[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam gdzieobserwowano d³u¿sze serie inkarnacji, stwierdzono, ¿e pewne dusze przechodz¹bardzo regularnie od podrasy do podrasy, podczas gdy inne, które bardziejb³¹dz¹, rodz¹ siê w pewnych podrasach kilkakrotnie.W ramach danej podrasyw³aœciwoœci osobiste cz³owieka poci¹gaj¹ go ku temu lub innemu narodowi idlatego mo¿emy zauwa¿yæ, ¿e pewne dominuj¹ce w³aœciwoœci narodowe pojawiaj¹ siêna arenie historii en bloc po przeciêtnym okresie piêciuset lat; w ten sposóbwielu Rzymian narodzi³o siê ponownie jako Anglicy, a ich zdolnoœci doprzedsiêbiorczoœci, kolonizowania, zdobywania i panowania pojawiaj¹ siê jakow³aœciwoœci charakteru narodowego.Cz³owieka, w którym te narodowe cechy mocnosiê zaznaczaj¹ i dla którego nadszed³ czas narodzin, skieruje w³asna jego karma ku narodowi angielskiemu i bêdzieon dzieli³ przeznaczenie narodu zarówno w dobrym, jak i z³ym w tejmierze, w jakiej to przeznaczenie pokrywa siê z jego osobistym losem.Wêze³ pokrewieñstwa rodzinnego ma oczywiœcie owiele bardziej osobisty charakter ani¿eli przynale¿noœæ narodowa, a ci, cozawi¹¿¹ zwi¹zek bliskiego silnego uczucia, maj¹ sk³onnoœæ do powrotu do tejsamej rodziny.Czêsto te wiêzy powtarzaj¹ siê bardzo regularnie ¿ycie za¿yciem, a losy dwóch osobników bywaj¹ bardzo œciœle ze sob¹ splecione wkolejnych inkarnacjach.Czasem jednak, wskutek ró¿nic w d³ugoœci okresów ¿ycianiebiañskiego wywo³anych ró¿nicami w aktywnoœci intelektualnej i duchowejpodczas wspólnego ¿ycia na ziemi, cz³onkowie jednej rodziny mog¹ byærozproszeni i nie spotykaæ siê ze sob¹ a¿ dopiero po kilku inkarnacjach.Ogólnie bior¹c im œciœlejszy jest zwi¹zek w wy¿szych dziedzinach ¿ycia, tymwiêksze prawdopodobieñstwo ponownego narodzenia siê w tej samej grupierodzinnej.Tu znów karma jednostkisplata siê ze zbiorow¹ karm¹rodziny, wskutek czego jednostka mo¿e doznawaæ radoœci i cierpieñ niezakreœlonych na dane ¿ycie przez w³asn¹ karmêjednostkow¹ i w ten sposób odbieraæ lub p³aciæ swe d³ugi karmiczne – jakbyœmymogli powiedzieæ – przed terminem.Jeœli chodzi o osobowoœæ, to zdaje siê topoci¹gaæ za sob¹ pewne wyrównanie lub kompensacjê dla niej w kamaloce i w niebie, tak aby doskona³asprawiedliwoœæ mog³a byæ udzia³em nawet przemijaj¹cej osobowoœci.Szczegó³y sprawy wype³niania siê karmy zbiorowej zaprowadzi³yby nasdaleko poza granice tej, b¹dŸ co b¹dŸ, elementarnej pracy, a nawet poza granicewiedzy autorki.Na razie mo¿na daæ studiuj¹cym tylko te fragmentarycznewskazania.Dla dok³adnego poznania sprawy konieczne by³yby d³ugie badania indywidualnychsytuacji, które trzeba by przeprowadziæ na przestrzeni wielu tysiêcy lat.Pró¿ne by³oby spekulowanie na ten temat, konieczna jest tu cierpliwa obserwacja.Istnieje natomiast inna strona karmy zbiorowej, o której mo¿na powiedzieækilka s³Ã³w; jest ni¹ zwi¹zek, jaki zachodzi pomiêdzy ludzkimi myœlami i uczynkamia aspektami zewnêtrznej natury.Oto co pisze o tej trudnej sprawie H.P.B³awatska:Id¹c zaPlatonem Arystoteles wyjaœnia, ¿e wyraz „pierwiastki" by³ rozumiany tylkow znaczeniu bezcielesnych zasad zwi¹zanych po jednej z ka¿dym z czterechwielkich dzia³Ã³w naszego kosmicznego œwiata, aby nim kierowaæ.Tak wiêcpoganie, tak samo jak i chrzeœcijanie, nie uwielbiaj¹ ani nie czcz¹¿ywio³Ã³w-Pierwiastków, ani te¿ (imaginowanych) stron œwiata, lecz „Bogów”,którzy nimi rz¹dz¹.Dla Koœcio³a istniej¹ dwa rodzaje niebieskich istot,anio³y i diab³y.Dla kabalisty i okultysty istnieje tylko jeden rodzaj, i aniokultysta ani kabalista nie robi ró¿nicy pomiêdzy „Rz¹dcami Œwiat³a” i „RectoresTenebrarum” czyli „Rz¹dcami Kosmosu” (Cosmocratores), których Koœció³ Rzymskiwyobra¿a sobie i widzi w „Rz¹dcach Œwiat³a” od czasu, jak jeden z nich nosiinne miano ani¿eli siê nale¿y.To nie Rz¹dca lub Maharad¿a karze lub nagradzacz³owieka za lub bez pozwolenia czy rozkazu „Boga”, lecz sam cz³owiek – jegow³asne czyny, lub karma, przyci¹gaj¹ jednostkowo lub zbiorowo (jak to czasemmiewa miejsce w przypadku ca³ych narodów) wszelkiego rodzaju z³o i nieszczêœcia.To my sami stwarzamy Przyczyny, a one budz¹ odpowiednie moce w GwieŸdzistymŒwiecie i przyci¹gaj¹ je magnetycznie w sposób nieodparty ku tym, costworzyli takie w³aœnie przyczyny i dzia³aj¹ na nich – obojêtne, czy to w praktycebêd¹ z³oczyñcy, czy te¿ tylko „myœliciele”, którzy knuj¹ niegodziwoœæ.Myœlbowiem jest materi¹, tak uczy wspó³czesna nauka, a ka¿da cz¹steczkaistniej¹cej materii jest kronik¹ wszystkiego, co siê zdarzy³o, jak to opowiadaj¹profanom Panowie Jevons i Babage w swych Principles of Science.Wspó³czesnanauka jest wci¹gana z ka¿dym dniem coraz bardziej w maëlstrom okultyzmu;niew¹tpliwie nieœwiadomie, a jednak bardzo wyraŸnie.Myœljest materi¹, jednak oczywiœcie nie w sensie niemieckiego materialistyMoleschotta, który zapewnia nas, ¿e myœl jest ruchem materii – twierdzenie niezrównanieabsurdalne.Stany mentalne i stany cia³a jako takie, stanowi¹ ca³kowitykontrast.Nie dotyczy to jednak twierdzenia, ¿e ka¿da myœl, której towarzyszyakompaniament fizyczny (przemiany w mózgu), przedstawia obiektywny – choæ dlanas obiektywny ponadzmys³owo – aspekt na planie astralnym[23].Gdy cz³owiek rodzi wielk¹ iloœæ z³oœliwychmyœlokszta³tów o charakterze destrukcyjnym i gdy gromadz¹ siê one naplanie astralnym w ogromnych masach, to zdaje siê, ¿e energia ich mo¿e byæ, iczêsto jest, rzutowana na plan fizyczny wywo³uj¹c wojny, rewolucje, zaburzeniasocjalne i wszelkiego rodzaju przewroty, które spadaj¹ jako karma zbiorowa na g³owy twórców i szerz¹szeroko spustoszenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]