[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inni równie¿ musieli mieæ podobne skojarzenia, bo bladoœæ pokry³a nawet ogorza³¹ gêbê Tavika.- No, bia³ow³osy - przerwa³a ciszê Renfri.- WyjdŸmy do wiêkszej izby, do³¹czmy do wójta, z którym tu przyszed³eœ.On pewnie tak¿e chce ze mn¹ rozmawiaæ.Caldemeyn, czekaj¹cy przy kontuarze, na ich widok przerwa³ cich¹ rozmowê z karczmarzem, wyprostowa³ siê, splót³ rêce na piersi.- S³uchajcie, pani - rzek³ twardo, nie trac¹c czasu na wymianê zdawkowych grzecznoœci.- Wiem od tego tu wiedŸmina z Rivii, co was sprowadza do Blaviken.Podobno ¿ywicie urazê do naszego czarodzieja.- Mo¿e.I co z tego? - spyta³a cicho Renfri, równie¿ niezbyt grzecznym tonem.- A to, ¿e do takich uraz s¹dy grodzkie albo kasztelañskie s¹.Kto urazê u nas na £ukomorzu ¿elazem chce mœciæ, za zwyk³ego zbója bywa uwa¿any.A to jeszcze, ¿e albo wczesnym rankiem wyniesiecie siê z Blaviken razem ze swoj¹ czarn¹ kompani¹, albo was wsadzê do jamy, prê.Jak to siê nazywa, Geralt?- Prewencyjnie.MNIEJSZE Z£O 99- W³aœnie.Pojêliœcie, panienko? Renfri siêgnê³a do sakiewki przy pasie, wydoby³a kilkakrotnie z³o¿ony pergamin.- Przeczytajcie to sobie, wójcie, jeœliœcie gramotni.I wiêcej nie mówcie do mnie: "panienko".Caldemeyn wzi¹³ pergamin, czyta³ d³ugo, potem bez s³owa poda³ go Geraltowi.- "Do moich komesów, wasali i poddanych wolnych - przeczyta³ wiedŸmin na g³os.- Wszem i wobec oznajmiam, jako Renfri, ksiê¿niczka creydeñska, w naszej pozostaje s³u¿bie i mi³¹ jest nam, tegdy gniew nasz œci¹gnie na siebie, kto by jej wstrenty czyni³.Audoen, król." "Wstrêty" pisze siê inaczej.Ale pieczêæ wygl¹da na autentyczn¹.- Bo jest autentyczna - powiedzia³a Renfri, wyrywaj¹c mu pergamin.- Postawi³ j¹ Audoen, wasz mi³oœciwy pan.Dlatego nie radzê robiæ mi wstrêtów.Niezale¿nie od tego, jak siê to pisze,, skutek mo¿e byæ dla was op³akany.Nie bêdziecie mnie, moœci wójcie, wsadzaæ do jamy.Ani mówiæ do mnie: "panienko".¯adnego prawa nie naruszy³am.Na razie.- Jeœli je naruszysz choæby na piêdŸ - Caldemeyn wygl¹da³, jakby chcia³ splun¹æ - wsadzê ciê do lochu razem z tym pergaminem.Klnê siê na wszystkich bogów, panienko.ChodŸ, Geralt.- Z tob¹, wiedŸminie - Renfri dotknê³a ramienia Ge-raita - jeszcze s³owo.- Nie spóŸnij siê na kolacjê - rzuci³ wójt przez ramiê -bo Libusze bêdzie wœciek³a.- Nie spóŸniê siê.Geralt opar³ siê o kontuar.Bawi¹c siê medalionem z paszcz¹ wilka zawieszonym na szyi, patrzy³ w niebiesko-zielone oczy dziewczyny.- S³ysza³am o tobie - powiedzia³a.- Jesteœ Geralt z Rivii, bia³ow³osy wiedŸmin.Stregobor to twój przyjaciel?- Nie.- To upraszcza sprawê.- Nie zanadto.Nie mam zamiaru spokojnie siê przygl¹daæ.100Andrzej SapkowskiOczy Renfri zwêzi³y siê.- Stregobor jutro umrze - rzek³a cicho, odgarniaj¹c z czo³a nierówno obciête w³osy.- By³oby mniejszym z³em, gdyby umar³ tylko on.- Jeœli, a w³aœciwie zanim Stregobor umrze, umrze jeszcze kilka osób.Nie widzê innej mo¿liwoœci.- Kilka, wiedŸminie, to skromnie powiedziane.- ¯eby mnie nastraszyæ, trzeba czegoœ wiêcej ni¿ s³owa, Dzierzbo.- Nie nazywaj mnie Dzierzb¹.Nie lubiê tego.Rzecz w tym, ¿e ja widzê inne mo¿liwoœci.Warto by to obgadaæ, ale có¿, Libusze czeka.£adna chocia¿ ta Libusze?- To wszystko, co mia³aœ mi do powiedzenia?- Nie.Ale teraz ju¿ idŸ.Libusze czeka.IVKtoœ by³ w jego izdebce na stryszku.Geralt wiedzia³ o tym, zanim jeszcze zbli¿y³ siê do drzwi, pozna³ to po ledwie wyczuwalnej wibracji medalionu.Zdmuchn¹³ kaganek, którym przyœwieca³ sobie na schodach.Wyj¹³ sztylet z cholewy, wetkn¹³ go z ty³u za pas.Nacisn¹³ klamkê.W izbie by³o ciemno.Nie dla wiedŸmina.Przekroczy³ próg rozmyœlnie wolno, ospale, powoli zamkn¹³ za sob¹ drzwi.W nastêpnej sekundzie skoczy³ z potê¿nego odbicia d³ugim szczupakiem, zwali³ siê na cz³owieka siedz¹cego na jego ³Ã³¿ku, przygniót³ go do poœcieli, lewe przedramiê wrazi³ mu pod brodê, siêgn¹³ po sztylet.Nie wydoby³ go.Coœ by³o nie tak.- Pocz¹tek ca³kiem niez³y - odezwa³a siê st³umionym g³osem, le¿¹c pod nim bez ruchu.- Liczy³am siê z tym, ale nie s¹dzi³am, ¿e tak prêdko bêdziemy oboje w ³Ã³¿ku.Zabierz rêkê z mojego gard³a, jeœli ³aska.- To ty- To ja.S³uchaj, s¹ dwie mo¿liwoœci.Pierwsza: zejdziesz ze mnie i porozmawiamy.Druga: zostaniemy w tej pozycji, ale chcia³abym zdj¹æ przynajmniej buty.WiedŸmin wybra³ pierwsz¹ mo¿liwoœæ.Dziewczyna westchnê³a, wsta³a, poprawi³a w³osy i spódnicê.MNIEJSZE Z£O101- Zapal œwiecê - powiedzia³a.- Ja nie widzê po ciemku jak ty, a lubiê widzieæ swojego rozmówcê.Podesz³a do sto³u, wysoka, szczup³a, zwinna, usiad³a, wyci¹gaj¹c przed siebie nogi w wysokich butach.Nie mia³a ¿adnej widocznej broni.- Masz tu coœ do picia?- Nie.- W takim razie dobrze, ¿e przynios³am - zaœmia³asiê, stawiaj¹c na stole podró¿ny buk³aczek i dwa skórzane kubki.,- Jest prawie pó³noc - rzek³ Geralt zimno.- Mo¿eprzejdziemy do rzeczy?- Zaraz.Masz, pij.Twoje zdrowie, Geralt.- Nawzajem, Dzierzbo.- Nazywam siê Renfri, psiakrew - poderwa³a g³owê.- Pozwalam ci pomijaæ ksi¹¿êcy tytu³, ale przestañ nazywaæ mnie Dzierzb¹!- Ciszej, obudzisz ca³y dom.Czy dowiem siê nareszcie,w jakim celu wkrad³aœ siê tu przez okno?- Jakiœ ty niedomyœlny, wiedŸminie.Chcê ocaliæ Blavi-ken przed rzezi¹.¯eby to z tob¹ omówiæ, ³azi³am po dachach jak kocica w marcu.Doceñ to.- Doceniam - powiedzia³ Geralt.- Tyle ¿e nie wiem, co mo¿e daæ taka rozmowa.Sytuacja jest jasna.Stregobor siedzi w czarodziejskiej wie¿y, ¿eby go dostaæ, musia³abyœ ' go tam oblegaæ.Je¿eli to zrobisz, nie pomo¿e ci twój list ¿elazny.Audoen nie bêdzie ciê chroni³, jeœli otwarcie z³amiesz prawo.Wójt, stra¿, ca³e Blaviken wyst¹pi przeciwko tobie.- Ca³e Blaviken, jeœli wyst¹pi przeciwko mnie, to bêdzie strasznie ¿a³owaæ - Renfri uœmiechnê³a siê, ukazuj¹c drapie¿ne bia³e zêby.- Przyjrza³eœ siê moim ch³opcom? Zarêczam ci, znaj¹ siê na swoim rzemioœle.Czy wyobra¿asz sobie, co siê stanie, jeœli dojdzie do walki miêdzy nimi a tymi cio³kami ze stra¿y, którzy co krok potykaj¹ siêo w³asne halabardy?- A czy ty, Renfri, wyobra¿asz sobie, ¿e ja bêdê sta³ iprzygl¹da³ siê spokojnie takiej walce? Jak widzisz, mieszkam u wójta.W potrzebie wypadnie mi stan¹æ u jego boku.102Andrzej Sapkowski- I nie w¹tpiê - Renfri spowa¿nia³a - ¿e staniesz.Tyle ¿e pewnie sam, bo reszta pochowa siê po piwnicach.Nie ma na œwiecie wojownika, który da³by radê siódemce z mieczami.Tego ¿aden cz³owiek nie dokona.Ale, bia³ow³osy, przestañmy straszyæ siê nawzajem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]