[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieraz bywa³o, pulkownicy nagabywali Chmielnickiego: „Czemu zaœ ku Warszawie nieruszasz, ale spoczywasz, z czarownicami czary odprawujesz i gorza³k¹ siê zalewasz, a Lachomsiê obaczyæ od strachu i wojska zebraæ pozwalasz?” Nieraz te¿ czerñ pijana wy³a ponocach, oblega³a kwaterê Chmielnickiego ¿¹daj¹c, by j¹na Lachiw prowadzi³.Chmielnickipodniós³ bunt i da³ mu si³ê straszliw¹, ale teraz j¹³ miarkowaæ, ¿e ju¿ si³a owa jego samegopcha ku nieznanej przysz³oœci, wiêc czêsto chmurnym okiem w on¹ przysz³oœæ spogl¹da³ izbadaæ j¹ usi³owa³ – i sercem wobec niej siê trwo¿y³.Jako siê rzek³o, wœród tych pu³kowników i atamanów on jeden wiedzia³, ile jest straszliwejpotêgi w pozornej bezsilnoœci Rzeczypospolitej.Podniós³ bunt, zbi³ pod ¯Ã³³tymi Wodami,zbi³ pod Korsuniem, star³ wojska koronne – a co dalej?Zbiera³ tedy pu³kowników do rady i wodz¹c po nich krwawymi oczyma, przed którymidr¿eli wszyscy, stawia³ im ponuro to¿ samo pytanie:– Co dalej? czego wy chcecie?– Iœæ do Warszawy? to tu kniaŸ Wiœniowiecki przyjdzie, ¿ony i dzieci wasze jako piorunpobije, ziemiê a wodê tylko zostawi, a potem i on za nami do Warszawy z ca³¹ potêg¹ szlacheck¹,która siê do niego przy³¹czy, poci¹gnie – i we dwa ognie wziêci, zginiem, jeœli nie wbitwach, to na palach.– Na przyjaŸñ tatarsk¹ liczyæ nie mo¿na.Oni dziœ z nami, jutro przeciw nam siê odwróc¹ ido Krymu popêdz¹ albo panom nasze g³owy sprzedadz¹.– Ano, co dalej, mówcie! Iœæ na Wiœniowieckiego? to on si³ê nasz¹ i tatarsk¹ ca³¹ na sobiezadzier¿y, a przez ten czas wojska siê zbior¹ i z g³êbi Rzeczypospolitej w pomoc mu rusz¹.Wybierajcie.I potrwo¿eni pu³kownicy milczeli, a Chmielnicki mówi³:– Czemu¿eœcie to zmaleli? czemu wiêcej nie przecie na mnie, bym ku Warszawie ci¹gn¹³?Gdy tedy nie wiecie, co czyniæ, na mnie to zdajcie, a Bóg da, swoj¹ i wasze g³owy ocalê ikontentacjê dla wojska zaporoskiego i wszystkich Kozaków otrzymam.Jako¿ pozostawa³ jeden sposób: uk³ady.Chmielnicki dobrze wiedzia³, ile t¹ drog¹ mo¿naw Rzeczypospolitej wymóc; liczy³, ¿e sejmy prêdzej na znaczn¹ kontentacjê siê zgodz¹ ni¿ napodatki, zaci¹gi i wojnê, która musia³aby byæ i d³ug¹, i trudn¹.Wiedzia³ wreszcie, ¿e w Warszawiejest potê¿na partia, a na jej czele sam król, o którego œmierci wieœæ jeszcze nie dosz³a,12 i kanclerz, wielu panów, którzy radzi by wzrost olbrzymich fortun magnackich naUkrainie powstrzymaæ, z Kozaków si³ê dla r¹k królewskich stworzyæ, wieczysty pokój z nimizawrzeæ i one tysi¹ce zebrane do postronnej wojny u¿yæ.W tych warunkach móg³ i dla siebieChmielnicki znamienit¹ szar¿ê zyskaæ, bu³awê hetmañsk¹ z królewskiego ramienia otrzymaæ idla Kozaków nieprzeliczone ustêpstwa osi¹gn¹æ.Oto dlaczego le¿a³ d³ugo pod Bia³ocerkwi¹.Zbroi³ siê, uniwersa³y na wszystkie strony rozsy³a³,lud œci¹ga³, ca³e armie tworzy³, zamki pod moc swoj¹ zagarnia³, bo wiedzia³, ¿e tylko zsilnym uk³adaæ siê bêd¹, ale w g³¹b Rzeczypospolitej nie rusza³.O! gdyby na mocy uk³adów pokój móg³ zawrzeæ!.Wtedy tym samym albo broñ z rêkiWiœniowieckiego wytr¹ci, albo – jeœli kniaŸ jej nie z³o¿y – to nie on, Chmielnicki, ale kniaŸbêdzie rebelizantem, wbrew woli króla i sejmów wojnê wiod¹cym.Naówczas ruszy on na Wiœniowieckiego – ale ju¿ z królewskiego i Rzeczypospolitej mandatu– i wybije wtedy ostatnia godzina nie tylko dla kniazia, ale dla wszystkich ukrainnychkrólewi¹t, dla ich fortun i latyfundiów.12 12 czerwca pod Bia³ocerkwi¹ nie wiedziano jeszcze o œmierci króla.196Tak myœla³ samozwañczy hetman zaporoski, taki gmach na przysz³oœæ budowa³.Ale narusztowaniach pod on gmach przygotowanych siada³o czêsto czarne ptactwo trosk, zw¹tpieñ,obaw – i kraka³o z³owrogo.Bêdzie-li doœæ siln¹ pokojowa partia w Warszawie? zaczn¹-li z nim uk³ady? Co powiesejm i senat? zatkn¹-li tam uszy na jêki i wo³ania ukrainne? zamkn¹ oczy na ³uny po¿arów?.Czy nie przewa¿y wp³yw panów owe niezmierne latyfundia posiadaj¹cych, o którychochronê im iœæ bêdzie? I czy ta Rzeczpospolita tak siê ju¿ przerazi³a, ¿e mu przebaczy to, i¿siê z Tatary po³¹czy³?A z drugiej strony szarpa³o duszê Chmielnickiego zw¹tpienie, czy i ów bunt nie zanadto siêju¿ rozpali³ i rozwin¹³.Czy owe zdzicza³e masy dadz¹ siê wt³oczyæ w jakie karby? Dobrze:on, Chmielnicki, pokój zawrze, a rezuny – pod jego imieniem – dalej mord i po¿ogê szerzyæbêd¹ albo siê te¿ na jego g³owie swych zawiedzionych nadziei pomszcz¹.To¿ to rzeka wezbrana,morze, burza! Straszne po³o¿enie! Gdyby wybuch by³ s³abszy, tedyby nie uk³adano siêz nim, jako ze s³abym; poniewa¿ bunt jest potê¿ny, wiêc uk³ady si³¹ rzeczy mog¹ siê rozbiæ.I co bêdzie?Gdy takie myœli opad³y ciê¿k¹ g³owê hetmana, naówczas zamyka³ siê w swej kwaterze i pi³dnie ca³e i noce.Wówczas miêdzy pu³kownikami i czerni¹ rozchodzi³a siê wieœæ: „Hetmanpije!” – i za przyk³adem jego pili wszyscy, karnoœæ siê rozprzêga³a, mordowano jeñców, bitosiê wzajemnie, rabowano ³upy – rozpoczyna³ siê s¹dny dzieñ, panowanie zgrozy i okropnoœci.Bia³ocerkiew zmienia³a siê w piek³o prawdziwe.A¿ pewnego dnia do pijanego hetmana wszed³ szlachcic Wyhowski, pod Korsuniem doniewoli wziêty i na sekretarza hetmañskiego awansowany.Wszed³szy pocz¹³ trz¹œæ bez ceremoniiopoja, a¿ go wreszcie porwa³ za ramiona, na tapczanie posadzi³ i ocuci³.– A ce szczo takie, jakie ³ycho? – pyta³ Chmielnicki.– Moœci hetmanie, wstawaj i oprzytomniej! – odpowiedzia³ Wyhowski.– Poselstwo przysz³o!Chmielnicki zerwa³ siê na równe nogi i w jednej chwili otrzeŸwia³.– Hej! – wo³a³ na pacholê kozackie siedz¹ce w progu – deliê, ko³pak i bu³awê!A potem do Wyhowskiego:– Kto przyjecha³? od kogo?– Ksi¹dz Patroni £asko z Huszczy od pana wojewody brac³awskiego.– Od pana Kisiela?– Tak jest.– S³awa Otcu i Synu, s³awa Swiatomu Duchu i Swiatoj-Preczystoj!! – mówi³ ¿egnaj¹c siêChmielnicki.I twarz mu pojaœnia³a, wypogodzi³a siê – rozpoczynano z nim uk³ady.Ale tego¿ dnia przysz³y i wieœci wprost przeciwne pokojowemu poselstwu pana Kisiela.Doniesiono, i¿ ksi¹¿ê wypocz¹wszy wojsku, strudzonemu pochodem przez lasy i b³ota,wst¹pi³ w kraj zbuntowany; ¿e bije, pali, œcina; ¿e podjazd wys³any pod Skrzetuskim rozbi³dwutysiêczn¹ watahê Kozaków i czerni – i wytêpi³ j¹ co do nogi; ¿e sam ksi¹¿ê wzi¹³ szturmemPohrebyszcze, majêtnoœæ ksi¹¿¹t Zbaraskich – i ziemiê a wodê tylko zostawi³.Opowiadanoprzera¿aj¹ce rzeczy o tym szturmie i zdobyciu Pohrebyszcz – bylo to bowiem gniazdonajzaciêtszych rezunów.Ksi¹¿ê mia³ powiedzieæ do ¿o³nierzy: „Mordujcie ich tak, by czuli,¿e umieraj¹.”13 Wiêc te¿ ¿o³nierstwo najdzikszych dopuszczalo siê okrucieñstw.Z ca³egomiasta nie ocala³a jedna ¿ywa dusza.Siedmiuset jeñców powieszono, dwustu wbito na pale.Mówiono równie¿ o wierceniu oczu œwidrami, o paleniu na wolnym ogniu.Bunt zgas³ od razuw ca³ej okolicy.Mieszkañcy albo pouciekali do Chmielnickiego, albo przyjmowali pana ³ub-13 Rudawski twierdzi, i¿ s³owa owe by³y wyrzeczone w Niemirowie.197niañskiego na klêczkach, z chlebem i sol¹, wyj¹c o mi³osierdzie.Pomniejsze watahy wszystkieby³y starte – a w lasach, jak twierdzili zbiegowie z Samhorodka, Spiczyna, Pleskowa iWachnówki, nie by³o jednego drzewa, na którym by Kozak nie wisia³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]