[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był tam,w magiczny sposób pochwycony od pasa w górę, uwięziony w płaskim prostokąciejakiegoś tworzywa.Płaskim? Kiedy go odwrócił, zobaczył swój profil.A - kiedyprzytrzymał fotografię niemal prostopadle do linii wzroku, dostrzegł teżpółprofil. - To było w 1848 - mruknął do siebie.- Kiedy miałemdwadzieścia siedem lat i byłem młodszym oficerem Korpusu Wschodnioindyjskiego.Ato są błękitne szczyty gór Goa.Leczyłem się tam.Mój Boże, jak to zrobili? Ikto? Jak ci Etycy zdołali to zdobyć? Agneau najwyraźniej nosił tę fotografię, żeby łatwiej mu byłopytać o Burtona.Prawdopodobnie każdy z łowców miał taką samą, ukrytą w swymręczniku.Szukali go w górze i w dole Rzeki; mogły Ich być tysiące, możedziesiątki tysięcy.Któż wiedział, ilu mieli agentów i jak bardzo chcieli goschwytać? I dlaczego chcieli go schwytać? Schował fotografię do ręcznika, po czym ruszył do chaty.Przezchwilę patrzył na szczyty gór - niepokonaną barierę, po obu stronach otaczającąDolinę Rzeki. Zauważył, że coś zamigotało na tle jaskrawej chmury kosmicznegogazu.Pojawiło się tylko na mgnienie oka i znikło. Kilka sekund później wynurzyło się z nicości, tym razem jakopółkolisty obiekt, i zniknęło znowu.Drugi latający pojazd pojawił się namoment, później znowu; na mniejszej wysokości i rozpłynął tak jak pierwszy. Etycy zabiorą go stąd, a mieszkańcy Sevierii będą sięzastanawiać, dlaczego nagle zapadli w sen. Nie miał już czasu, by wrócić do chaty i budzić pozostałych.Jeśli będzie zwlekał choć przez chwilę dłużej, znajdzie się w pułapce. Zawrócił i pobiegł do Rzeki.Skoczył do wody i popłynął wstronę drugiego brzegu, oddalonego o półtorej mili.Nim jednak przebyłczterdzieści jardów wyczuł nad sobą coś wielkiego.Przewrócił się na plecy.Widział tylko słabe światło gwiazd.Potem, w pustce, pięćdziesiąt stóp ponadnim, pojawił się dysk o średnicy jakichś sześćdziesięciu stóp i zasłonił skraweknieba.Zniknął niemal natychmiast i zjawił się ponownie zaledwie dwadzieściaStóp nad wodą. Dysponowali więc środkami, pozwalającymi w ciemności widzieć naodległość i zauważyli jego ucieczkę. - Dranie! - ryknął do Nich.- I tak mnie nie dostaniecie. Zgiął się wpół i zanurkował.Woda była coraz zimniejsza,zaczynał odczuwać ból w uszach.Oczy miał otwarte, lecz nic nie widział.Naglepchnęła go ścina wody i wiedział, że zmianę ciśnienia spowodowałoprzemieszczenie jakiegoś dużego obiektu. To pojazd zanurzył się za nim. Pozostała mu tylko jedna droga.Dostaną jego zwłoki, ale nicwięcej.Znów Im ucieknie, by zmartwychwstać gdzieś nad Rzeką, by zaatakować Ichjeszcze raz. Otworzył usta i wciągnął wodę do płuc Jedynie najwyższymwysiłkiem woli powstrzymywał się od zamknięcia ust i walki ze śmiercią.Jegoumysł wiedział, że znów będzie żył, lecz komórki organizmu nie.Walczyły o życieteraz, nie w wymyślonej przyszłości.I wyrwały z jego zalanej wodą krtani krzykrozpaczy.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]