[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A czemu nie? - zaoponowa³ Walter.- Indyjscy Dusiciele twierdz¹, ¿e sk³adaj¹ ofiary swojej bogini, ale nie gardz¹ tak¿e obrabowywaniem tych nieszczêœników.Tak¹ tajn¹ organizacjê, maj¹c¹ cechy sekty - rytualne mordy, przysiêgi potwierdzane krwi¹ i ca³¹ resztê - o wiele ³atwiej kontrolowaæ od zwyczajnej z³odziejskiej bandy.- Byæ mo¿e rzeczywiœcie warto rozwa¿yæ tê mo¿liwoœæ, stryju Walterze - przyzna³ uprzejmie Ramzes.- Religijny fanatyzm by³ ju¿ przyczyn¹ niejednej ohydnej zbrodni.Walter wygl¹da³ na ucieszonego.Nieczêsto siê zdarza³o, ¿eby jego pogl¹dy przyjmowano z tak¹ aprobat¹.Zachêcony tym, kontynuowa³ ze wzmo¿onym entuzjazmem:- Przywódcy takiej grupy wcale nie musz¹ byæ - i najczêœciej nie s¹ - prawdziwymi wyznawcami.S¹ cyniczni i podli, jedynym motywem ich dzia³ania jest zysk, a swoich podw³adnych kontroluj¹ za pomoc¹ zabobonnego strachu.Pamiêtajcie, ¿e wszystko zaczê³o siê, gdy nasza m³odzie¿ mia³a odejœæ z papirusem.Czy jest on a¿ tak wartoœciowy, by sk³oniæ kogoœ do zbrodni?- Ach, prawda, nie widzia³eœ go, stryju - zreflektowa³ siê Ramzes.- Przyniosê zwój, dobrze, ojcze?- Tak, oczywiœcie - odpar³ Emerson, ¿uj¹c z posêpn¹ min¹ ustnik fajki.Walter obejrza³ z podziwem nie tylko papirus, lecz tak¿e skrzynkê zaprojektowan¹ przez Davida.Ch³opak a¿ pokraœnia³, s³ysz¹c jego pochwa³y.- Obchodzimy siê z nim bardzo ostro¿nie, proszê pana - wyjaœni³.- Ale uwa¿amy, ¿e warto by na wszelki wypadek zrobiæ kopie.- Ca³kiem s³usznie - zgodzi³ siê z nim Walter i poprawiwszy okulary, pochyli³ siê nad zwojem.Ja te¿ postanowi³am siê mu bli¿ej przyjrzeæ, bo ods³oniêtej akurat winiety przedtem nie widzia³am.Przedstawia³a cztery ma³e niebieskie ma³py z ³apkami z³o¿onymi na okr¹g³ych brzuszkach, siedz¹ce wokó³ stawu.- Duchy jutrzenki - mrukn¹³ Walter, przygl¹daj¹c siê rzêdowi hieroglifów pod malunkiem.- Zadowalaj¹ bogów p³omieniami ze swych ust.- Wystarczy - przerwa³ mu Emerson.- Je¿eli masz ochotê przet³umaczyæ to cholerstwo, Walterze, zrobisz to póŸniej.Na razie obejrzyj fotografie.- Chyba zostawiê to Ramzesowi.W¹tpiê, ¿eby tekst wnosi³ coœ nowego.Wspania³y egzemplarz, ale z pewnoœci¹ nie jest to ¿aden unikat.Czy dla tej domniemanej sekty móg³by mieæ jakieœ szczególne znaczenie?Do pokoju wesz³a Evelyn i stanê³a przy nas.- To ten s³ynny papirus? - zapyta³a.- Urocze te ma³e pawianki.- Wygl¹dasz mi na bardzo zmêczon¹, moja droga - stwierdzi³am.- Usi¹dŸ, nalejê ci herbaty.- To wyczerpanie nie tyle fizyczne, co psychiczne - odpar³a.- Mia³am doœæ d³ug¹ rozmowê z Li¹.Jeszcze nigdy nie zachowywa³a siê tak nierozs¹dnie! A wiesz przecie¿, Amelio, ¿e matce, nawet bardzo poirytowanej, nie³atwo przychodzi odmówienie dziecku czegoœ, czego ono tak bardzo pragnie.Emerson przesta³ ssaæ ustnik fajki i nagle siê o¿ywi³.- Chcia³bym zaproponowaæ pewien kompromis - oznajmi³.S³owo „kompromis” w jego ustach brzmia³o tak niezwykle, ¿e wszyscy wyba³uszyli na niego oczy.Emerson uzna³ to za objaw g³êbokiego zainteresowania i wy³uszczy³ swój pomys³.- Tak czy inaczej, wyje¿d¿acie dopiero za kilka dni.Mo¿e wiêc zorganizowalibyœmy dziewczynce wycieczkê.do Medinet Habu, Deir el Bahari i tak dalej.Bêdziemy zwiedzaæ, chodziæ na przyjêcia i zabawiaæ j¹, a¿ siê zmêczy, a wtedy odeœlemy j¹ do domu jeœli nie zachwycon¹, to w ka¿dym razie mniej rozczarowan¹.Czu³am, ¿e wcale nie posz³oby to tak ³atwo.Sk³onnoœæ do kompromisu jest nieznana m³odym ludziom prawie w tym samym stopniu, co Emersonowi.Jednak jego propozycja mog³a przynieœæ przynajmniej ten skutek, ¿e Lii nie wypada³oby ju¿ tak bardzo narzekaæ na swój los.- I przerwa³byœ prace na ca³e dwa dni? - zdumia³ siê Walter.- Radcliffe! Có¿ za poœwiêcenie!- Tylko bez sarkazmu, bardzo ciê proszê, Walterze - burkn¹³ Emerson z uraz¹.- Oczywiœcie, ¿e nie puszczê was samych.Bêdziemy podró¿owali w du¿ej grupie, niczym jakaœ cholerna banda od Cooka, otoczeni przez.- Przez Daouda - zaœmia³am siê.- To wspania³y kompromis, Emersonie.Musimy te¿ koniecznie pójœæ na kolacjê do Vandergeltów.- doda³am i zwróci³am siê do Evelyn i Waltera: - Byliby bardzo rozczarowani, nie zobaczywszy siê z wami.Poka¿emy Lii Zamek i „Ameliê”, i.- I dom Abdullaha - wtr¹ci³ Ramzes.- Obrazi siê, jeœli nie wst¹pimy do niego.Wiem od Daouda, ¿e Kadija ju¿ wczoraj zaczê³a przygotowywaæ jedzenie.Z manuskryptu H-.i sprowadzi³am œmieræ na tê biedaczkê! - ³ka³a Nefret.Ramzes obj¹³ j¹ i dziewczyna skry³a twarz na jego ramieniu, lecz nie potrafi³by jej teraz ukoiæ, nawet bior¹c spor¹ czêœæ winy na siebie.Jego tak¿e gnêbi³a ta sprawa, odk¹d ujrza³ okaleczone zw³oki i dowiedzia³ siê, kim by³a ofiara.- Wcale niekoniecznie twój apel musia³ staæ siê przyczyn¹ jej œmierci - przekonywa³ Nefret.- To mog³a byæ równie dobrze kara za coœ albo nawet osobista zemsta.- Na pewno nie to drugie.To wszystko za bardzo do siebie pasuje i.jest zbyt straszne.Jak ci ludzie mog¹ tacy byæ, Ramzesie?Otar³a oczy d³oni¹.Ramzes zacz¹³ grzebaæ po kieszeniach, co spowodowa³o, ¿e mimo przygnêbienia Nefret rozeœmia³a siê.- Daj sobie spokój, mój ch³opcze, przecie¿ ty nigdy nie masz chusteczki.Gdzie moja torebka?By³ to idiotyczny przedmiocik uszyty z jakiejœ b³yszcz¹cej tkaniny i wisz¹cy u jej przegubu na z³otej tasiemce.Dziewczyna odsunê³a siê i Ramzes opuœci³ ramiê.W ka¿dym razie bêdzie móg³ potem wspominaæ tê chwilê i czu³oœæ w jej g³osie, gdy powiedzia³a:- Mnie nie zwiedziesz, kochany Ramzesie.Nie jesteœ a¿ tak twardy, na jakiego pozujesz.PrzyjdŸ jeszcze ze mn¹ porozmawiaæ, zanim siê po³o¿ysz.Kiedy wrócili do domu, sir Edward ju¿ tam by³, jak zwykle dobrodusznie uœmiechniêty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]