[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Porozmawiajmy, Althalusie - rzek³a, odsuwaj¹c siê nieco.- Co?- Wszystko to staje siê nieco zbyt intensywne.- Myœla³em, ¿e o to ci w³aœnie chodzi³o.- Ale jeszcze nie teraz, kochany.Mamy przed sob¹ mnóstwo czasu, natomiast w tej chwili musimy zachowaæ jasnoœæ umys³u.Poczu³ nag³y przyp³yw goryczy, zaraz jednak siê opanowa³.- Rzeczywiœcie powinniœmy porozmawiaæ.Cofnê³a siê o krok i przy³o¿y³a palce do skroni.- Och.Ciep³o, jak na tê porê roku.Co mówi³eœ?- Naprawdê jesteœ Dwei¹, tak? Zreszt¹ sama to przyzna³aœ, kiedy przeje¿d¿aliœmy przez Maghu.- A ty zapamiêta³eœ.Zadziwiaj¹ce!- B¹dŸ mi³a - poprosi³ z przyzwyczajenia.- Chodzi mi tylko o to, czy inni zobacz¹ ciê w tej postaci.Nie mog³abyœ dla mnie byæ Dwei¹, a dla nich Emmy?- To by³oby doœæ trudne.Mo¿e zreszt¹ bym potrafi³a, ale po co?- Bo twoja rzeczywista postaæ jest nieco przyt³aczaj¹ca.W koñcu wszyscy mamy tu do spe³nienia jakieœ zadania, a twój boski widok tylko by ich rozprasza³.Zaœmia³a siê i impulsywnie zarzuci³a mu rêce na szyjê.- Jakiœ ty s³odki! - wykrzyknê³a, ca³uj¹c go znowu.- Chcia³byœ zachowaæ mnie tylko dla siebie, prawda?- No có¿.- uœmiechn¹³ siê bezradnie.- To tak¿e, ale nadal uwa¿am, ¿e powinniœmy siê zastanowiæ.Trudno siê skoncentrowaæ, gdy jesteœ w pobli¿u, Dweio.- Bardzo pan uprzejmy.- Ach, b¹dŸ¿e wreszcie powa¿na! Myœlê, ¿e kroi siê problem, z którym trzeba bêdzie siê zmierzyæ.Andina i Leitha prawdopodobnie zzieleniej¹ z zazdroœci, a próba rozmowy z Eliarem czy Bheidem bêdzie przypomina³a wo³anie do studni.Po prostu na twój widok ludziom rozum siê m¹ci.- Przecie¿ nie robiê tego umyœlnie.Moi bracia i ja ¿yjemy w innym wymiarze rzeczywistoœci, a kiedy uka¿emy siê ludziom, robimy piorunuj¹ce wra¿enie.Na pewno sobie przypominasz, ¿e pewne przeb³yski dawa³y siê zauwa¿yæ, kiedy by³am tylko kotk¹ Emmy.Jestem uczuciowa z natury i nie potrafiê tego ukryæ.- Wola³bym jednak, ¿ebyœ znów przywdzia³a swoje futerko.Dzieciaki musz¹ myœleæ, a przy nieustannym wschodzie s³oñca mog¹ mieæ z tym k³opoty.- To czêœæ naszego zadania, Althalusie.Bêd¹ musieli siê przyzwyczaiæ.Lepiej zawróciæ im w g³owie tu i teraz ni¿ w samym œrodku kryzysu w realnym œwiecie.- Mo¿e i masz racjê - zgodzi³ siê bez przekonania Althalus.- Jest jeszcze jedna sprawa.Nie s¹dzisz, ¿e gdy znajdziemy siê poza Domem, bêdziesz siê za bardzo rzucaæ w oczy? Œci¹gniesz tylko na nas uwagê.Wzruszy³a ramionami.- Wtedy znów zostanê kotk¹ Emmy.- To twój w³asny pomys³, czy te¿ brat zakaza³ ci pokazywaæ siê w prawdziwej postaci?- Zakaza³? - niemal siê oburzy³a.- Có¿, w koñcu jest bogiem.- Ja tak¿e jestem bogini¹, Althalusie, i nikt mi nie bêdzie mówi³, co mam robiæ.Kotkê Emmy wymyœli³am sama.Zmieniam siê w ni¹, kiedy chcê u¿yæ podstêpu.Kto jak kto, ale ty powinieneœ wiedzieæ wszystko o podstêpach, które le¿¹ tak¿e w mojej naturze.¯aden z moich braci nie musi wiedzieæ, co robiê, a dziêki podstêpom trzymam ich z dala od moich spraw.- Zaœmia³a siê chytrze.- Ci¹gle wymykam siê Deiwosowi, on nawet nie wie, ¿e ostatnio podró¿owa³am.- Jesteœcie sobie bardzo bliscy, prawda?- Niezupe³nie.Mamy ró¿ne zainteresowania, wiêc nie musimy za wiele rozmawiaæ.Pozdrawiamy siê przy okazji, i tyle.- Bogowie musz¹ byæ bardzo samotni.- Nieprawda.Zawsze towarzysz¹ nam myœli.- Rzuci³a mu pow³Ã³czyste spojrzenie.- A teraz mam jeszcze i ciebie, prawda?- O tak.Ju¿ siê mnie nie pozbêdziesz.- Nagle przysz³a mu do g³owy pewna myœl.- Skoro ty i twoi bracia siê uzupe³niacie, czemu Daeva próbuje wszystko zmieniæ? Na co on liczy?- To siêga bardzo daleko w przesz³oœæ - odpowiedzia³a z namys³em.- Daeva niszczy.ale tylko to, na co Deiwos i ja pozwolimy.Pozostaje mu rola œmieciarza wszechœwiata, zbiera po nas wszelkie resztki.W pewnym sensie jest bogiem nicoœci, st¹d jego samotnoœæ w pustce i ciemnoœciach.Deiwos znajduje przyjemnoœæ w tworzeniu, ja zaœ w matkowaniu wszystkiemu, co on stwarza.Ale pustka nie daje radoœci, dlatego kiedy Daeva nie móg³ d³u¿ej znieœæ swego osamotnienia, upatrzy³ sobie na towarzysza Ghenda.Uwa¿am, ¿e Ÿle wybra³.- ¯a³ujesz go, Dweio, prawda?- Trochê.Jestem znana z miêkkiego serca.Althalus wyjrza³ przez okno i zobaczy³, ¿e gwiazda poranna ju¿ wzesz³a.- Pora budziæ dzieciaki.- Nagle podrapa³ siê w podbródek.- Mia³aœ racjê z tym nowym uk³adem sypialñ, ale mo¿e przyda³by siê nam jeden wspólny pokój jako jadalnia i miejsce spotkañ? Kiedy ch³opców od dziewczynek odgradza siê wysokim murem, wszyscy staraj¹ siê wymyœliæ sposób pokonania przeszkody i poœwiêcaj¹ na to mnóstwo czasu.Jeœli pozwolimy im zbieraæ siê przy wspólnym stole, mo¿e nawet bêd¹ s³uchaæ twoich nauk.Odrobina kontrolowanej bliskoœci pomaga utrzymaæ na wodzy pewne bodŸce.Czy mówiê z sensem?- Jak najbardziej, Althalusie.Czasem naprawdê mnie zaskakujesz.Mo¿e pójdziesz za ciosem i sam urz¹dzisz jadalniê w pobli¿u pokojów sypialnych? Zaczekam tu na ciebie.W ten sposób przygotujesz ich na nowe wydanie Emmy.- Ca³kiem niez³y pomys³.- Ach, skoro ju¿ mowa o posi³kach, jest jeszcze jedna sprawa.- Jaka?- Kiedy siadam przy waszym stole, nie chcê na nim widzieæ ryby.- Myœla³em, ¿e uwielbiasz ryby!- To Emmy je uwielbia, Althalusie.Ja ich nie znoszê.Althalus urz¹dzi³ jadalniê naprawdê luksusowo.Kosztowa³o go to nie wiêcej wysi³ku ni¿ przywo³anie sto³u na krzy¿akach i prostych ³aw, poza tym uzna³, ¿e przyjemne otoczenie zachêci "dzieci" do wspólnego spêdzania czasu.Mia³ przeczucie, ¿e jeœli uda im siê zacieœniæ wiêzy, zanim ponownie przekrocz¹ most zwodzony, wszystko inne tak¿e pójdzie g³adko.Kiedy pokój by³ ju¿ gotowy, zastawi³ stó³ iœcie królewskimi daniami, ¿eby "ch³opcy i dziewczynki" polubili nowe miejsce, i dopiero wtedy zapuka³ kolejno do ich drzwi.Czeka³ w hallu niczym wygl¹daj¹cy goœci ober¿ysta.- Poœpieszcie siê - upomina³ ich, kiedy wynurzyli siê wreszcie ze swych pokojów.- Emmy czeka na górze, a wiecie, jaka jest z³a, gdy siê spóŸniamy.- Nie bêdzie ju¿ z nami jada³a? - zdziwi³ siê Eliar.- Nie tym razem.Prosi³a, bym was ostrzeg³, ¿e nie jest ju¿ kotk¹ Emmy.- Nie? - Eliar by³ zmartwiony.- Ale ja lubiê Emmy!- Poczekaj, a¿ j¹ zobaczysz teraz.- Chyba nie przybra³a swej prawdziwej postaci? - zaniepokoi³a siê Leitha.- Ale¿ tak! Jest teraz Dwei¹ i musicie siê do tego przyzwyczaiæ.Nagle poczu³, ¿e coœ leciutko przeczesuje mu mózg.- Ach! - wykrzyknê³a Leitha i zagryz³a wargi.- Co siê sta³o? - zapyta³a Andina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]