[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. -Ale ostatecznie byłoby to możliwe, a to oznacza. Sam pomyślał, że młodemu człowiekowi zrobiło się nagleniedobrze.Oddalona ledwie o kilka cali twarz okryła się szarością, a oczypatrzyły w przerażeniu w coś za plecami Sama.Charlie opadł powoli na krzesło, azanim starszy pan zdołał spytać go o cokolwiek, inny głos zagrzmiał wpomieszczeniu: - Czy ktoś widział tu może chłopaka imieniem CharlieWright? Gadać.Nie bać się, nie dam skrzywdzić nikogo, kto powie prawdę. - Święty Jezu.- szepnął Charlie, osuwając się jaknajniżej na krześle. Brinkley podszedł do kontuaru i rozejrzał się po mrocznymwnętrzu.Nikt mu nie odpowiedział. - Kto będzie go ukrywał, narobi sobie kłopotów! - krzyknąłgniewnie gliniarz.- I tak znajdę tego czarnego matacza! Ruszył ku tyłom baru.Charlie złapał torbę, zanurkował w cień boksu i ruszył ku tylnym drzwiom. - Wracaj, sukinsynu! Stół zakołysał się, potrącony przez Charliego, i pudełko pocygarach spadło na podłogę.Zadudniły ciężkie buciory.Drzwi otworzyły się zpiskiem i Charlie wybiegł z baru, a Sam pochylił się, by podnieść swoje pudełko. - Przysięgam, że ukatrupię drania! Obwody nie były uszkodzone.Sam odetchnął z ulgą i wstał.Zpudełka wciąż sączyła się cicha muzyka. Mógł usłyszeć jeszcze pierwszy strzał, ale z pewnością niesłyszał już drugiego, gdyż kula kalibru 38 trafiła go dokładnie w potylicę,zabijając na miejscu.Bezwładnie padł na podłogę. Marger, policjant z patrolu, wyskoczył z radiowozu z broniąw dłoni i wbiegł do baru, ale ujrzał, jak Brinkley wraca spokojnie tylnymidrzwiami na salę. - Uciekł, skurwiel. - A co tu się stało? - spytał Marger, chowając broń dokabury i spoglądając na skulone na podłodze, martwe ciało.- Nie mam pojęcia.Musiał wyskoczyć mi na strzał, gdy waliłem do tamtego.Pewnie też jakiśkomunista, siedzieli przy jednym stoliku. - Będą z tego kłopoty. - Jakie kłopoty? - spytał Brinkley głosem pełnym świętegooburzenia.-Przecież to był tylko jakiś murzyński staruch. Odwracając się, nastąpił ciężkim buciorem na pudełko pocygarach, miażdżąc je całkowicie.przekład : Radosław Kot powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]