[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dotknê³a rêk¹ œciany na prawo i szybko j¹ cofnê³a.Odnios³a wra¿enie,¿e wsadzi³a palec w kupê szlamu.Z przodu dobieg³o wibruj¹ce wezwanie.Jesionna przyspieszy³a.St¹pa³a ostro¿nie, bo obawia³a siê, ¿e szlam ze œcian pokrywa równie¿ pod³ogê.Czu³a nieprzezwyciê¿ony wstrêt do tego b³ota, ale jeszcze raz dotknê³a œciany i przesuwa³a po niej rêk¹, maj¹c nadziejê, ¿e dotyk zast¹pi jej wzrok i ¿e wyczuje ka¿d¹ zmianê w podziemnym korytarzu.Uderzy³a siê boleœnie w tward¹ œcianê tam, gdzie nie powinno jej byæ.Oczywiœcie, powiedzia³a sobie, tutaj tunel skrêca.Œwiergot M¹drusi znów wezwa³ j¹ z przodu, od lewej strony.Jesionna posz³a tam, sk¹d dochodzi³.W koñcu dostrzeg³a przelotnie jakiœ blask.Pospieszy³a w kierunku tej bladej wyrwy w œcianie mroku, wysz³a z korytarza i znalaz³a siê w pomieszczeniu nieco wiêkszym ni¿ to, które niedawno opuœci³a.M¹drusia czeka³a tam na ni¹.Podnios³a na dziewczynê wielkie, okr¹g³e oczy.Jesionna wyczu³a, ¿e jej towarzyszka czuje siê tu nieswojo i ¿e potrzebuje obecnoœci jakiejœ innej istoty dla nabrania otuchy.Blade œwiat³o dociera³o z rzêdu znanych ju¿ dziewczynie prêtów, choæ niektóre by³y ciemne i bezu¿yteczne, pewnie siê ju¿ wypali³y.Prêty tkwi³y na ciê¿kich, prostok¹tnych kamiennych skrzyniach.Najmniejsza z nich wygl¹da³a na wy¿sz¹ od Jesionny.Sta³y w dwóch rzêdach, miêdzy którymi by³o przejœcie.M¹drusia poci¹gnê³a j¹ w tê stronê.Boki i wieko ka¿dej skrzyni pokrywa³o mnóstwo symboli.Podejrzewaj¹c, ¿e znajduje siê na miejscu czyjegoœ wiecznego spoczynku, dziewczyna zadr¿a³a, chocia¿ nigdy nie s³ysza³a o takim sposobie chowania zw³ok.Mimo to chêtnie ruszy³a za M¹drusi¹ tym przejœciem, powodowana ciekawoœci¹.Jeœli w kufrach spoczywa³y szcz¹tki budowniczych tego staro¿ytnego miasta, czy w jakiœ sposób mo¿na siê dowiedzieæ, kim oni byli? Na ¿adnej z kamiennych tabliczek zgromadzonych przez Zazar nie by³o ilustracji - tylko stylizowane pismo.Lud Bagien karmi³ swoimi zmar³ymi mieszkañców g³êbin, nie oddaj¹c im czci po œmierci.Jesionna naliczy³a piêædziesi¹t skrzyñ, po dwadzieœcia piêæ z ka¿dej strony.Zauwa¿y³a, ¿e ozdoby ka¿dej z niech w jakiœ sposób ró¿ni³y siê od pozosta³ych.Kiedy dotar³y do przeciwleg³ego krañca pomieszczenia, zobaczy³a w œcianie nastêpny ciemny otwór.Teraz M¹drusia nie pobieg³a do przodu, lecz trzyma³a siê blisko dziewczyny.Co jakiœ czas dotyka³a jej ³apk¹, jakby czerpi¹c pociechê z jej obecnoœci.Korytarz z przodu by³ równie ciemny jak ten, z któr¹ go Jesionna w³aœnie wysz³a.Kiedy opuœci³y oœwietlon¹ bladym œwiat³em komnatê, musia³a zaufaæ losowi.Nie mog³a byæ pewna, z jakiego kierunku przysz³y, podejrzewa³a jednak, ¿e znajduj¹ siê teraz pod dnem jeziora.W oddali znowu pojawi³o siê s³abe œwiat³o.Ju¿ po chwili obie podró¿niczki stanê³y przed prowadz¹cymi w górê kamiennymi schodami, podobnymi do tych, którymi zesz³y do tunelu.Teraz M¹drusia opuœci³a dziewczynê, biegn¹c do przodu z zapa³em wskazuj¹cym, ¿e mo¿e niebawem wydostan¹ siê z tego podziemnego labiryntu.I rzeczywiœcie wysz³y; tym razem nie musia³y podnosiæ ¿adnych kamiennych bloków, wystarczy³o ostro¿nie przecisn¹æ siê przez gruzy.S¹dz¹c po wygl¹dzie roœlinnoœci, dotar³y wreszcie do skraju Bagien, do innej wyspy lub pasa twardego gruntu; rozci¹ga³y siê tu takie same zniszczone przez czas ruiny, jak na poprzedniej wyspie, lecz znacznie mniejsze.Jesionna zatrzyma³a siê.Mo¿e naprawdê ma bardzo wa¿ny powód, ¿eby wróciæ tu w przysz³oœci; mo¿e powinna u¿yæ Prowadz¹cego-do-domu.Wyj¹wszy go z sakiewki u pasa, po³o¿y³a na niewielkim fragmencie zrujnowanego muru w prostej linii do wyjœcia z tunelu.Dotknê³a magicznego przewodnika, by umo¿liwiæ mu w przysz³oœci lokalizacjê tego miejsca.Odetchnê³a g³êboko, zamknê³a oczy i przycisnê³a rêkê do kwadratowej deseczki.Najlepiej jak umia³a wyobrazi³a sobie punkty orientacyjne, które mog¹ obudziæ moc niezwyk³ego przyrz¹du.Tam sta³ zaokr¹glony kamieñ, na którym tkwi³a para rzeŸbionych stóp, choæ nie podtrzymywa³y one ani nóg, ani reszty cia³a.Tak, tak i tak! Dziewczyna nie otwiera³a oczu, ¿eby nie zak³Ã³ciæ przep³ywu si³y.Szeptem wypowiedzia³a zaklêcie, jedno z pierwszych, których musia³a siê nauczyæ.Zrobi³o siê jej lekko na sercu, gdy kawa³ek drewna pod jej rêk¹ zacz¹³ siê rozgrzewaæ.Kiedy wymówi³a ostatnie dziwne s³owo w dawno zapomnianym jêzyku, milcza³a chwilê.Ogarnê³a j¹ wielka radoœæ z sukcesu.Zazar nauczy³a j¹ bardzo niewielu czarów i dziewczyna nigdy nie wiedzia³a, dlaczego.Teraz naprawdê ucieszy³a siê, ¿e umie pos³ugiwaæ siê magicznym przewodnikiem.Czuj¹c siê nieco bezpieczniej, w³o¿y³a czarodziejsk¹ deseczkê z powrotem do sakiewki u pasa i rozejrza³a siê woko³o, szukaj¹c spojrzeniem M¹drusi.Jednak istotka zniknê³a; mo¿e znów pobieg³a do przodu.Dziewczyna spróbowa³a powtórzyæ znajome wezwanie i jednoczeœnie stworzyæ w myœli obraz towarzyszki, ale nie otrzyma³a odpowiedzi.Zrobi³a krok do przodu i omal nie krzyknê³a, bo natrafi³a na cia³o! Œciœle mówi¹c, na szcz¹tki.Jesionna ostro¿nie obesz³a koœci - wszystko, co zosta³o z nieznajomego mê¿czyzny.Ciekawoœæ jednak wziê³a w niej górê nad ostro¿noœci¹.Przyjrza³a siê resztkom odzie¿y, z kosztownej ciemnofioletowej tkaniny, jakiej dziewczyna nigdy dot¹d nie widzia³a.Natomiast buty, pas, wszystko, co by³o wykonane ze skóry - zniknê³o razem z cia³em.Zmusi³a siê, ¿eby nie myœleæ, jacy padlino¿ercy ogo³ocili te zw³oki.Zauwa¿y³a, ¿e jedna z nóg jest z³amana i nabra³a pewnoœci, ¿e nie sta³o siê to poœmierci nieznajomego.Nadal nosi³ bransoletê nad ³okciem.Dotknê³a jej.Bransoleta wsunê³a siê do rêki Jesionnej tak ³atwo, jak gdyby zmar³y sam jej j¹ da³.Bransoletê wyrzeŸbiono z jednego kawa³ka mlecznobia³ego, przezroczystego kryszta³u, mieni¹cego siê wszystkimi barwami têczy.Ozdoba zalœni³a, gdy dziewczyna obróci³a j¹ w rêce.- Bêdê j¹ nosi³a przez pamiêæ o tobie, kimkolwiek by³eœ - powiedzia³a g³oœno.A potem, czuj¹c siê trochê g³upio, ¿e przemawia do zmar³ego, w³o¿y³a bransoletê i znowu zaczê³a szukaæ M¹drusi.Bez powodzenia.Kiedy Jesionna zda³a sobie sprawê, ¿e zosta³a sama, do jej serca znów wkrad³ siê niepokój.Chocia¿ niejeden raz wyrusza³a w nieznane, id¹c œladem Zazar, teraz by³o zupe³nie inaczej.Ogarnê³o j¹ poczucie straty tak wielkiej, jak nigdy dot¹d.Podziwia³a i obawia³a siê Zazar, lecz z M¹dr¹ Niewiast¹ nie ³¹czy³a jej ¿adna g³êboka wiêŸ.Kazi zawsze by³a wrogo do niej nastawiona, podobnie jak reszta Ludu Bagien.Natomiast M¹drusia, któr¹ pocz¹tkowo uwa¿a³a za zwierz¹tko, niepostrze¿enie sta³a siê ulubion¹ towarzyszk¹.Jesionna pokocha³a tê inteligentn¹ istotkê.Dwukrotnie spróbowa³a w taki sam sposób jak Zazar przywo³aæ ma³¹ stra¿niczkê ruin na jeziorze.Nie otrzyma³a odpowiedzi, wiêc uzna³a, ¿e zosta³a sama.Pewnie kiedy Jesionna ustawia³a Prowadz¹cego-do-domu, M¹drusia wycofa³a siê do tunelu i teraz prawdopodobnie wraca³a do schronienia na wyspie.Dziewczyna wiedzia³a, co ma zrobiæ.Zrozumia³a te¿, ¿e M¹drusia zaprowadzi³a j¹ na drogê, któr¹ ona, Jesionna, ma odt¹d pod¹¿aæ.Musi spróbowaæ pomóc Kazi i dowiedzieæ siê od niej, co siê sta³o z Zazar.Zazwyczaj blade s³oñce mocno œwieci³o na niebie, zupe³nie jakby chcia³o rozgrzaæ ca³¹ ziemiê.Jesionna przenios³a spojrzenie poza kamienne szcz¹tki i zobaczy³a wyspê.Jeœli skrêci w lewo, z czasem znajdzieœlady Kazi, którymi bêdzie mog³a pójœæ.Przynajmniej usta³ warkot bêbnów.Ale to mo¿e równie dobrze okazaæ siê groŸb¹, jak b³ogos³awieñstwem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]