[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie uda³o siê nam równie¿ przekazaæ ¿adnych danych, by ratownicy mogli nas zlokalizowaæ.Wreszcie, up³ynie co najmniej jeden dzieñ, a mo¿e wiêcej, zanim moi ludzie zaczn¹ uwa¿aæ nas za zaginionych.Potem bêd¹ przeczesywaæ ogromn¹ pó³nocn¹ czêœæ rezerwatu.Zreszt¹ nie ma tutaj zbyt wielu ludzi.Móg³bym przytoczyæ jeszcze wiele powodów, medyku.- Jedn¹ z przyczyn mo¿e byæ sabota¿? - przypuœci³ Jellico.Asaki wzruszy³ ramionami.- Mo¿liwe.Wiem, ¿e nie wszêdzie mnie kochaj¹.Ale te¿ mo¿e akurat tutaj, nie tak znów daleko od moczarów Mygra, coœ fatalnie dzia³a na oblatywacze.Myœleliœmy, ¿e okolice jeziora w kraterze s¹ bezpieczne, wolne od wp³ywu œmiercionoœnych bagien, ale, byæ mo¿e, pomyliliœmy siê.Jednak sam zmieni³eœ trasê podró¿y - pomyœla³ Dan, choæ nie powiedzia³ tego g³oœno.Czy to jeszcze jedna próba wpl¹tania ich w prywatne k³opoty Naczelnego Stra¿nika? - zastanawia³ siê.Chocia¿ ukartowana z góry katastrofa oblatywacza wyda³a mu siê nazbyt drastycznym posuniêciem w grze, jak¹ prowadzi³ Asaki.W ten sposób zostali jednak zmuszeni do pieszej wêdrówki przez góry.Asaki przyst¹pi³ do wy³adunku awaryjnych zapasów z rozbitego oblatywacza.Przydzieli³ ka¿demu torbê podró¿n¹ z prowiantem.Jednak gdy s³aniaj¹cy siê na nogach pilot wyci¹gn¹³ zasilane skafandry ochronne, a Jellico zamierza³ rozdaæ je ludziom, Naczelny Stra¿nik potrz¹sn¹³ g³ow¹, polecaj¹c zostawiæ.- Góry zas³aniaj¹ s³oñce, tote¿ obawiam siê, ¿e zasilacze nie na³aduj¹ siê i skafandry nie podzia³aj¹ d³ugo.Jellico rzuci³ jeden ze skafandrów na dziób oblatywacza i nacisn¹³ guzik koñcem lufy og³uszacza.Potem rzuci³ kamieniem w wisz¹cy skafander.Gdy kamieñ str¹ci³ na ziemiê skafander, zrozumieli, ¿e sil¹ pola magnetycznego, która powinna odparowaæ uderzenie, nie zadzia³a³a.- No tak, piêknie! - Tau otworzy³ swoj¹ torbê podró¿n¹, by zapakowaæ koncentraty.Potem uœmiechn¹³ siê krzywo.- Nie mamy uprawnieñ do zabijania zwierz¹t.Czy zap³acisz za nas grzywnê, jeœli zostaniemy zmuszeni do zastrzelenia w obronie w³asnej jakiegoœ zwierzêcia?Ku zdumieniu Dana Naczelny Stra¿nik rozeœmia³ siê.- Nie przebywamy na obszarze rezerwatu, medyku.Prawa myœliwskie nie obejmuj¹ dzikich terenów.Ale chcia³bym zasugerowaæ, byœmy wspólnie poszukali jaskini, zanim zapadnie zmrok.- Z powodu lwów? - zapyta³ Jellico.Danowi, który wci¹¿ nie móg³ zapomnieæ prêgowanej bia³o-czarnej bestii wywo³anej z ciemnoœci przez Lumb-rilo, nie spodoba³a siê ta myœl.Co prawda byli nieŸle uzbrojeni - omiót³ spojrzeniem mê¿czyzn sprawdzaj¹cych broñ.Mieli iglicznik, który niós³ Asaki, i drugi, który przewiesi³ przez ramiê pilot.Kapitan i medyk byli uzbrojeni w blastery, miotacze i og³uszacze.Obaj rozwa¿ali, czy pos³u¿yæ siê rêczn¹ broni¹ w razie ataku bestii.Ale przecie¿ byli i tak wystarczaj¹co uzbrojeni, by os³abiæ zapa³ lwa do poœcigu.- Lwy, grazy, ma³py skalne.- Asaki zawi¹za³ torbê podró¿n¹.- Wszystkie s¹ drapie¿cami lub zabójcami.Grazy grasuj¹ stadami, ale najpierw wysy³aj¹ zwiadowcê na rekonesans.A s¹ tak ogromne i groŸne, ¿e nie posiadaj¹ wrogów.Lwy za to s¹ inteligentne i przebieg³e, a ma³py skalne s¹ niebezpieczne z innego powodu.Na szczêœcie nie potrafi¹ zachowaæ ciszy.Kiedy zwietrz¹ zdobycz, zawsze ostrzegaj¹ ofiarê o swoim ataku.Gdy wspinali siê po zboczu, na którym rozbi³ siê oblatywacz, uœwiadomili sobie, ¿e Asaki mia³ racjê uwa¿aj¹c, ¿e zamiast czekaæ na niepewny ratunek, powinni spróbowaæ sami wydostaæ siê z opresji.Nie wspominaj¹c ju¿ o obawie, ¿e oblatywacz ratunkowy rozbije siê równie¿ w tej niebezpiecznej strefie, przekonali siê naocznie - gdy wspiêli siê wy¿ej - ¿e ich w³asny wrak nie zostawi³ na ziemi ¿adnego œladu widocznego z powietrza.Im wy¿ej byli, tym mniej ró¿ni³ siê od otaczaj¹cych go g³azów.Dan wlók³ siê nieco z ty³u, a kiedy przyœpieszy³, by dogoniæ grupê, zobaczy³, ¿e Jellico obserwuje przez lornetkê odleg³e moczary Mygra.Dogoni³ kapitana, który opuœci³ lornetkê i powiedzia³:- Wyjmij nó¿, Thorson i przy³Ã³¿ go do tych ska³! - Wskaza³ okr¹g³y czarny pagórek niedaleko od œcie¿ki.Dan wyci¹gn¹³ pos³usznie nó¿ z pochwy.Wtem - ku jego zdumieniu - jakaœ potworna si³a wyrwa³a mu nó¿ z rêki i stalowe ostrze uderzy³o prosto w ska³ê.- Ska³y s¹ magnetyczne!- Tak.To wyjaœnia katastrofê.Jak równie¿ i to! - Jellico wyj¹³ kompas i zademonstrowa³, ¿e jego ig³a zupe³nie oszala³a.- Zatem musimy kierowaæ siê wed³ug po³o¿enia tego ³añcucha górskiego - rzek³ Dan z udawan¹ pewnoœci¹.- Chyba tak.Ale mo¿e siê okazaæ, ¿e wpadliœmy w tarapaty, gdy skierujemy siê przez omy³kê za zachód - Jellico opuœci³ lornetkê zawieszon¹ na szyi.- Jeœli ktoœ spowodowa³ celowo awariê naszego oblatywacza - zacisn¹³ usta i wysun¹³ szczêkê, a na jego twarzy wykwit³ dobrze znany rumieniec gniewu - bêdzie musia³ odpowiedzieæ na wiele pytañ, i to prêdko!- Czy¿by Naczelny Stra¿nik, sir?- Nie wiem.Po prostu nie wiem - odburkn¹³ kapitan w odpowiedzi, poprawi³ ekwipunek i ruszy³ dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]