[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na razie ch³opiec postanowi³ skupiæ siê na Talii i dwóch pozosta³ych: mê¿czyŸnie stoj¹cym obok bogato ubranego ¿o³nierza i bia³o odzianej kobiecie.Na tê ostatni¹ zwróci³by zreszt¹ uwagê z czystej ciekawoœci.Mimo ca³ej fantazyjnoœci stroju postawa i sposób poruszania siê nieznajomej wyraŸnie dawa³y do zrozumienia, i¿ mo¿e ona byæ niebezpieczna i niewiele rzeczy umknie jej oczom.Mia³a siwe w³osy, choæ jej twarz wygl¹da³a m³odo, jeszcze jedna zagadka.Wtedy Karal przypomnia³ sobie lekcje magii."Aha.Mo¿e jest adeptem, czerpanie z ognisk energii rozjaœnia w³osy i oczy." Ulrich podobno posiwia³, zanim osi¹gn¹³ wiek œredni.Je¿eli zatem nieznajoma kobieta by³a adeptem, to jak¹ zajmowa³a tu pozycjê? W Valdemarze nie spotyka³o siê adeptów na ka¿dym kroku.Nagle kawa³ki ³amig³Ã³wki u³o¿y³y siê w ca³oœæ."Lady Elspeth.Ta, która pojecha³a w dalek¹ podró¿, by odnaleŸæ magów i wróci³a z czymœ wiêcej ni¿ sama magia."Przy drzwiach zauwa¿y³ poruszenie, weszli nowi ludzie.nie tylko ludzie!T³um dworzan rozst¹pi³ siê z oznakami bojaŸni, robi¹c przejœcie dziwnemu orszakowi.Przodem sz³o dwóch srebrnow³osych mê¿czyzn ubranych w tak wyszukane i egzotyczne stroje, jak Elspeth.Jednak przy ich barwach blad³ nawet kostium córki królowej.M³odszy i przystojniejszy mê¿czyzna przybra³ siê bardziej okazale, w jedwabie mieni¹ce siê tuzinem odcieni szmaragdu, jego towarzysz zadowoli³ siê nieco ciemniejszymi kolorami lasu.Jednak i oni wygl¹dali niepozornie w porównaniu z istotami, które wkroczy³y w tej chwili do komnaty, na czele sz³o olbrzymie zwierzê podobne do wilka, a za nim postêpowa³.Gryf!"O Vkandisie."Karal z bij¹cym sercem wpatrywa³ siê w legendarn¹ postaæ.Czu³ siê podobnie jak wtedy, kiedy pierwszy raz ujrza³ Hansê - tylko ¿e ogniste koty nie dorównywa³y wielkoœci¹ gryfom.Mimo zas³yszanych opowieœci Karal nie by³ przygotowany na taki widok.Przede wszystkim gryf by³ ogromny, wielkoœci konia - jego czub zamiata³ sufit, gdy szed³ w stronê tronu.Po drugie - okaza³ siê.piêkny.Nie stanowi³, jak opowiadano w Karsie, mieszanki innych znanych zwierz¹t: kawa³ek kota, kawa³ek or³a - by³ tylko sob¹.Mo¿na by powiedzieæ, ¿e stworzy³a go rêka artysty.Mia³ g³owê drapie¿nika, jednak z wiêksz¹ czaszk¹, Karal nie mia³by ochoty dostaæ siê w zasiêg tego wielkiego, ostrego dzioba.Skrzyd³a, teraz z³o¿one, równie¿ musia³y byæ szerokie.Cztery gryfie nogi koñczy³y siê pazurami.Karal z rozbawieniem, nie pozbawionym nuty histerii, zauwa¿y³, i¿ ktoœ skonstruowa³ ochraniacze na pazury, by oszczêdziæ drewnian¹ pod³ogê.Ochraniacze przywi¹zano paskami obejmuj¹cymi grzbiet gryfa.Pióra lœni³y z³otawym br¹zem, z ciemniejszymi plamami tu i ówdzie.Kiedy Karal napotka³ jego wzrok, straci³ wszelkie w¹tpliwoœci: ta istota co najmniej dorównywa³a mu inteligencj¹, je¿eli go nie przewy¿sza³a.Jednak w jej oczach, oprócz inteligencji, pob³yskiwa³y tak¿e iskierki humoru i si³a charakteru.Gryf wpatrywa³ siê w Karala bez mrugniêcia, potem omiót³ wzrokiem jego mistrza.Chwilê po wejœciu tego ma³ego orszaku audiencja siê rozpoczê³a.Ulrich i Karal znaleŸli siê w centrum uwagi.Najpierw szybko rozprawiono siê z kilkoma codziennymi sprawami, potem zaœ mistrz ceremonii wezwa³ pos³Ã³w karsyckich do stawienia siê przed królow¹.Karal pod¹¿a³ za mistrzem, staraj¹c siê utrzymaæ umys³ jak najbardziej czysty i klarowny.Wiedzia³, co ich czeka: prezentacja listów uwierzytelniaj¹cych, kopii traktatów, dodatkowych dokumentów.W wyszukanej przemowie Ulrich powie królowej, jak bardzo Solaris cieszy siê z mo¿liwoœci zawarcia pokoju i przekszta³cenia go w prawdziwy sojusz.Selenay zaœ odpowie w podobny sposób.Przynajmniej tym razem za g³adkimi s³owami bêdzie siê kry³a prawda, a ju¿ na pewno ze strony Karsytów."Mo¿e tak¿e Valdemarczycy zmieni¹ zdanie, jak zapewnia³ ksi¹¿ê, zw³aszcza po ostatnich burzach." Z rozmiarów szkód, które widzieli, mo¿na by³o wysnuæ wniosek, ¿e mieszkañcom Valdemaru bêdzie zale¿a³o na pozbyciu siê k³opotów z pogod¹.Przynajmniej jedno drzewo w ogrodzie widocznym z okna ich kwatery zosta³o wyrwane z korzeniami, a wiele grubych ga³êzi zosta³o oderwanych i szybowa³o jeszcze d³ugo w powietrzu.Na te akurat k³opoty Kars móg³ znaleŸæ radê - mia³ wystarczaj¹co du¿o magów zajmuj¹cych siê pogod¹, by podzieliæ siê nimi z s¹siadem.W takim razie w s³owach królowej tak¿e powinno byæ du¿o prawdy.Czy wystarczaj¹co du¿o, by zapomnieæ o d³ugich stuleciach nienawiœci?Z twarzy Talii wynika³o, ¿e tak.Talia pochodzi³a z ludu Grodów, wychowa³a siê przy karsyckiej granicy.Je¿eli ona potrafi³a wybaczyæ Karsytom i w dodatku zostaæ honorow¹ kap³ank¹ ich religii, ka¿dy powinien to zrobiæ.je¿eli go odpowiednio zachêciæ.Ulrich wyg³osi³ swoj¹ mowê, królowa odpowiedzia³a.Karal s³ucha³ jednym uchem, przygl¹daj¹c siê Talii, która nie zwraca³a uwagi na karsyckiego pos³a od pierwszych s³Ã³w jego przemowy.Jej wzrok b³¹dzi³ po sali, jakby chcia³a odczytaæ nastroje dworzan.Jednak z jej skupionej twarzy niewiele siê da³o odczytaæ.- Je¿eli nie macie nic przeciwko temu, lordzie kap³anie - koñczy³a królowa - chcia³abym przy okazji przedstawiæ wam innych dostojników dworu, przedstawicieli naszych sprzymierzeñców i przyjació³."To dlatego przyszed³ gryf i ca³a reszta!" Kiedy Ulrich w wyszukanych s³owach zgadza³ siê na propozycjê - mia³ nadziejê na w³aœnie taki obrót spraw - t³um dworzan przesun¹³ siê i Karal znalaz³ siê obok Ulricha, naprzeciw d³ugiego rzêdu ludzi."Teraz mam okazjê zapracowaæ na wygodne ³Ã³¿ko i dobry posi³ek!" Pose³ bêdzie polega³ na wyæwiczonej pamiêci swego sekretarza, do którego nale¿a³o zapamiêtanie wszystkich przedstawianych osób.Najpierw poznali Radê: seneszala - lorda Palinora, który powita³ ich zesz³ej nocy, lorda marsza³ka - mê¿czyznê rozmawiaj¹cego wczeœniej z Elspeth, lady Cathan, reprezentuj¹c¹ Gildiê, oraz stosunkowo m³odego kap³ana, jak siê okaza³o - patriarchê, przedstawiciela wszelkich religii Valdemaru."Hm.Uwierzê, gdy zobaczê.Chyba jeszcze siê nie zdarzy³o, ¿eby dwóch kap³anów ró¿nych wyznañ mia³o podobne pogl¹dy, nawet na to, ¿e s³oñce œwieci!"Jednak¿e wydawanie os¹du nie nale¿a³o do Karala, on mia³ tylko zapamiêtaæ wszystkie istotne szczegó³y.Nastêpnie przeszli przed nimi reprezentanci poszczególnych regionów Valdemaru, a na koñcu - miejscowe potêgi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]