[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na wozy, kumotrzy! Wozamiich rozjedziemy!- Geralt! - krzyknê³a nagle Yennefer, kurcz¹c zwi¹zanenogi i nag³ym rzutem wpychaj¹c je pod wóz, pod wykrêcone doty³u, skrêpowane rêce wiedŸmina.- Znak Ingi! Przepalaj!Wyczuwasz powróz? Przepalaj, do cholery!- Na œlepo? - jêkn¹³ Geralt.- Poparzê ciê, Yen!- Sk³adaj Znak! Wytrzymam!Us³ucha³, poczu³ mrowienie w palcach, z³o¿onych w ZnakIngi tu¿ nad zwi¹zanymi kostkami czarodziejki.Yenneferodwróci³a g³owê, wgryz³a siê w ko³nierz kubraczka t³umi¹cjêk.Smocz¹tko, piszcz¹c, t³uk³o skrzyde³kami u jej boku.- Yen!- Przepalaj! - zawy³a.Wiêzy puœci³y w momencie, gdy obrzydliwy, mdl¹cy odórprzypiekanej skóry sta³ siê nie do wytrzymania.Dorregaraywyda³ z siebie dziwny odg³os i zemdla³, obwis³y w pêtach uko³a wozu.Czarodziejka, skrzywiona z bólu, wyprê¿y³a siê, unosz¹cwoln¹ ju¿ nogê.Krzyknê³a wœciek³ym, pe³nym bólu i z³oœcig³osem.Medalion na szyi Geralta zatarga³ siê jak ¿ywy.Yennefer wyprê¿y³a udo i machnê³a nó¿k¹ w stronêszar¿uj¹cych wozów ho³opolskiej milicji, wykrzycza³azaklêcie.Powietrze zatrzeszcza³o i zapachnia³o ozonem.- O, bogowie - jêkn¹³ Jaskier w podziwie.- Có¿ to bêdzieza ballada, Yennefer!Zaklêcie, rzucone zgrabn¹ nó¿k¹, nie ze wszystkim uda³osiê czarodziejce.Pierwszy wóz, wraz ze wszystkim, co siê nanim znajdowa³o, nabra³ po prostu kaczeñcowo ¿Ã³³tej barwy,czego ho³opolscy wojownicy w zapale bitewnym nawet niezauwa¿yli.Z drugim wozem posz³o lepiej - ca³a jego za³oga wokamgnieniu zmieni³a siê w ogromne, kostropate ¿aby, które,rechoc¹c uciesznie, rozkica³y siê na wszystkie strony.Wóz,pozbawiony kierownictwa, przewróci³ siê i rozlecia³.Konie,r¿¹c histerycznie, umknê³y w dal, wlok¹c za sob¹ u³amanydyszel.Yennefer zagryz³a wargi i ponownie zamacha³a nó¿k¹ wpowietrzu.Kaczeñcowy wóz, wœród skocznych tonów muzyki,dobiegaj¹cej sk¹dœ z góry, rozp³yn¹³ siê nagle w kaczeñcowydym, a ca³a jego obsada klapnê³a w trawê, og³upia³a, tworz¹cmalownicz¹ kupê.Ko³a trzeciego wozu z okr¹g³ych zrobi³y siêkwadratowe i skutek by³ natychmiastowy.Konie stanê³y dêba,wóz wywali³ siê, a ho³opolskie wojsko wykuli³o siê iposypa³o na ziemiê.Yennefer, ju¿ z czystej mœciwoœci,macha³a zawziêcie nog¹ i krzycza³a zaklêcia, zamieniaj¹cHo³opolan na chybi³ trafi³ w ¿Ã³³wie, gêsi, stonogi,flamingi i pasiaste prosiêta.Zerrikanki wprawnie imetodycznie dorzyna³y pozosta³ych.Smok, poszarpawszy wreszcie sieæ na strzêpy, zerwa³ siê,za³opota³ skrzyd³ami, zarycza³ i pomkn¹³, wyci¹gniêty jakstruna, za ocala³ym z pogromu, umykaj¹cym szewcem Kozojedem.Kozojed pomyka³ jak jeleñ, ale smok by³ szybszy.Geralt,widz¹c rozwieraj¹c¹ siê paszczê i b³yskaj¹ce zêby, ostre jaksztylety, odwróci³ g³owê.Us³ysza³ makabryczny wrzask iobrzydliwy chrzêst.Jaskier krzykn¹³ zduszonym g³osem.Yennefer, z twarz¹ bia³¹ jak p³Ã³tno, zgiê³a siê w pó³,wykrêci³a w bok i zwymiotowa³a pod wóz.Zapad³a cisza, przerywana jedynie okazjonalnym gêganiem,kumkaniem i pokwikiwaniem niedobitków ho³opolskiej milicji.Vea, uœmiechniêta nie³adnie, stanê³a nad Yennefer,szeroko rozstawiwszy nogi.Zerrikanka unios³a szablê.Yennefer, blada, unios³a nogê.- Nie - powiedzia³ Borch, zwany Trzy Kawki, siedz¹cy nakamieniu.Na kolanach trzyma³ smocz¹tko, spokojne izadowolone.- Nie bêdziemy zabijaæ pani Yennefer - powtórzy³ smokVillentretenmerth.- To ju¿ nieaktualne.Co wiêcej, terazjesteœmy wdziêczni pani Yennefer za nieocenion¹ pomoc.Uwolnij ich, Vea.- Rozumiesz, Geralt? - szepn¹³ Jaskier, rozcieraj¹czdrêtwia³e rêce.- Rozumiesz? Jest taka staro¿ytna ballada,o z³otym smoku.Z³oty smok mo¿e.- Mo¿e przybraæ ka¿d¹ postaæ - mrukn¹³ Geralt.- Równie¿ludzk¹.Te¿ o tym s³ysza³em.Ale nie wierzy³em.- Panie Yarpenie Zigrin! - zawo³a³ Villentretenmerth dokrasnoluda uczepionego pionowej ska³y na wysokoœcidwudziestu ³okci nad ziemi¹.- Czego tam szukacie?Œwistaków? Nie jest to wasz przysmak, jeœli dobrze pamiêtam.ZejdŸcie na dó³ i zajmijcie siê Rêbaczami.Potrzebuj¹pomocy.Nie bêdzie siê ju¿ zabijaæ.Nikogo.Jaskier, rzucaj¹c niespokojne spojrzenia na Zerrikanki,czujnie kr¹¿¹ce po pobojowisku, cuci³ wci¹¿ nieprzytomnegoDorregaraya.Geralt smarowa³ maœci¹ i opatrywa³ poparzonekostki Yennefer.Czarodziejka sycza³a z bólu i mrucza³azaklêcia.Uporawszy siê z zadaniem, wiedŸmin wsta³.- Zostañcie tu - powiedzia³.- Muszê z nim porozmawiaæ.Yennefer krzywi¹c siê wsta³a.- Idê z tob¹, Geralt - wziê³a go pod rêkê.- Mogê?Proszê, Geralt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]