[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musimy zrobiæ wszystko, ¿eby ludzie znaleŸli siê ja^ najdalej od tego samochodu.Bili popatrzy³ na kierowcê i pasa¿erkê ciê¿arówki.Kierowca znów do niego pomacha³ i mimo ¿e w przedniej szybie pojazdu odbija³y siê chmury, Bili mia³ wra¿enie, i¿ dziewczyna siê œmieje.- Rozpocznij ewakuacjê ludzi - powiedzia³ do Joan.-Ja zajmê siê t¹ par¹ klaunów.- Bili, powiedzieli mi, ¿eby wszyscy st¹d spadali.- Rób, co ci powiedzia³em, Joan.Przez dwadzieœcia osiem lat by³em gliniarzem i nikogo w takiej sytuacji nie puœci³em wolno.Bili rozpi¹³ kaburê i wyci¹gn¹³ rewolwer kaliber.38.Joan zawaha³a siê, pchn¹³ j¹ jednak i rozkaza³:- IdŸ st¹d, dobrze? Ka¿ ludziom opuœciæ studio.Joan pobieg³a za róg do g³Ã³wnego wejœcia.TymczasemBili uj¹³ rewolwer w dwie rêce i odbezpieczy³ go.- No, dalej! Rozumiecie mnie? Comprende? Uprzejmie was proszê, ¿ebyœcie wy³¹czyli silnik tej ciê¿arówki i powoli wysiedli.Bardzo uprzejmie proszê.Wtorek, 18 wrzeœnia, godz.15.52Joan przesz³a przez obrotowe drzwi i znalaz³a siê w recepcji, wy³o¿onej miêkk¹ wyk³adzin¹.Na œcianach wisia³y fotografie Garry'ego Shermana, Lauren Baker i Whitney De Lano.Recepcjonistka malowa³a w³aœnie paznokcie, prowadz¹c jednoczeœnie beztrosk¹ rozmowê przez telefon.Joan podesz³a do kontuaru i za¿¹da³a gwa³townie:- Po³¹cz mnie z producentem.Natychmiast!- Co takiego? Nie mogê tego zrobiæ.Jesteœmy w po³owie programu.- Ta sprawa ¿ycia i œmierci! £¹cz mnie natychmiast.- Jakiego ¿ycia? Jakiej œmierci? To ja zginê, i to z r¹k pana Kasabiana, jeœli ciê teraz z nim po³¹czê.130- Nie dyskutuj i mnie po³¹cz.Inaczej zgin¹ wszystkie osoby w tym budynku.Machaj¹c d³oni¹, by wysuszyæ pomalowane paznokcie, recepcjonistka wykona³a wreszcie polecenie i wrêczy³a Joan s³uchawkê.- Pan Kasabian? Tu Joan Napela z ochrony.Tak, z ochrony studia.Bardzo mi przykro, panie Kasabian, ale mamy do czynienia z niebezpieczn¹ sytuacj¹ tu¿ przy budynku studia i musimy natychmiast wszystkich ewakuowaæ.Tak, proszê pana, wszystkich.Nie, proszê pana, nie mogê panu teraz wyjaœniæ ca³ej sytuacji.Ochrona otrzyma³a jednak instrukcje, ¿eby jak najszybciej opró¿niæ budynek z ludzi.- Przez chwilê s³ucha³a, po czym odezwa³a siê znowu: - Tak, proszê pana.Dziêkujê panu.W tej chwili wejdê do studia i pokierujê ewakuacj¹.Proszê tylko powiedzieæ wszystkim, ¿e nie ma powodu do paniki.Kiedy oddawa³a s³uchawkê recepcjonistce, ta zapyta³a z szeroko otwartymi oczyma:- O co chodzi? Co siê dzieje?- Prawdopodobnie bomba - odpar³a Joan.- Wynoœ siê st¹d jak najszybciej.- O mój Bo¿e! - zawo³a³a recepcjonistka i zaczê³a zbieraæ z biurka przyrz¹dy do manicure, grzebienie i kolorowe czasopisma.- Powiedzia³am: bomba! - krzyknê³a Joan, z niedowierzaniem przypatruj¹c siê recepcjonistce.Przebieg³a przez recepcjê i pchnê³a podwójne drzwi prowadz¹ce do studia.G³Ã³wne œwiat³a zosta³y ju¿ w³¹czone, a z g³oœników dobiega³ g³os Milo Kasabiana.W³aœnie koñczy³ wypowiadaæ ostrze¿enie:-.zechciejcie wiêc wszyscy pañstwo skierowaæ siê do drzwi wyjœciowych, znajduj¹cych siê po obu stronach sceny.Prosimy zachowywaæ siê jak najciszej i jak najspokojniej.Kiedy znajdziecie siê pañstwo na zewn¹trz, prosimy stosowaæ siê do wskazówek naszych s³u¿b ochrony.Prosimy siê nie denerwowaæ, ewakuacja jest jedynie rutynowym, koniecznym w obecnych okolicznoœciach œrodkiem zapobiegawczym.Garry Sherman sta³ na podwy¿szeniu, machaj¹c do widzów, ¿eby opuszczali swoje fotele.131- Wiedzia³em! Wiedzia³em, ¿e nam przeszkodz¹, kiedy trochê sobie pofolgujemy.Ale trudno, wszyscy kierujcie siê do drzwi.Nie ma powodu do paniki, to wszystko robi¹ tylko dlatego, ¿e zaparowa³y im monitory!Publicznoœæ ze œmiechem, wœród weso³ych pokrzykiwañ, zaczyna³a siê gromadziæ przed drzwiami.Joan sta³a przy nich i ponagla³a.- O co chodzi? - zapyta³ j¹ starszy mê¿czyzna w jas-noró¿owej koszulce polo.- To prawdopodobnie fa³szywy alarm - odpar³a Joan.- Kiedy znajdziecie siê pañstwo na zewn¹trz, skierujcie siê w prawo.A potem uciekajcie st¹d ile si³ w nogach.- Ale czy dostaniemy obiecan¹ pizzê?- Jasne.A teraz przechodŸcie szybciej! - Wyci¹gnê³a radiotelefon.- Bili? W studio na razie wszystko w porz¹dku.Jak tam z naszymi przyjació³mi w ciê¿arówce?- Wci¹¿ nie reaguj¹.Zaraz tu bêdzie Schaefer.Wezwa³ ju¿ saperów.- Bili, mo¿e siê wycofasz i pozwolisz, ¿eby policja zrobi³a resztê?- Ja jestem policj¹!- By³eœ, Bili.Ju¿ nie jesteœ policjantem, pamiêtaj o tym! Gra nie jest warta œwieczki, nie ryzykuj.Lepiej chodŸ tutaj i pomó¿ mi wyprowadziæ ludzi ze studia.- Nie martw siê o mnie.Jeszcze potrafiê daæ sobie radê z dwoma dziwakami.- Bili! Pos³uchaj mnie, Bili! Wycofaj siê, przecie¿ nie masz pojêcia, co ci ludzie planuj¹!Odpowiedzi nie by³o.Joan coraz energiczniej poci¹ga³a wychodz¹cych ze studia za rêkawy, chc¹c, ¿eby pomieszczenie jak najszybciej opustosza³o.Lecz Garry powiedzia³ im przecie¿, ¿e nie ma powodu do paniki.Nie panikowali wiêc i wcale siê nie œpieszyli.Kilka osób, które potraktowa³a trochê bardziej stanowczo, zawo³a³o do niej, ¿eby da³a sobie luz, inni przystawali zaraz za drzwiami, ¿eby poczekaæ na znajomych.- Czy mimo wszystko dostaniemy pizzê? - zapyta³a potê¿na czarna kobieta w cêtkowanej turkusowej sukni.-Przysz³am tutaj tylko dla pizzy.Joan mia³a w³aœnie potwierdziæ, tak, dostaniesz, kobie-132to, swoj¹ pizzê, tylko siê poœpiesz, na mi³oœæ bosk¹.Lecz w tej samej chwili œwiat eksplodowa³ z hukiem, jakiego Joan jeszcze nigdy dot¹d nie s³ysza³a.Gor¹cy podmuch wyrzuci³ j¹ na zewn¹trz przez otwarte drzwi.Trafi³a w grupê jedenastu ludzi, jednak wraz z nimi polecia³a dalej i uderzy³a g³ow¹ w kontuar recepcji.Z³ama³a kark i w tej samej sekundzie zmar³a.Na jej zw³oki spad³o mnóstwo innych cia³ wyrzuconych ze studia, a w³aœciwie ich szcz¹tki - g³Ã³wnie tu³owia pozbawione r¹k, nóg lub g³Ã³w.Eksplozja rozwali³a tyln¹ œcianê studia i zerwa³a dach.Dziesi¹tki ludzi zosta³o pogrzebanych pod ceg³ami i fragmentami metalowych konstrukcji, które opada³y na dó³, uderzaj¹c o siebie z odg³osem dzwonów piekielnych.W momencie wybuchu Garry Sherman sta³ bokiem do tylnej œciany, z wzniesion¹ ku górze lew¹ rêk¹, która z potworn¹ si³¹ zosta³a wyrwana ze stawu.Wybuch zerwa³ mu te¿ skórê i miêœnie z lewej strony twarzy, ods³aniaj¹c koœci policzka.Jakaœ kobieta w œrednim wieku znajdowa³a siê w krytycznym momencie pomiêdzy scen¹ a boczn¹ œcian¹, tak ¿e wybuch w pierwszej chwili j¹ oszczêdzi³.Zaraz jednak uderzy³ j¹ rozgrzany reflektor o wadze piêædziesiêciu funtów, lec¹cy w dó³ pod k¹tem szeœædziesiêciu stopni.Jak pora¿ona pad³a na plecy, z gor¹cym urz¹dzeniem bitym w brzuch.Jej krzyk rozbrzmiewa³ jeszcze przez wiele minut.Zewsz¹d rozlega³y siê okrzyki bólu.Z rumowiska s³ychaæ by³o tak¿e potworne jêki, ³kania i pokas³ywania.Nad studiem numer 5 rozci¹ga³o siê teraz jasne niebo, jednak w œrodku panowa³ pó³mrok, spowodowany unosz¹cym siê kurzem i gêstym dymem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]