[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli będzieszmusiała udać się w poszukiwaniu ziół leczniczych, musisz za każdym razem pytaćmnie o zezwolenie i wrócić natychmiast.Wskażesz mi tę część jaskini, w którejsię ukryjesz. - Tak będzie.- Ayla potwierdziła to ruchem głowy.Odczułaradosne uniesienie, ale dalsze słowa przywódcy zniszczyły jej dobry nastrój jakostra błyskawica, topiąc Aylę w otchłani rozpaczy. - Pozostaje jeszcze kwestia twego kalekiego syna, z powoduktórego okazałaś nieposłuszeństwo.Nigdy nie wolno ci zmuszać mężczyzny doniczego - powiedział Brun i dał sygnał ręką. Ayla odruchowo przytuliła niemowlę do piersi i podążyławzrokiem za jego spojrzeniem.Nie mogła pozwolić na zabranie dziecka, po prostunie mogła.Ujrzała, jak Mog-ur wychodzi, kulejąc, ze swej jaskini.Kiedyodrzucił okrycie, oczom jej ukazała się wiklinowa misa zabarwiona na czerwono,którą trzymał pod kikutem ramienia.Aylę zalała fala nieopanowanej radości.Zwahaniem odwróciła się do przywódcy, jeszcze nie wierząc, że to, co widzi, jestprawdą. - Ale kobiecie wolno błagać - dokończył Brun.- Mog-ur czeka,Ayla.Twój syn musi mieć imię, skoro ma zostać przyjęty do klanu. Ayla podniosła się.i podbiegła do czarownika, wysupłałaniemowlę z okrycia i upadając do stóp Mog-ura, podniosła ku niemu syna.Pierwszykrzyk, który chłopiec wydał, czując wilgotne, chłodne powietrze przedświtu,przywitał pierwszy promień słońca przedostający się znad pasma gór przez gęsteod mgły powietrze. Imię! Nawet nie myślała o imieniu, nawet nie zastanawiała się,jakie imię wybierze dla niego Creb.Mog-ur przyzwał dostojnymi ruchami duchytotemów plemiennych, sięgnął do misy i nabrał nieco czerwonej mazi. - Durc - powiedział.- Chłopiec będzie nosił imię Durc.Mówiącto, nakreślił czerwoną linię od nasady po czubek drobnego nosa niemowlęcia. - Durc - powtórzyła Ayla, tuląc dziecko, by je ogrzać ciepłemswojej piersi.Durc, jak ten z legendy.Creb wie, że tę właśnie legendę lubięnajbardziej.To nie było imię popularne w plemieniu.Niektórzy byli nimzdziwieni, ale być może to właśnie imię zaczerpnięte z głębin starożytności iprzesycone niejasnymi skojarzeniami było odpowiednie dla tego chłopca, któregożycie już od zarania przesycone było tajemnicą i niepewnością jutra. - Durc - powiedział Brun i pierwszy przeszedł obok niego.Ayliprzez chwilę wydało się, że widzi błysk czułości w surowych oczach przywódcy.Patrzyła na niego z wdzięcznością.Inne twarze widziała już oczyma zamglonymiłzami.Próbowała powstrzymać płacz, ale nie mogła, więc spuściła tylko głowę,tak by nikt nie zauważył jej wzruszenia.Nie mogła uwierzyć swemu szczęściu.Czyto możliwe? Masz własne imię, synku? Brun cię przyjął? Czy ja śnię? Przypomniałasobie kuleczki pirytu, które znalazła i dołączyła do swojego amuletu.To byłznak.O, Wielki Lwie Jaskiniowy, to musiał być znak.Ze wszystkich przedmiotów wswoim amulecie ten właśnie ceniła najbardziej. - Durc - usłyszała głos Izy i uniosła wzrok.Radość na twarzystarej kobiety nie była mniejsza niż radość Ayli, chociaż jej oczy były suche. - Durc - dodała Uba szybkimi gestami. - Tak się cieszę.- Durc - powiedział ktoś szyderczo. Ayla podniosła głowę i ujrzała odchodzącego Brouda.Nagleprzypomniała sobie, o czym pomyślała, zastanawiając się, jaki udział mająmężczyźni w poczęciu dzieci.Przeszedł ją zimny dreszcz na myśl, że to możeBroud był odpowiedzialny za poczęcie jej syna.Była zbyt zajęta, aby dostrzecpróbę sił pomiędzy Brunem a Broudem.Młody człowiek nie chciał zgodzić się naprzyjęcie dziecka do klanu, zmusił go do tego dopiero kategoryczny rozkazprzywódcy.Ayla patrzyła, jak odchodził z zaciśniętymi pięściami. Jak on mógł? Broud wchodził coraz głębiej w las, aby jaknajszybciej oddalić się od znienawidzonego miejsca.Jak on mógł? Kopnął gałąź,na próżno próbując rozładować zgromadzone napięcie.Potoczyła się w dół postoku.Jak on mógł? Podniósł wielki konar i cisnął nim przed siebie, trafiając wpień.Powtarzał w myśli to pytanie, waląc pięścią w pokryty mchem kamień.Jakmógł pozostawić ją przy życiu i do tego przyjąć jej syna do plemienia? Jak mógłto zrobić?następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]