[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ale jeœli Obcy s¹ tak potê¿ni, jak mówisz — powiedzia³a pe³naw¹tpliwoœci.— Nie mogê uwierzyæ, ¿e.— Uwierz — powiedzia³.Nie widzia³aœ nawet wielkoœci reaktora! Jeœlimog¹ zbudowaæ coœ takiego i u¿yæ nieznanej nam wiedzy, ¿eby stworzyæatmosferê mog¹ równie¿ z ka¿dej gwiazdy utworzyæ ,,now¹"!— No có¿, skoro tak mówisz.Lecz co to ma wspólnego z nami?— Powiedzia³em ci ju¿.Oni nie blaguj¹! Wszystko lub nic.Nie ma drugiejszansy.— Tak, lecz.— Symbol zniszczenia — powiedzia³, czuj¹c jak roœnie jego przera¿enie.— To by³a „nowa".Melina wzruszy³a ramionami.— Dlaczego nie? My u¿ywamy czaszki iskrzy¿owanych piszczeli, na oznaczenie trucizny.Nie bierzemy tegodos³ownie.To metafora.— Oni nie znaj¹ metafor.S¹ gatunkiem myœl¹cym dos³ownie, mo¿edlatego, ¿e rodz¹ siê genetycznie zaprogramowani, jak mrówki.Wed³ugnich, coœ jest albo tego czegoœ nie ma, lub jest zignorowane.Nie mo¿ewystêpowaæ czêœciowo, chyba ¿e jest to coœ w stanie budowy.Wiêc jeœliu¿ywaj¹ symbolu „nowej".Na jej twarzy pojawi³o siê przera¿enie.— To znaczy.?— To znaczy, ¿e jeœli mówi¹ „nowa", to chodzi im o „now¹"! Jeœli zrobimyniew³aœciwy u¿ytek z reaktora.— Nasze s³oñce stanie siê „now¹" — powiedzia³a.— To musi byæ tak nastawione.W momencie gdy reaktor zaczniepracowaæ niew³aœciwie, wyœle sygna³ zniszczenia do s³oñca.S³oñcewybuchnie i zniszczy wszystko a¿ po orbitê Jowisza.Po prostu ma³ywybuch, w skali galaktyki, lecz ludzie przestan¹ istnieæ.Odejd¹ jak gatunki,które przed tysi¹cami lat nie zda³y egzaminu, a teraz widzimy ich „nowe".Postawili trzy warunki: pierwszy — musimy samodzielnie186osi¹gn¹æ poziom krótkich podró¿y miêdzyplanetarnych, drugi — ¿ezrozumiemy przeznaczenie aparatury, a trzeci jest bli¿ej nieokreœlony.aleteraz wiemy, ¿e oznacza, byœmy zrobili to dobrze, lub w ogóle siê za to niebrali.— Nie bêdzie drugiej szansy — przytaknê³a, patrz¹c prosto przed siebie.— Wyparujemy w jednej chwili! — Jego twarz zamar³a.Przypomnia³sobie sen o koñcu ludzkoœci.To nie by³ sen, lecz ostrze¿enie od Obcych.— W jednej chwili — powtórzy³a pustym g³osem.— Bo¿e, Doug.— Tak — pêdzi³ tunelem, czuj¹c siê jak sparali¿owany.Kret min¹³skrzy¿owanie, z którego wyskoczy³ nastêpny kret.Melina obejrza³a siê.— To Benny! — wykrzyknê³a.— Uwa¿aj, on potrafijeŸdziæ!Rzeczywiœcie, potrafi³.Krety rozwija³y jednakow¹ szybkoœæ, lecz ten zty³u dogania³ ich.Jego œwider zacz¹³ wirowaæ.— Uwa¿aj! — krzyknê³a Melina.Ale Quaid nie wiele móg³ zdzia³aæ.Widzia³ we wstecznym lusterku, jakkret Benny'ego dopad³ ich i wkrêci³ siê w ty³ ich pojazdu.Gigantycznyœwider mia³ mieliæ ska³y; jak zareaguje na metal?Rozleg³ siê przeraŸliwy zgrzyt, gdy metal zacz¹³ prze¿uwaæ metal.Przezkabinê przelecia³y od³amki.Ca³y pojazd dr¿a³ gwa³townie.Bez g³upich pytañ! Quaid pêdzi³ ju¿ z maksymaln¹ prêdkoœci¹, ale uda³omu siê wydobyæ trochê pary z silnika i wyskoczy³ do przodu.Nic to nieda³o; Benny nadrobi³ i wkrêci³ siê znowu.Czubek œwidra pojawi³ siê w kabinie.Pochylili siê do przodu, ¿eby ujœæprzed nim, lecz mieli zbyt ma³o miejsca.Huk by³ og³uszaj¹cy.Œwider móg³ich zmieliæ na miazgê!Nagle siê zatrzyma³, kilka cali od ich pleców.Melina spojrza³a na niego.— Chyba dalej nie wejdzie — powiedzia³a.— Przeznaczony jest do ska³, a one pêkaj¹ i odskakuj¹.Utkn¹³ wmetalu.— Utkn¹³? — Quaid uœmiechn¹³ siê ponuro.— No, to mo¿e chwyciliœmygo za jaja.— Za jaja? — spyta³a, spogl¹daj¹c na niego k¹tem oka.— Za cokolwiek.Zobaczymy, czy dziêcio³owi spodoba siê nasza akcja.^Quaid zakrêci³ w lewo, potem w prawo, powoduj¹c, ¿e jego kret chwia³siê w tunelu w ty³ i w przód.Kret Benny'ego z³apany za nos, by³187rzucany na kamienne œciany.Pospiesznie zahamowa³ i oderwa³ siê od kretaQuaida, mimo to utkn¹³ dwoma ko³ami w œcianie.— Zapamiêtam sobie ten numer, jeœli kiedyœ nie spodoba mi siê twoja akcja —wymrucza³a Melina.Ouaid zachowa³ kamienn¹ twarz.Widzia³ jak Benny manewruje nieporadnie,rz꿹c¹ maszyn¹.Po pewnym czasie odzyska³ swobodê i wznowi³ poœcig.Wjechali do ciemnej groty.Quaid przesun¹³ reflektory w bok i zobaczy³, ¿emo¿na tu by³o zrobiæ pêtlê.Zgasi³ œwiat³o i zacz¹³ zawracaæ w ciemnoœciach.— Co robisz? — spyta³a zaniepokojona Melina.— Mo¿e tym razem dobiorê mu siê do dupy — powiedzia³ Quaid.— Zobaczymy,czy polubi w³asn¹ metodê.Wykona³ prawie pe³n¹ pêtlê i zwolni³, maj¹c œwiat³a nadal wy³¹czone.Zobaczy³reflektory Benny'ego, potem us³ysza³ ha³as jaki robi³ zbli¿aj¹cy siê wolno kret.Jegoreflektor przeszuka³ grotê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]