[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krzyknêli przeraŸliwie, upuœcili maczugi i w³Ã³cznie, zakrywaj¹c rêkami oczy jakby oœlepli.Powrót szczytami murów by³ ju¿ niemo¿liwy, w dodatku liczna grupa nieprzyjació³ odciê³a nam drogê do tunelu, którym tu przybyliœmy.Uruk obj¹³ dowództwo.- Têdy - powiedzia³ bez wahania.Pos³ucha³em go, poniewa¿ nic lepszego nie przysz³o mi do g³owy.Wycofywaliœmy siê powoli, uparcie, nie do tunelu, ale do wie¿y, co uzna³em za aroganckie i szalone posuniêcie.Jednak Uruk, który nadal trzyma³ Crythê i swoj¹ groŸn¹ broñ, rozgl¹da³ siê woko³o, jakby bardzo dobrze wiedzia³, co Powinien dalej zrobiæ.Przynajmniej to siê nie zmieni³o - mrukn¹³.- Pilnuj drzwi, Tolarze! Nie s¹dzê, ¿eby znali to ukryte przejœcie.Polo¿y³ Crythê na ziemi i mocno pchn¹³ niski stó³, który sta³ na œrodku izby.Kiedy mebel ani drgn¹³, uderzy³ weñ toporem.Stó³ pêk³ i rozpad³ siê na kawa³ki, które niedawny wiêzieñ niecierpliwie rozrzuci³ kopniakami na boki.Wtedy us³ysza³em syk Tsalego i odwróci³em siê wyci¹gaj¹c miecz w stronê wrogów.Podziemni ludzie parli do przodu, kamiennymi od³amkami zas³aniaj¹c oczy.- ChodŸcie! - zawo³a³ Uruk.Tsali zatrzyma³ siê na chwilê i rzuci³ w powietrze ostatni¹ garœæ niezwyk³ego proszku.Niewielki ob³oczek dotar³ nad Thasów i opad³ na nich.Zyskaliœmy przez to na czasie.Na miejscu sto³u zobaczy³em wiod¹cy w g³¹b ciemny prostok¹t.Uruk, znowu z przerzucon¹ przez ramiê Cryth¹, zag³êbi³ siê ju¿ w nim po pas.- Poœpieszcie siê!Pomknêliœmy obaj z Tsalim do skalnej studni.Dzieli³y nas niewielkie odstêpy i moje stopy musia³y znajdowaæ siê blisko r¹k Uruka.Nie schodziliœmy d³ugo.Nasze kamienie i miecz œwieci³y jasno i przekona³em siê, ¿e ponownie znaleŸliœmy siê w jakimœ tunelu prowadz¹cym w mrok.- WeŸ j¹.Ledwie zd¹¿y³em pochwyciæ dziewczynê i przytuliæ j¹ do siebie.Uruk zawróci³, wspi¹³ siê do góry i zamkn¹³ drzwi zapadowe.Us³ysza³em odg³osy uderzeñ i spostrzeg³em, i¿ barykaduje pokrywê potê¿nymi sztabami, których, jak mi siê wydawa³o, nikt i nic nie zdo³a uszkodziæ.- No, tak.- Z mroku dobieg³ mnie jego œmiech.- Wygl¹da na to, ¿e cz³owiek nigdy nie zapomina tego, co mo¿e mu siê przydaæ.A teraz, Tolarze, który jesteœ Yonanem.- Ponownie zszed³ z drabiny i mówi³ dalej: - Dotarliœmy do systemu tuneli, które by³y tu na d³ugo przedtem, zanim Thasowie zaczêli odgrywaæ rolê robactwa w tych stronach.Myœlê, ¿e nic nam w nich nie grozi.Idziemy?Jakkolwiek Cryth¹ pozosta³a w transie, Tsali móg³ jaj w pewnym stopniu kontrolowaæ.Dlatego kiedy przemierzaliœmy staro¿ytne korytarze, o których musia³ zapomnieæ nawet czas, dziewczyna sz³a o w³asnych si³ach.Im d³u¿ej wêdrowaliœmy, tym wyraŸniej wraca³a do siebie.A gdy doszliœmy do koñca ostatniego d³ugiego korytarza i Uruk zacz¹³ obmacywaæ i naciskaæ œcianê, Cryth¹ obudzi³a siê.Rozpozna³a mnie i Tsalego, choæ zaniepokoi³a j¹ obecnoœæ nieznanego wojownika.Zamykaj¹ca tunel kamienna p³yta odsunê³a siê z przeraŸliwym zgrzytem i wyszliœmy na powierzchniê ziemi.Rozejrza³em siê woko³o, szukaj¹c spojrzeniem znajomych punktów orientacyjnych.Znowu znajdowaliœmy siê na szczycie skalnego pasma otaczaj¹cego Zielon¹ Dolinê.By³em pewien, ¿e kiedy tam dotrzemy, pani Dahaun ca³kowicie wyleczy Crythê.Uruk podrzuci³ topór w powietrzu i z³apa³ go za drzewce.- Dobrze jest - znów - ¿yæ.- powiedzia³.Pog³adzi³em rêkojeœæ Lodowego Jêzora.- Dobrze jest ¿yæ - potwierdzi³em.Nadal nie wiedzia³em, jakiego sojusznika do nas mimo woli przyprowadzi³em, ale ju¿ nie w¹tpi³em, ¿e s³u¿y³ Œwiat³u.By³em te¿ g³êboko przekonany, ¿e teraz bez najmniejszego wahania stanê do walki jak ka¿dy wojownik z mojego klanu.A czegó¿ nie mo¿na dokonaæ z takim mieczem?! Nabra³em tak wielkiej pewnoœci siebie i wiary we w³asne si³y jak nigdy dotychczas.Czêœæ II1W œwietle poranka wydawa³o siê, ¿e nie istnieje mrok zdolny zagroziæ temu zak¹tkowi.W dole Zielona Dolina o¿y³a w promieniach s³oñca, mieni¹c siê jak wielki klejnot.Dla nas czworga stoj¹cych na szczycie urwiska - a przynajmniej dla trojga - widok tej oazy Œwiat³a obiecywa³ ¿yczliwe przyjêcie i bezpieczeñstwo w niespokojnym, wrz¹cym magi¹ Escore.Wyci¹gn¹³em rêkê do Crythy, zapomniawszy na chwilê, ¿e nie mam prawa oczekiwaæ od niej nic wiêcej poza sympati¹, a w najlepszym wypadku - uczuciem, które mog³aby ¿ywiæ dla brata.Przecie¿ jeszcze w ko³ysce zarêczono j¹ z Imharem, synem mojego przybranego ojca Hervona.Ja zaœ by³em tylko Yonanem, ledwie nie ostatnim z wasali tego wielmo¿y, nawet jeœli przy moich narodzinach jego ma³¿onka otworzy³a dla mnie swe serce i ramiona.Lecz rêce Crythy bezw³adnie zwisa³y po bokach.Nawet nie spojrza³a w moj¹ stronê.Sta³a gryz¹c wargi i mruga³a oczyma, jakby powoli budzi³a siê z przykrego snu.Nie mia³a pojêcia o tym, ¿e uleg³a czarom Thasów, którzy j¹ porwali, aby wykorzystaæ jej dar w³adania Moc¹, ani ¿e wiedzia³em o tym od chwili, gdy j¹ ujrza³em w t³umie mieszkañców podziemi.Gdybym zechcia³, móg³bym wyj¹æ z sakiewki u pasa toporn¹ kuk³ê z gliny, w³osów i szmaty, któr¹ potajemnie ukryto w jej pos³aniu, by wywabiæ j¹ z Zielonej Doliny.To Jaszczuroludek Tsali kontrolowa³ jej cia³o za pomoc¹ myœli, kiedy wracaliœmy do siedziby leœnego plemienia Wydawa³o siê, ¿e przysz³a do siebie pod koniec tej podró¿y, lecz jak dot¹d nie odezwa³a siê do nas.Teraz odwa¿y³em siê przerwaæ milczenie:- Crytho?Bardzo wolno odwróci³a g³owê i nasze oczy siê spotka³y, Ale jej spojrzenie przestraszy³o mnie nie na ¿arty, gdy¿ by³o puste i pozbawione g³êbi.S¹dzi³em, ¿e zamyœli³a siê tylko g³êboko i oderwa³a od zewnêtrznego œwiata.- Crytho! - powtórzy³em z naciskiem, maj¹c nadziejê, ¿e skoro nie mogê dotrzeæ do niej myœl¹, choæ us³yszeæ mój g³os.Nagle coœ drgnê³o w g³êbi jej oczu.Zmarszczy³a czo³o niczym zdumione dziecko i potrz¹snê³a g³ow¹, jakby chc¹c odegnaæ natrêta.A potem powiedzia³a niemal szeptem:- Tolarze.- Nie! - Podnios³em do góry prawicê.To imiê przeœladowa³o mnie, przybywa³o ze snu o walce i œmierci z odleg³ej przesz³oœci.Tak samo jak Lodowy Jêzor, miecz który nieznana Moc na nowo wyku³a ze znalezione w ska³ach rêkojeœci i sopla lodu od³amanego w œwi¹tyni Thasów.- Ja jestem Yonan! - prawie wrzasn¹³em.Dziewczyna pisnê³a i odsunê³a siê ode mnie z lêkiem.Tsali b³yskawicznie wepchn¹³ siê miêdzy nas, sycz¹c na mnie.Milcz¹cy dot¹d Uruk zabra³ glos.Wlók³ siê na koñcu, gdy podeszliœmy do wewnêtrzne krawêdzi skalnego muru otaczaj¹cego Zielon¹ Dolinê Zachowywa³ siê tak, jakby nie chcia³ z nami iœæ, a zarazem nie mia³ co ze sob¹ zrobiæ.Teraz zaœ przygl¹da³ mi siê badawczo spod he³m ozdobionego figurk¹ smoka.Wprawdzie opar³ wielki topór o ska³ê u swoich stóp, lecz nie wypuœci³ drzewca z r¹k.On tak¿e nazywa³ mnie „Tolarem”.Zaniepokojony, rzuci³em mu wyzywaj¹ce spojrzenie.Tak, ongiœ walczy³ z Thasami.Ale to wcale nie znaczy³o, ¿e w obecnej wojnie wróg naszego wroga automatycznie stawa³ siê przyjacielem lub sprzymierzeñcem.A o Uruku wiedzia³em bardzo ma³o.- D³ugo znajdowa³a siê pod wp³ywem Ciemnoœci - wyjaœni³.- Mo¿e dlatego zyska³a lepszy wewnêtrzny wzrok ni¿ wiêkszoœæ ludzi.- Ja jestem Yonan - powiedzia³em ponuro, po czym wyszarpn¹³em z pochwy niesamowity miecz i chcia³em odrzuciæ go od siebie.I nie mog³em tego uczyniæ!- W³adasz Lodowym Jêzorem - odpar³ Uruk.- Po ponownych narodzinach rzuca on w³asne geas i teraz tobie przypad³o ono w udziale.Kimkolwiek byœ by³ i jakbyœ siê nazywa³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]