[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta gra by³a bardzo niebezpieczna.Postanowi³a, ¿e jeszcze siê nad tym zastanowi.Gdy tylko oboje po³o¿yli siê na ³Ã³¿ku, Benjamin przyci¹gn¹³ j¹ do siebie.- Naprawdê ciê pragnê.Stale o tobie myœla³em od tamtej nocy, kiedy byliœmy razem.Lara, jesteœ taka drobna i delikatna.Masz cia³o m³odej kobiety.Bêdziesz moj¹ dziewczynk¹, co?Zacz¹³ przemawiaæ dziecinnym jêzykiem i g³askaæ j¹ po rêce.Pod jego spojrzeniem ust¹pi³a.Palcami czesa³ jej d³ugie, ciemne w³osy.Jego d³oñ zaczê³a b³¹dziæ pod bluzk¹, siêgnê³a do piersi.Lara zamknê³a oczy i wyobrazi³a sobie, ¿e to miêkka rêka Rickersona.Nie by³o porównania.Nawet w jej marzeniach England nie budzi³ ju¿ po¿¹dania.Poza tym miêtosi³ j¹, a nie g³aska³.- Przestañ.To do niczego nie prowadzi.Nie w obecnoœci Josha w drugim pokoju.England zignorowa³ tê uwagê i w³o¿y³ jej rêkê pod spódnicê.Jego oczy zdradza³y po¿¹danie.- On zasn¹³.Nie us³yszy.- Jego rêce posuwa³y siê w górê, do miejsca miêdzy nogami.Lara jêknê³a.Tak d³ugo by³a sama.W u³amku sekundy Benjamin znalaz³ siê na niej.- Rozepnij mi rozporek - zakomenderowa³.W³o¿y³ jej rêkê pod rajstopy i drapa³ paznokciami po wzgórku ³onowym.- Nie - ³agodnie powiedzia³a Lara, œciskaj¹c nogi tak, aby jego rêka nie mog³a wykonaæ ¿adnego ruchu.- Powiedzia³am ci, ¿e nie mo¿emy tego robiæ tutaj.Œciany s¹ cienkie.Innym razem.Pojedziemy do ciebie.Tylko b¹dŸ cierpliwy.- Odwróci³a g³owê do œciany, gdzie sta³a szafa biurowa Emmeta i sprzêt komputerowy.- To za szybko, Benjamin.Nie jestem jeszcze gotowa.Spróbuj zrozumieæ.No i Josh.- Czu³a jego gor¹cy oddech na szyi.Napiera³ na ni¹.To wcale nie jest seksowne, pomyœla³a.Ten cz³owiek nawet jej nie poca³owa³.Poza tym nie pragn¹³ jej, lecz jakiejkolwiek kobiety - dogodnego portu w czasie sztormu.Gdy zacz¹³ odpinaæ jej bluzkê, Lara odepchnê³a go i usiad³a na ³Ã³¿ku.- Powiedzia³am nie - rzek³a stanowczym, choæ cichym g³osem.Nie chcia³a, aby Josh us³ysza³.- Daj spokój, Lara - odezwa³ siê England z t³umion¹ pasj¹, ca³kowicie obojêtny na jej protesty.- No i co takiego siê stanie? Chcê ciebie.Chcê ciê przekonaæ, ¿e tym razem mogê ci daæ rozkosz.Myœla³em o tym przez ca³y dzieñ, wyobra¿a³em sobie, co ci bêdê robi³.- Wsta³ i spuœci³ spodnie.- Przecie¿ ch³opak œpi.Lara zasycza³a:- Przestañ.Innym razem, powiedzia³am.Teraz mam Josha.Na mi³oœæ bosk¹, pochowa³am siostrê!Benjamin spojrza³ na ni¹ z furi¹, za³o¿y³ spodnie i zasun¹³ suwak.- Czy ktoœ inny nie móg³ wzi¹æ tego pieprzonego szczeniaka? Dlaczego ty musia³aœ siê w to wrobiæ? I on ma z tob¹ stale mieszkaæ?Z pocz¹tku by³ mi³y, pomyœla³a Lara, patrz¹c na niego.Taki rozpieszczony i egoistyczny dzieciak z niego.Ale przy bli¿szym poznaniu okazuje siê kwintesencj¹ durnia.Nawet uwaga na temat zaspokojenia jej by³a zwyk³ym ³garstwem.Benjamin England pragn¹³ zadowoliæ tylko jedn¹ osobê: siebie.- IdŸ do domu, Benjamin - powiedzia³a Lara, wœciek³a na siebie, ¿e niepotrzebnie zaczyna³a po raz wtóry.Powinna przecie¿ wiedzieæ, jak to siê skoñczy.Nie mog³a przestaæ myœleæ o detektywie.Zw³aszcza ¿e niedostatki Englanda jeszcze bardziej uwypukla³y zalety Rickersona.- Tak, mój siostrzeniec zostaje ze mn¹.Ch³opak nie ma nikogo prócz mnie, a mnie na nim zale¿y.I dla twojej informacji: zale¿y mi na nim o wiele bardziej ni¿ na tobie.- Aha - odezwa³ siê z ironi¹ w g³osie.- Gówno ciê obchodz¹ moje uczucia.Nie obchodzi ciê, czego pragnê?Teraz Lara nie czu³a nawet gniewu.Ten facet móg³ byæ stypendyst¹ szacownej Fundacji Rhodesa, ale by³ takim gówniarzem, ¿e nie czu³a do niego nic.- WyjdŸ - wycedzi³a, mru¿¹c oczy i patrz¹c na niego zimnymi, szarymi oczami.Takie jej spojrzenie w s¹dzie oznacza³o, ¿e traci³a panowanie nad sob¹.- I nie dzwoñ do mnie wiêcej.Poszukaj sobie swojego klienta-mordercy Thomasa Hendersona.S³yszê, ¿e znów jest na wolnoœci.- Doskonale - warkn¹³.- Ta uwaga o Hendersonie by³a niepotrzebna.Droga Lara ma prokuratorskie nawyki.To nieuleczalne.Zapomnia³aœ, ¿e jesteœ sêdzi¹?Zrobi³ pirueta w swoich drogich w³oskich butach i znikn¹³ w holu.Jego kroki zadudni³y po go³ym parkiecie.Trzasn¹³ drzwiami.Lara podskoczy³a na dŸwiêk zatrzaskiwanych drzwi, po czym opad³a na wznak.Po³o¿y³a sobie na piersi poduszkê i przytuli³a siê do niej.Przypuszczalnie mia³a zbyt wysokie aspiracje towarzyskie, spotykaj¹c siê z takimi ludŸmi sukcesu jak England.Ich ego by³o jak balon.Nie potrzebowali jej; byli zakochani w sobie.Lara zawsze uto¿samia³a siê z prostymi ludŸmi.Jej rodzice tacy byli.Rickerson natomiast.Powiedzia³a sobie, ¿e musi przestaæ ci¹gle siê do niego odwo³ywaæ.Zaczê³a wspominaæ wszystkie pi¹tkowe wieczory, przesiedziane samotnie w domu.Wszystkie sylwestry, które by³y i minê³y.Pozosta³o jej tylko podgl¹daæ przez szparê w firankach, jak Ivory wsiada do samochodu Charleya.Ona nigdy nie mia³a randki w pi¹tek wieczorem, ten najwa¿niejszy wieczór na randki.Nawet gdy umawia³a siê z jakimœ ch³opcem, on proponowa³ poniedzia³ek albo wtorek, ka¿dy wieczór prócz pi¹tku.Ivory by³a œliczna.Spotyka³a siê z przystojnym pi³karzem.Jej starsza siostra by³a najpewniejsz¹ siebie osob¹ w klasie, ale ca³kowicie pozbawion¹ pewnoœci w ¿yciu towarzyskim i w kontaktach z ch³opcami.Lara powstrzyma³a te myœli.Ivory nie ¿yje, ona ¿yje.Do pokoju wszed³ Josh w spodniach od pid¿amy.Piêœci¹ pociera³ oczy.- Co siê sta³o? - spyta³.- Us³ysza³em trzask drzwi.- Och, nie przejmuj siê.To Benjamin wyszed³.Josh ju¿ zawraca³ do sypialni, ale stan¹³ w drzwiach i nie patrz¹c na Larê powiedzia³:- Chcia³em.I zamilk³.- Tak, Josh?- Chcia³em tylko powiedzieæ, ¿e wiele dla mnie znaczy, ¿e wziê³aœ mnie stamt¹d - to jest z tego zastêpczego domu - i ¿e troszczysz siê o mnie.Odwróci³ g³owê i spojrza³ przez ramiê niebieskimi, przenikliwymi oczami, tak przypominaj¹cymi oczy Ivory.W chwilê póŸniej wyszed³.Rickerson zatelefonowa³ do Lary o ósmej nastêpnego rana, w³aœnie gdy wybiega³a z domu, by odwieŸæ Josha do szko³y.Mia³a przed sob¹ d³ug¹ drogê i spieszy³a siê, ¿eby zd¹¿yæ do s¹du.Powiedzia³a mu wiêc, ¿e do niego zadzwoni, jeœli nie ma jej teraz nic pilnego do zakomunikowania.W trakcie krótkiej rozmowy pomyœla³a, ¿e powinna mu przekazaæ informacjê o „specu od gier”.- Potrzebujê twojej pomocy - powiedzia³ szybko Rickerson.- Muszê ustaliæ, gdzie przebywa syn Evergreena, a tego nie znalaz³em w jego aktach personalnych.Zdoby³em je w koñcu, ale dane pochodz¹ z czasów, gdy jego syn chodzi³ do szko³y.¯adna z tych informacji nie jest ju¿ aktualna.- Nie mam pojêcia, gdzie on teraz jest.- Lara przypomnia³a sobie rozmowê z Irene Murdock.- S³uchaj, muszê wyjœæ, bo siê spóŸniê.Postaram siê sprawdziæ i zadzwoniê do ciebie, ale Ted.- Tak?- Musisz daæ sobie spokój z mieszaniem w to Evergreena.On nie utyka i ca³a ta konstrukcja myœlowa jest gówno warta.Zgadzam siê z tob¹ co do tego, ¿e musi to byæ ktoœ pracuj¹cy w s¹dzie, ale z pewnoœci¹ nie Evergreen.To móg³by byæ ka¿dy.Szlag by trafi³ - zaklê³a w myœlach, rzucaj¹c w biegu s³uchawkê.Josh czeka³ pod drzwiami.SpóŸni siê do s¹du.Nagle postanowi³a na przekór wszystkiemu zrelaksowaæ siê.Posz³a wolnym krokiem w stronê parkingu, rozkoszuj¹c siê porannym powietrzem i s³oñcem.Niech sobie czekaj¹ - powiedzia³a w duchu.Popatrzy³a na id¹cego obok siostrzeñca.Istniej¹ priorytety w ¿yciu - orzek³a - a ona wreszcie natrafi³a na jeden z nich, i tylko to siê liczy³o.Kariera karier¹, kochanek kochankiem, ale osoba, która naprawdê potrafi kochaæ - a teraz pojê³a, ¿e Josh potrafi - zdolna do odwzajemnienia uczuæ, nale¿y do rzadkoœci.Jej serce przepe³ni³a radoœæ.W gruncie rzeczy nie potrzebowa³a mê¿czyzny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]