[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Te wszystkie plotki - pisa³ - mog³y powstaæ z tego powodu, i¿ widywano mnie doœæ czêsto z tymi paniami.Pamiêtacie, ¿e za poprzedniej bytnoœci w Rzymie pani Broniczowa pierwsza do mnie pisa³a, a nastêpnie, gdym by³ u nich, panna Castelli, zamiast szukaæ wykrêtów, sama oskar¿y³a siê przede mn¹.Wyznajê, ¿e mnie to ujê³o.Niech co chc¹, mówi¹, jest jednak w otwartym wyznaniu winy jakieœ rozbudzenie siê uczciwoœci, jakaœ odwaga, jakiœ zwrot, jakiœ jêk ¿alu, który, jeœli nie odkupuje winy, to przynajmniej mo¿e odkupiæ duszê.I wierzcie mi, ¿e w tym, co mówiê, tkwi coœ wiêcej ni¿ moje maœlane serce.Pomyœlcie tak¿e, ¿e im siê naprawdê Ÿle dzieje.Ma³o¿ to razy widzia³em, z jakim one wahaniem zbli¿aj¹ siê do ludzi i jak ich przyjmuj¹ ci, którzy maj¹ odwagê swych zasad.Zebra³o siê w nich tyle goryczy, ¿e, jak s³usznie przepowiedzia³ niegdyœ Waskowski, same poczynaj¹ siê na siebie rozgoryczaæ.To jest straszne po³o¿enie, w którym nale¿y siê jeszcze niby do œwiata, a dŸwiga siê ju¿ brzemiê g³oœnej awantury.Bóg z nimi! Du¿o by o tym pisaæ, ale ja pamiêtam teraz zawsze, co powiedzia³a panna Helena, ¿e o cz³owieku nie wolno w¹tpiæ, póki ¿yje.Ta biedna Lineta zmieni³a siê ze zgryzoty, schud³a i zbrzyd³a, a mnie tym bardziej jej ¿al.¯al mi nawet i pani Broniczowej, która wprawdzie wyk³amuje ludziom dziury w uszach, czyni to jednak z przywi¹zania do tej dziewczyny.Sam przecie dopiero co powiedzia³em, ¿e tylko w³asne krzywdy wolno odpuszczaæ, ale by³by cz³owiek chyba jakimœ gorylem, nie chrzeœcijaninem, gdyby nie odczu³ trochê litoœci nad ludzk¹ bied¹.Czy teraz, gdym œwie¿o zobaczy³ rozpacz Ignasia, bêdê mia³ jeszcze serce pójœæ do nich - nie wiem - nie ¿a³ujê jednak, ¿em bywa³.Ludzie pogadaj¹ i przestan¹, a za jaki rok - jeœli Bóg da doczekaæ mnie i tamtej s³odkiej dziewczynie - poznaj¹, ¿e gadali g³upstwa."List koñczy³ siê wzmiank¹ o Osnowskich, o których po³¹czeniu Œwirski ju¿ wiedzia³ i s³ysza³ nawet rozmaite szczegó³y, nie znane Po³anieckim."Ja myœlê - mówi³ - ¿e Bóg jest mocniejszy ni¿ ludzka przewrotnoœæ, a zarazem bajecznie mi³osierny, i ¿e czasem pozwala dlatego nieszczêœciu biæ w cz³owieka jak m³otem, ¿eby z niego jak¹œ poczciwsz¹ iskrê wykrzesaæ.Ja teraz wierzê nawet w odrodzenie siê takiej Osnowskiej.Mo¿e to jest naiwne, ale chwilami przypuszczam, ¿e ca³kiem z³ych ludzi nie ma na œwiecie! Patrzcie, ¿e jednak coœ zadrga³o i w takiej pani Anecie i ¿e go pilnowa³a w chorobie.Oj te kobiety! tak mi ju¿ przewróci³y w g³owie, ¿e wkrótce nie bêdê mia³ zdania nie tylko o nich, ale o niczym."Dalej by³y zapytania o Stasia i serdeczne s³owa dla jego ¿yciodawców, a na koniec obietnica powrotu w pierwszych dniach wiosny.Rozdzia³ szeœædziesi¹ty dziewi¹tyA wiosna rzeczywiœcie sz³a i w dodatku czyni³a siê zarówno ciep³a, jak wczesna.Po³aniecki w koñcu marca i na pocz¹tku kwietnia pocz¹³ znowu wyje¿d¿aæ i spêdzaæ czasem po kilka dni za domem.Obadwaj z Bigielem byli tak zajêci, ¿e niekiedy do póŸnego wieczoru siedzieli w biurze.Pani Bigielowa przypuszcza³a, ¿e musza coœ przedsiêbraæ na wielk¹ skalê, dziwi³o j¹ to jednak, ¿e m¹¿, który zawsze mówi³ z ni¹ o wszystkich interesach i niemal myœla³ przy niej g³oœno, a nawet czêsto siê jej radzi³, tym razem milcza³ jak zaklêty.Marynia zauwa¿y³a równie¿, ¿e Stach ma zaprz¹tniêt¹ g³owê w niezwyk³y sposób.Tkliwszy by³ dla niej ni¿ kiedykolwiek, ale jej siê zdawa³o, ¿e nawet w tej jego tkliwoœci, jak równie¿ w ka¿dej rozmowie i w ka¿dej pieszczocie, jest jakaœ tama, inna myœl, która go zajmuje tak ca³kowicie, ¿e ani na chwilê nie mo¿e siê od niej oderwaæ.I ten stan jakowegoœ roztargnienia powiêksza³ siê z ka¿dym dniem, a z nadejœciem maja przeszed³ w coœ gor¹czkowego.Marynia poczê³a siê teraz wahaæ, czy nie zapytaæ mê¿a, co mu jest.Ba³a siê trochê byæ natrêtn¹, ale chodzi³o jej równie¿ i o to, by nie pomyœla³, ¿e j¹ jego sprawy zbyt ma³o obchodz¹.W tej niepewnoœci postanowi³a czekaæ na sposobn¹ chwilê maj¹c nadziejê, ¿e on sam zacznie mówiæ o swoich zajêciach, choæ z daleka.Jako¿ wkrótce potem zdawa³o jej siê pewnego dnia, ¿e stosowna chwila nadesz³a.Po³aniecki wróci³ tym razem wczeœniej z biura i wróci³ z twarz¹ tak jakoœ dziwnie rozpromienion¹, choæ powa¿n¹, ¿e spojrzawszy mu w oczy prawie mimowolnie spyta³a:- Coœ ci siê musia³o zdarzyæ pomyœlnego, Stachu?On zaœ siad³ przy niej i zamiast odpowiedzieæ wprost, pocz¹³ mówiæ jakimœ trochê dziwnym g³osem:- Patrz, jaka pogoda i jak ciep³o.Mo¿na by ju¿ okna otwieraæ.Wiesz, o czym ja ci¹gle myœla³em w ostatnich czasach? - ¿e i dla twego zdrowia i dla Stasia trzeba nam wczeœnie z miasta wyjechaæ.A Marynia rzek³a:- Jeœli Buczynek nie najêty?.- Buczynek sprzedany - odpowiedzia³ Po³aniecki.A nastêpnie wzi¹wszy jej obie rêce i patrz¹c jej w oczy z ogromn¹ mi³oœci¹ pocz¹³ mówiæ:- S³uchaj, moje drogie stworzenie, ja mam ci coœ powiedzieæ - i coœ, co powinno ciê ucieszyæ, ale przyrzecz mi, ¿e siê nadto nie wzruszysz?- Dobrze.Co, Stachu?- Widzisz, dziecinko, Maszko uciek³ za granicê, bo mia³ wiêcej d³ugów ni¿ maj¹tku.Wierzyciele rzucili siê na wszystko, co po nim zosta³o, by choæ coœkolwiek odzyskaæ.Posz³o to na licytacjê Towarzystwa.Magierówka zosta³a rozparcelowana i przepad³a, ale Krzemieñ, Skoki i Suchocin by³y do uratowania - wiêc - tylko siê nie wzruszaj, kochanie - wiêc - ja to dla ciebie kupi³em.Marynia patrzy³a na niego czas jakiœ mrugaj¹c oczyma i jakby uszom nie wierz¹c.Ale nie! Sam by³ tak wzruszony, ¿e nie móg³ ¿artowaæ.Oczy zaæmi³y siê jej ³zami i nagle zarzuci³a mu obie rêce na szyjê.- Stachu!!I w tej chwili nie mog³a siê zdobyæ na inne s³owa, ale w tym jednym okrzyku by³o i podziêkowanie, i wielka mi³oœæ, i kobiece uwielbienie dla dzielnoœci tego cz³owieka, który wszystkiego potrafi³ dokazaæ.Po³aniecki zaœ zrozumia³ to i w poczuciu tak ogromnego szczêœcia, jakiego nigdy dot¹d nie dozna³, pocz¹³ mówiæ trzymaj¹c j¹ ci¹gle przy piersiach:- Ja wiedzia³em, ¿e ciê to ucieszy, a Bóg jeden wie, ¿e i dla mnie nie ma wiêkszej uciechy jak twoja radoœæ.Pamiêta³em, ¿eœ ¿a³owa³a Krzemienia i ¿e to by³a krzywda dla ciebie - a ¿e mo¿na j¹ by³o naprawiæ, wiêcem naprawi³.Ale to nic! Gdybym ci dziesiêæ takich Krzemieni kupi³, jeszcze bym ci siê nie wyp³aci³ za to dobro, któreœ mi wyrz¹dzi³a, i jeszcze bym ciebie nie by³ wart.I mówi³ szczerze, lecz Marynia oderwa³a g³owê od jego ramienia i podnosz¹c na niego oczy, zarazem mokre i jasne, rzek³a:- To ja ciebie nie jestem warta, Stachu! i nawet nie spodziewa³am siê, ze bêdê taka szczêœliwa!Poczêli siê wiêc sprzeczaæ, kto wiêcej wart, ale by³y w tej sprzeczce czêste milcz¹ce przerwy, albowiem Marynia, co chwila obejmuj¹c go, podsuwa³a mu swoje œliczne, nieco za szerokie usta, a on wpija³ siê w nie, a nastêpnie ca³owa³ na przemian jej oczy.Przez d³ugi jeszcze czas chcia³o jej siê to œmiaæ, to p³akaæ z radoœci, gdy¿ rzeczywiœcie szczêœcie jej przesz³o wszystko, czego siê kiedykolwiek spodziewa³a.Oto matka napisa³a jej niegdyœ s³abn¹c¹ ju¿ rêk¹: "Nie dlatego powinno siê wychodziæ za m¹¿, by byæ szczêœliw¹, ale dlatego, by spe³niæ obowi¹zki, jakie Bóg wówczas nak³ada, a szczêœcie to tylko przydatek i podarek bo¿y." Tymczasem tego przydatku by³o teraz wiêcej, ni¿ siê mog³o w sercu pomieœciæ.By³y próby, by³y chwile i smutku, i nawet zw¹tpienia, ale to wszystko przesz³o - i wreszcie ten "Stach" nie tylko j¹ pokocha³ jak Ÿrenicê w³asnego oka, ale spe³ni³ wiêcej, ni¿ kiedykolwiek przyrzeka³.I w tej chwili oto chodz¹c wielkimi krokami po pokoju wzruszony jeszcze, ale rad z siebie i z wyrazem pewnej che³pliwoœci na swojej czarniawej twarzy, mówi³:- Có¿, Maryœ! Teraz siê dopiero zacznie robota! - co? Bo ja o gospodarstwie nie mam najmniejszego pojêcia i to bêdzie twoja rzecz.Ale myœlê, ¿e administrator bêdzie ze mnie niezgorszy! Bêdziem oboje pracowali, bo to du¿a rzecz ten Krzemieñ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]