[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opinia George'ama ogromn¹ wagê na posiedzeniach rady wojennej.W przypadkach zaœ takich,jak ten, w³aœciwie tylko jego zdanie siê liczy.No, mnie te¿ trochês³uchaj¹.Nic nie stanie siê te¿ Carlosowi.Ani Mario.Kiwnê³a g³ow¹.By³a niemal zupe³nie spokojna.- Wiecie ju¿ o naszym synku.- Tak.Kiedy go porwali?- Pó³ roku temu.- I nie domyœlasz siê, gdzie go mog¹ trzymaæ?- Nie.- Spokój wyparowa³, wróci³o zdenerwowanie.- Wiem, ¿e gdzieœ wJugos³awii.Major Cipriano chcia³ go wywieŸæ z W³och.Nie mam pojêciadlaczego.- A ja mam.S¹ pewne sprawy, na które nawet Cipriano we W³oszech siê niewa¿y.Sk¹d wiesz, ¿e dziecko jest tutaj?- Dwa razy pozwolili Carlosowi go zobaczyæ.Wtedy, kiedy odmówi³amwspó³pracy, bo uwa¿a³am, ¿e mój synek nie ¿yje.Ale nie wiem, gdzie jest.- Tak.Rozumiem.To nie ma znaczenia - rzek³ Petersen.- Nie ma znaczenia! - Lorraine zmieni³a siê w k³êbek nerwów.Oczy mia³ape³ne ³ez.George wyj¹³ z ust swe paskudnie œmierdz¹ce cygaro i powiedzia³:- Peter chcia³ ci daæ do zrozumienia, ¿e i tak dowie siê od Cipriano.- I tak siê dowie.- urwa³a, kiwnê³a g³ow¹ i wzdrygnê³a siê odruchowo.- Mamy twoje ksi¹¿ki kodowe, Lorraine - mówi³ dalej Petersen.- Przeszukaliœmy twój pokój przed po³udniem, kiedy ciê nie by³o.- Przeszukaliœcie jej pokój?! - oburzy³a siê Sarina.- Jakim prawem.Petersen wsta³ i otworzy³ drzwi.- Do widzenia - rzuci³ krótko.- Przepraszam, zapomnia³am.Nie.- Obieca³aœ.- Czy nigdy nikomu nie dajesz szans na poprawê?Nie odpowiedzia³.Zamkn¹³ drzwi i usiad³.- Podwójne dno w torbie to w dzisiejszych czasach straszny prze¿ytek.S¹dzê jednak, ¿e ani tobie, ani Cipriano nie œni³o siê nawet, ¿e ktoœbêdzie ciê podejrzewaæ.W tej ksi¹¿ce nie ma nazwisk, ale nazwiska nie s¹nam potrzebne.S¹ numery kodów, sygna³y wywo³awcze i godziny nadawania.Ju¿wkrótce wpadn¹ w nasze sid³a.- A wtedy? - spyta³a Lorraine.George znów wyj¹³ z ust cygaro.- Nie zadawaj g³upich pytañ.- Powiedz mi, Lorraine, czy nie wiedzia³aœ, po co ciê wysy³aj¹ w góryPrenj? Tak, wiedzia³aœ oczywiœcie, co masz robiæ, ale nie dlaczego.Có¿,Cipriano dobrze zdawa³ sobie sprawê z tego, ¿e znacie siê z JamieHarrisonem i ¿e on ci bezgranicznie ufa.W koñcu tyle lat by³aœ jego oddan¹sekretark¹.Harrison nigdy nie pos¹dza³by ciebie o grê na dwa fronty: oprzesy³anie wiadomoœci od naszych wiernych przyjació³ czetników w Bihaciudo majora Cipriano w Rzymie, czy gdzieœ tam, które to wiadomoœci on z koleiprzesy³a³by oddzia³om Murge.Prawdziwym powodem, dla którego znalaz³aœ siêz nami, jest jednak to, ¿e zniszczyliœmy im obydwa przekaŸniki dalekiegozasiêgu.Maj¹c sprzêt niewielkiej mocy, mogliby co najwy¿ej bardzosporadycznie nawi¹zywaæ kontakty z Rzymem.Za to góra Prenj oddalona jestod Bihacia ledwie o dwadzieœcia kilometrów i ka¿dy nadajnik obejmuje j¹swoim zasiêgiem, zgadza siê? - Petersen przerwa³ i coœ chwilê rozwa¿a³.-Tak, to chyba wszystko.Nie, jeszcze jedno.- Uœmiechn¹³ siê.- Jeszczejedno.Chodzi o sprawê czysto osobist¹.Gdzie pierwszy raz spotka³aœCarlosa?- Na Isle of Wight, tam, gdzie siê urodzi³am.P³ywa³ na jachcie w Cowes.- Naturalnie.Oczywiœcie.Mówi³ mi, ¿e przed wojn¹ czêsto tam ¿eglowa³.Mam nadziejê, ¿e po wojnie oboje siê tam wybierzecie.- Czy.Czy Carlosowi nic siê nie stanie, majorze Petersen? - spyta³a.- Jeœli do genera³a brygady zwracasz siê per "George", do majora mów"Peter".Dlaczego mia³oby mu siê coœ staæ? Carlos jest czysty.Z punktuwidzenia wojskowego i cywilnego prawa w³oskiego nie pope³ni³ ¿adnegoprzestêpstwa.Przy odrobinie szczêœcia mamy szansê spotkaæ siê z nim jutrowieczorem.- Co?! Spotkamy siê z Carlosem?! - Jej twarz zmieni³a siê nie dopoznania.Petersen popatrzy³ na Sarinê.- Mia³aœ racjê.Bez dwóch zdañ.- Nie wyjaœni³, w czym mia³a racjê.-Tak, spotkamy siê z Carlosem.Dotychczas nie wdawa³ siê z nikim wewspó³pracê, ale jutro siê wda.Zdawa³o siê, ¿e Lorraine go nie s³yszy, a jeœli nawet s³ysza³a, to myœlijej zaprz¹tniête by³y czym innym.- Wci¹¿ jest w Ploce? - spyta³a.- Tak.- Nie wróci³ do W³och?- Niestety nie.Jakiœ ma³o ¿yczliwy obywatel dosypa³ mu cukru do paliwa.Przygl¹da³a mu siê przez d³u¿sz¹ chwilê, wreszcie z wolna zaczê³a siêuœmiechaæ.- Chyba nie jeden z tych solidnych i rzetelnych obywateli, o którychmówi³eœ, prawda?Odwzajemni³ uœmiech.- Nie jestem odpowiedzialny za czyny solidnych, rzetelnych obywateli,Lorraine.U podnó¿a schodów Sarina chwyci³a Petersena za ramiê i przytrzyma³a go namoment.- Dziêkujê.Bardzo ci dziêkujê.By³eœ taki dobry.Spojrza³ na ni¹ ze zdumieniem.- A czegoœ ty siê po mnie w³aœciwie spodziewa³a?- Chyba niczego.Ale to by³o wspania³e.Zw³aszcza to o Carlosie.- To co, dziœ ju¿ nie jestem ludojadem ani potworem?Potrz¹snê³a g³ow¹, z uœmiechem na ustach.- A jutro? Kiedy bêdê musia³ dowiedzieæ siê, gdzie trzymaj¹ synkaLorraine? Wiesz, o czym mówiê?Spowa¿nia³a.Petersen pokrêci³ ze smutkiem g³ow¹.- "Souvent femme varie, bien fol est qui s'y fie".- A to co ma znów znaczyæ?- Znam to od George'a.Król Franciszek Pierwszy wydrapa³ to brylantem naszybie w Chambord: "Kobieta zmienn¹ jest i tylko g³upiec jej wierzy".- Phi! - prychnê³a, ale ju¿ z uœmiechem na ustach.W po³udnie Petersen i Crni wkroczyli do hallu nios¹c narêcze pistoletówmaszynowych i rewolwerów.- Sprzêt zastêpczy - rzek³ Petersen.- Ivan zabra³ nasz, zatem uczciwoœænakazuje, by da³ coœ w zamian.Zaraz wyje¿d¿amy.Ivan, Edvard i Sava jad¹ znami.- Rzuci³ okiem na zegarek.- Powiedzmy za dwadzieœcia minut, dobrze?Chcê siê przebiæ przez ten paskudny w¹wóz nad Neretv¹ za dnia, ale namiejsce musimy dotrzeæ jak zwykle po zmroku.Wiadomo dlaczego.- Nie napawa mnie to zbytni¹ radoœci¹ - powiedzia³a Sarina.- Nie bój nic.Nie ja bêdê prowadzi³.Sava.W cywilu jest kierowc¹ciê¿arówek.- A w³aœciwie dok¹d my jedziemy? - chcia³ wiedzieæ Harrison.- No tak, ca³kiem zapomnia³em.Dla ciebie, Jamie, bêdzie to ktoœ, kogonie znasz.Dla nas to stary przyjaciel, w³aœciciel hotelu Eden w Mostarze.Niejaki Josip Pijade.- Solidny, rzetelny obywatel - doda³a Lorraine.- O tak, bardzo solidny i bardzo rzetelny obywatel.Masz taki nieobecnywyraz twarzy, George.O czym myœlisz?- O pieczystym z dziczyzny.Rozdzia³ IXI zaiste podano dziczyznê.Josip i Marija przeszli samych siebie iosi¹gnêli rzecz zdawa³oby siê niemo¿liw¹ - pieczyste smakowa³o nawetodrobinê lepiej ni¿ ostatnim razem.George, chc¹c tak¿e przejœæ samegosiebie, spróbowa³ dokonaæ czegoœ nieprawdopodobnego - chcia³ zjeœæ trzyporcje za jednym posiedzeniem.Nie uda³o siê.W po³owie trzeciej, olbrzymiej dok³adki musia³ uznaæ siê za pokonanego.Tej nocy - w odró¿nieniu od ostatniego noclegu w Edenie - nieproszenigoœcie nie zak³Ã³cili im snu.Do œniadania usiedli póŸno i bez poœpiechu.- Szkoda, ¿e nie mieliœmy pana na górze Prenj przez ostatnie dwamiesi¹ce, panie Pijade - zwróci³ siê Harrison do Josipa, gdy zjedli.- Ale warto by³o czekaæ na tê chwilê.Wie pan co, chcia³bym, ¿eby mnie tudo pana przydzielono.Na sta³e - doda³.- Czy wolno spytaæ o nasze.toznaczy o twoje plany na dzisiaj? - zapyta³ Petersena.- Naturalnie.Moje plany zwi¹zane s¹ g³Ã³wnie, choæ nie do koñca, tylko zjedn¹ osob¹: z Cipriano.Chcê go zatrzymaæ i przes³uchaæ.Sprawê Bihaciamo¿emy praktycznie uznaæ za zamkniêt¹.Jak wiecie, wczoraj nie uda³o siênam z nimi skontaktowaæ, ale po pó³nocy mieliœmy z Ivanem wiêcej szczêœcia;s³yszalnoœæ jest zawsze najlepsza noc¹.ZnaleŸli a¿ szesnastu nawróconychczetników, których uznali za podejrzanych.W grê mog¹ wchodziæ dwie, trzyosoby, nie wiêcej.Wyœlemy zaszyfrowan¹ wiadomoœæ o okreœlonej godzinie, na okreœlonejczêstotliwoœci, a tam bêd¹ obserwowaæ, kto z podejrzanej szestnastki w tymczasie zniknie.Naturalnie nie zatrzymaj¹ go, dopóki w podobny sposób nienamierz¹ reszty.Rutynowe dzia³ania.Nie ma o czym mówiæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]