[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nic, nic - uœmiechn¹³ siê Geralt.- Tak sobie gawêdzimy.- Aha - kiwn¹³ g³ow¹ Regis.- Nie wiem, czy panowie zauwa¿yli.Ale ten cyklop na gobelinie, o, ten zmaczug¹.Spójrzcie na palce jego stóp.On, nie bójmy siê tego powiedzieæ, ma dwie lewe nogi.- Faktycznie - potwierdzi³ bez cienia zdziwienia szambelan Le Goff.Takich gobelinów jest w Beauclairwiêcej.Mistrz, który je tka³, to by³ prawdziwy mistrz.Ale strasznie du¿o pi³.Jak to artysta.* * *- Czas ju¿ na nas - przemówi³ wiedŸmin, unikaj¹c wzroku podochoconych winem dziewczyn zerkaj¹cych kuniemu od sto³u, przy którym bawiono siê we wró¿by.- Zbierajmy siê, Reynart.P³aæmy, wsiadajmy na koniei jedŸmy do Beauclair.39- Wiem, dok¹d ci tak œpieszno - wyszczerzy³ zêby rycerz.- Nie bój siê, czeka twoja zielonooczka.Ledwo cobi³a pó³noc.Opowiedz o uczcie.- Opowiem i jedziemy.- I jedziemy.* * *Widok ustawionego w gigantyczn¹ podkowê sto³u przypomina³ dobitnie, ¿e jesieñ przemija i ma siê kuzimie.Wœród piêtrz¹cych siê na misach i pó³miskach dañ dominowa³a dziczyzna we wszystkich mo¿liwychwersjach i odmianach.By³y tam wielkie æwiartki dzików, udŸce i combry jeleni, rozmaite pasztety, auszpikii ró¿owe plastry miês, jesiennie przybrane grzybami, ¿urawin¹, œliwkowymi powid³ami i sosem g³ogowym.By³o jesienne ptactwo - cietrzewie, g³uszce, i ba¿anty, dekoracyjnie podane ze skrzyd³ami i ogonami, by³ypieczone jarz¹bki i paszkoty.By³y tam i prawdziwe delikatesy, jak kwiczo³y, pieczone w ca³oœci, bezpatroszenia, albowiem jagody ja³owca, którymi wypchane s¹ wnêtrznoœci tych maleñkich ptaszków,stanowi¹ naturaln¹ przyprawê.By³y tam i ³ososiopstr¹gi z górskich jezior, by³y sandacze, by³y miêtusie iszczupacze w¹tróbki.Zielony akcent dawa³a roszpotka, póŸnojesienna sa³ata, któr¹, jeœli zasz³aby takakoniecznoœæ, mo¿na by³o wygrzebaæ nawet spod œniegu.Kwiaty zastêpowa³a jemio³a.Poœrodku stanowi¹cego szczyt podkowy sto³u honorowego, za którym zasiada³a ksiê¿na Anarietta i goœcienajzacniejsi, na wielkiej srebrnej tacy umieszczono dekoracjê wieczoru.Wœród trufli, wyciêtych z marchwikwiatków, przepo³owionych cytryn i karczochowych serc spoczywa³ ogromny sterlet, a na jego grzbieciesta³a na jednej nodze upieczona w ca³oœci czapla trzymaj¹ca w uniesionym dziobie z³oty pierœcieñ.- Przysiêgam na czaplê - zakrzykn¹³, wstaj¹c i wznosz¹c puchar Peyrac-Peyran, dobrze znany wiedŸminowibaron z bycz¹ g³ow¹ w herbie.- Na czaplê przysiêgam broniæ czci rycerskiej i honoru dam i œlubujê nigdymprzenigdy nie ust¹piæ nikomu pola!Œlub nagrodzono gromk¹ owacj¹.I wziêto siê za jedzenie.- Przysiêgam na czaplê! - wrzasn¹³ drugi rycerz, z miotlastym i zadzierzyœcie zadartym ku górze w¹sem.-Do krwi ostatniej kropli z ¿y³ przysiêgam broniæ granic i Jej Mi³oœci Anny Henrietty! A ¿eby dowieœæ mejwiernoœci, œlubujê na tarczy wymalowaæ czaplê i przez rok walczyæ incognito, imiê i herb taj¹c, zw¹c siêRycerzem Bia³ej Czapli! Zdrowie wznoszê jej ksi¹¿êcej mi³oœci!- Zdrowia! Szczêœcia! Wiwat! Niech ¿yje jej mi³oœæ!Anarietta podziêkowa³a lekki, skiniêciem udekorowanej diamentowym diademem g³owy.Diamentów mia³ana sobie tyle, ¿e samym przejœciem mog³aby rysowaæ szk³o.Obok niej siedzia³ Jaskier, uœmiechaj¹c siêg³upio.Trochê dalej, miêdzy dwiema matronami, zasiada³ Emiel Regis.Ubrany by³ w czarny aksamitowykaftan, w którym bawi³ je konwersacj¹, a one s³ucha³y zafascynowane.Geralt chwyci³ pó³misek z przybranymi pietruszk¹ dzwonkami sandacza, us³u¿y³ siedz¹cej po jego lewicyFringilli Vigo wystrojonej w sukniê z fioletowego at³asu i arcypiêkn¹ koliê z ametystów, ³adnie uk³adaj¹c¹siê na dekolcie.Fringilla, obserwuj¹c go spod czarnych rzês, wznios³a pucharek i uœmiechnê³a siêzagadkowo.- Twoje zdrowie, Geralt.Cieszê siê, ¿e posadzono nas razem.- Nie chwal dnia przed zachodem - odwzajemni³ uœmiech, bo by³ w sumie niez³ym humorze.- Uczta ledwosiê zaczê³a.- Przeciwnie.Trwa ju¿ dostatecznie d³ugo, byœ mnie skomplementowa³ Jak d³ugo mam czekaæ?- Jesteœ urzekaj¹co piêkna.- Powoli, powoli, powœci¹gliwiej! - zaœmia³a siê, a on przysi¹g³by, ¿e ca³kiem szczerze.- W tym tempiestrach pomyœleæ, dok¹d mo¿emy zajœæ przed koñcem biesiady.Zacznij od.Hmm.Powiedz, ¿e mamgustown¹ sukniê i ¿e twarzowo mi w fioletach.- Twarzowo ci w fioletach.Choæ mnie, przyznam najbardziej podoba³aœ siê w bieli.Zobaczy³ w jej szmaragdowych oczach wyzwanie.Ba³ siê podj¹æ.W a¿ tak dobrym humorze nie by³.Naprzeciw posadzono Cahira i Milvê.Cahir siedzia³ pomiêdzy dwiema m³odziutkimi i bezustannieszczebiocz¹cymi szlachciankami, bodaj¿e baronównami.£uczniczce natomiast towarzyszy³ starszy, ponury imilcz¹cy jak g³az rycerz z twarz¹ bardzo zeszpecon¹ œladami po ospie.Nieco dalej siedzia³a zaœ Angouleme, wiod¹c rej - i rejwach - wœród m³odych b³êdnych rycerzy.- Co to jest? - wrzeszcza³a, unosz¹c srebrny nó¿ z zaokr¹glonym koñcem.- Bez szpicu? Boj¹ siê, ¿ezaczniemy siê nawzajem ¿gaæ, czy co?- Takie no¿e - wyjaœni³a Fringilla - s¹ w Beauclair w u¿yciu od czasów ksiê¿nej Karoliny Roberty, babkiAnny Henrietty.Karobertê doprowadza³o do sza³u, gdy w czasie biesiad goœcie d³ubali sobie no¿ami w40zêbach.A no¿em z zaokr¹glonym koñcem d³ubaæ nie sposób.- Nie sposób - zgodzi³a siê Angouleme, wykrzywiaj¹c siê szelmowsko.- Na szczêœcie dali jeszcze widelce!Uda³a, ¿e wk³ada widelec do ust, pod groŸnym spojrzeniem Geralta zaprzesta³a.Siedz¹cy po jej prawicym³ody rycerzyk zaœmia³ siê r¿¹cym falsetem.Geralt wzi¹³ pó³misek z kaczk¹ w auszpiku, us³u¿y³ Fringilli.Widzia³, jak Cahir dwoi siê i troi, spe³niaj¹c zachcianki baronówien, te zaœ patrz¹ w niego jak w têczê.Widzia³, jak m³odzi rycerze uwijaj¹ siê przy Angouleme, na wyprzódki podaj¹c potrawy i r¿¹c z jejniem¹drych dowcipów.Widzia³, jak Milva kruszy chleb, patrz¹c w obrus.Fringilla zdawa³a siê czytaæ w jego myœlach.- Marnie trafi³a - szepnê³a, nachylaj¹c siê ku niemu - twoja ma³omówna kompanionka.Có¿, takie rzeczyzdarzaj¹ siê przy uk³adaniu sto³u.Baron de Trastamara nie grzeszy dwornoœci¹.Ani elokwencj¹.- Mo¿e to i lepiej - odrzek³ cicho Geralt.- Obœliniony uprzejmoœci¹ dworak by³by gorszy.Ja znam Milvê.- Jesteœ pewien? - spojrza³a na niego szybko.- A nie mierzysz jej aby twoj¹ w³asn¹ miark¹? Nawiasemmówi¹c, doœæ okrutn¹?Nie odpowiedzia³, miast tego us³u¿y³ jej, nalewaj¹c wina.I uzna³, ¿e najwy¿szy czas wyjaœniæ pewnekwestie.- Jesteœ czarodziejk¹, prawda?- Prawda - przyzna³a, ca³kiem zrêcznie maskuj¹c zdziwienie.- Po czym pozna³eœ?- Wyczuwam aurê - nie wda³ siê w szczegó³y.- I mam wprawê.- ¯eby wszystko by³o jasne - powiedzia³a po chwili - nie by³o moim zamiarem kogokolwiek zwodziæ.Niemam jednak obowi¹zku obnosiæ siê z moj¹ profesj¹ ani nak³adaæ szpiczastego kapelusza i czarnej opoñczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]