nocy.Dowiedzia³em siê równie¿, ¿e miedziany gwóŸdŸ (wed³ug niektórych - szczeroz³oty) zawieszony poœrodku dziedziñca przed Notre-Dame de Paris symbolizuje punkt, z którego rozchodz¹ siê najwa¿niejsze drogi we Francji.Naby³em te wiadomoœci ju¿ w drodze powrotnej, w pewnym barze na przedmieœciu, niedaleko Halle.Siedzia³em na wysokim sto³ku obok jakiegoœ dziwnego stworzenia, które pocz¹tkowo wzi¹³em za ró¿owego flaminga.Popijaj¹c piwo zorientowa³em siê niebawem, ¿e trafi³em do porz¹dnego burdeliku i ¿e mój flaming jest miejscow¹ kurewk¹ w sukni z ró¿owego muœlinu, która cierpliwie czeka na jakiegoœ spóŸnionego kierowcê ciê¿arówki.W³aœciciel zak³adu wyzna³ mi w przyp³ywie szczeroœci, ¿e mieszka³ w Pary¿u przed wojn¹.Pokaza³ mi kilka butelek z rozmaitymi trunkami, che³pi¹c siê, ¿e posiada wy³¹czne prawo ich sprzeda¿y na terenie Belgii.Szczególnie zachwala³ likier czereœniowy i zmusi³ mnie, ¿ebym wypi³ z nim kieliszek za przyjaŸñ francusko-belgijsk¹.Nastêpnie udzieli³ mi ogólnych informacji na temat klucza wisz¹cego przed katedr¹ Notre-Dame.Poci¹g wjecha³ na Dworzec Centralny w Brukseli kilka minut przed wpó³ do dziewi¹tej.Wsiad³em do taksówki i kaza³em siê zawieŸæ do Jeu de Balle.- Tak jest, proszê pana.Do placu mamy bliziutko, ale rozkopali ulice i zrobili objazd przez Saint Gudule.Te roboty drogowe.- Wci¹¿ buduj¹ metro?- Nie, na szczêœcie skoñczyli.Teraz rozbudowuj¹ dworzec.Widzi pan ten koœció³? To Saint Gudule! Miêdzy wie¿owcem Belgijskiego Banku Narodowego z gmachem Linii Lotniczych „Sabena”.Wszystko rozwalaj¹ i psuj¹ w tym kraju.To tak jakby we Francji dolepili wie¿owce z Defense do katedry Notre-Dame!.Tylko patrzeæ a wpakuj¹ Manneken-Pisa do automatu i trzeba bêdzie wrzuciæ monetê, ¿eby zobaczyæ jak siusia.Szofer musia³ zatrzymaæ samochód na rogu ulicy Haut i ulicy des Renards.Ca³y plac by³ otoczony kordonem policji, jednak¿e nazwisko Derila utorowa³o mi przejœcie.Nie trac¹c czasu podszed³em do wozu telewizyjnego, który sta³ w krêtej uliczce Blaes.Piêædziesiêcioletni mê¿czyzna o d³ugich, siwiej¹cych w³osach, opadaj¹cych mu na ramiona, przyjrza³ mi siê uwa¿nie przez okr¹g³e szk³a okularów w metalowej oprawie.- Jestem umówiony z panem Derilem, redaktorem programu.- To ja.Przychodzi pan w sam¹ porê, panie inspektorze.Proszê chwileczkê zaczekaæ, zaraz bêdê do pañskiej dyspozycji.Omówiê tylko z moim operatorem kilka drobiazgów technicznych.Niebawem zobaczy³em go wœród grupy pracowników telewizji.Potrz¹sa³ g³ow¹, wymachiwa³ rêkami, dawa³ rozkazy, przys³uchiwa³ siê uwagom swoich podw³adnych.Wkrótce wróci³ do wozu telewizyjnego, przy którym na niego czeka³em.- Wspomnia³ pan przez telefon o Pchlim Targu.Myœla³em ¿e bêdzie tu pe³no straganów i turystów.- Dopiero jutro, panie inspektorze.Dziœ kamera przejedzie siê po fasadach domów i po zupe³nie bezludnym placu.Wed³ug œciœle okreœlonego planu.Jutro powtórzymy dok³adnie tê sam¹ trasê o jedenastej rano, w okresie najwiêkszego ruchu.Ale my tu gadu-gadu, a pan przyjecha³ piorunem z Pary¿a nie po to, ¿eby mi asystowaæ przy filmowaniu imprezy, któr¹ pan zna przynajmniej równie dobrze jak ja.Pchlego Targu nie wymyœlono w Brukseli.- Zgadza siê.Poza tym mam bardzo ma³o czasu.- Nie jest pan pierwszym Francuzem, który zainteresowa³ siê filmem o demonstracji algierskiej.S³u¿by specjalne pañskiego kraju chcia³y odkupiæ orygina³ i kopie od telewizji belgijskiej, ale nasza dyrekcja trzyma³a siê mocno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]