[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obawiam siê, ¿e jesteœmy prowincj¹.Odleg³¹ prowincj¹.„I trochê z tym przesadzacie” - doda³em w duchu.Chocia¿ ostrze¿enie mojego przewodnika nie by³o zbyt subtelne, odnios³o swój skutek.Czujnie obserwowali, czym zainteresowani s¹ przybywaj¹cy pos³owie.Tak wiêc musia³em byæ ostro¿ny.Odpowiedzia³em mu:- Ja jestem tutaj po to, by zobaczyæ siê z królem.Jeœli nie ma na to szans, pojadê do domu i powiem moim zwierzchnikom, ¿e Nkumai nie jest zainteresowane dobrymi stosunkami z Bird.- Och, jest pewna szansa, ¿e zobaczy siê pani z królem.Bêdzie musia³a pani z³o¿yæ podanie w Biurze Spraw Socjalnych, ale za skutek nikt nie mo¿e rêczyæ.Uœmiechn¹³ siê blado.Nie lubi³ mnie.- Pójdziemy? - zaproponowa³.Podszed³em ostro¿nie do drabinki sznurowej, która wci¹¿ ³agodnie ko³ysa³a siê na wietrze.By³a luŸno przymocowana do platformy cienk¹ lin¹ owiniêt¹ doko³a niskiego s³upa.- Nie tam - powiedzia³ nauczyciel.- Idziemy inn¹ drog¹.Ruszy³ biegiem, oddalaj¹c siê od platformy jedn¹ z ga³êzi, jeœli mo¿na je by³o nazwaæ ga³êziami - ¿adna nie mia³a mniej ni¿ dziesiêæ metrów gruboœci.Podszed³em powoli do miejsca, gdzie wspi¹³ siê na ga³¹Ÿ i, rzeczywiœcie, by³y tam jakieœ delikatne uchwyty, wygl¹daj¹ce raczej na wg³êbienia wyrobione od czêstego u¿ywania ni¿ na wyr¿niête w drzewie.Niezgrabnie dotar³em z pomostu do miejsca, w którym niecierpliwie oczekiwa³ mnie mój przewodnik.Tutaj ga³¹Ÿ traci³a trochê nachylenie, ale gdzieœ dalej wznosi³a siê w górê, krzy¿uj¹c siê z konarami innych drzew.- Wszystko w porz¹dku? - zapyta³.- Nie - odpowiedzia³em.- Ale chodŸmy dalej.- Bêdê szed³ wolniej - rzek³ - a¿ przyzwyczai siê pani bardziej do drzewnych dróg.Potem zada³ mi pytanie, które wydawa³o siê nie na miejscu po tylu dniach wspólnej podró¿y:- Jak siê nazywasz, pani?Nazywam? Oczywiœcie, przygotowa³em sobie imiê, tam w Allison, ale nigdy nie powsta³a sytuacja, w której trzeba by by³o go u¿ywaæ, i uciek³o mi ono z pamiêci.Nawet teraz nie mogê sobie przypomnieæ, jakie imiê wtedy wybra³em.A poniewa¿ moje zmieszanie sta³o siê widoczne, nie by³em w stanie podaæ na poczekaniu jakiegoœ nowego imienia, nie wzbudzaj¹c podejrzeñ.Znów wiêc uciek³em siê do wymyœlenia wyimaginowanego zwyczaju, który by³by mi w tej chwili przydatny.Mia³em szczer¹ nadziejê, ¿e rz¹d Bird nie uzna za w³aœciwe wys³ania w najbli¿szym czasie prawdziwego pos³a.W¹tpi³em, czy taka kobieta chcia³aby dzia³aæ wed³ug zaimprowizowanego przeze mnie scenariusza.Ale jeœli Nkumai by³o tak sprawne jak Mueller i wyœle szpiegów, aby dowiedzieli siê czegoœ wiêcej o narodzie, który przys³a³ poselstwo, cienka materia mych k³amstw wkrótce siê rozerwie.- Moje imiê, panie? - rzek³em, pokrywaj¹c zmieszanie wynios³oœci¹.- Albo nie jest pan d¿entelmenem, albo nie uwa¿a mnie pan za damê.Natychmiast przybra³ zawstydzony wygl¹d.Potem siê zaœmia³.- Pani, musisz mi wybaczyæ.Co kraj to obyczaj.W moim kraju tylko damy maj¹ imiona.Mê¿czyzn nazywa siê wed³ug ich zawodu.Ja jestem, jak pani ju¿ mówi³em, Nauczycielem.Ale nie chcia³em pani uraziæ.- Œwietnie - powiedzia³em, przebaczaj¹c mu bez dalszych uwag.Gra stawa³a siê zabawna.Musia³em wywy¿szaæ siê nad nim w sytuacji, w której by³em od niego gorszy, i nic na to nie mog³em poradziæ.Dok³adnie tak, jak musia³aby, wed³ug mojego wyobra¿enia, postêpowaæ prawdziwa kobieta - dyplomata.Pozwoli³o mi to prawie zapomnieæ o fakcie, ¿e chocia¿ œcie¿ka, po której szliœmy, nie by³a trudniejsza ni¿ zbocze stromego pagórka, to ten pagórek by³, niestety, grub¹ ga³êzi¹ drzewa, z przepaœciami po obu stronach.Jeœli zboczy³bym z drogi, to zaraz z ³oskotem spad³bym w dó³.Nie œmia³em spojrzeæ i nie wiedzia³em nawet jak g³êboko w dó³, ale nie mog³em opanowaæ przewrotnej chêci dowiedzenia siê tego.- Ile jest metrów do ziemi?- W tym miejscu.powiedzia³bym, ¿e oko³o stu trzydziestu, pani.Ale tak naprawdê nie jestem zupe³nie pewien.Nie prowadzimy wielu pomiarów.Kiedy ju¿ siê jest na tyle wysoko, ¿e ka¿dy upadek spowodowa³by œmieræ, nie ma w gruncie rzeczy znaczenia, jak daleko jest do ziemi, prawda? Ale mogê pani powiedzieæ, jak wysoko jeszcze musimy wejœæ.- Jak wysoko?- Jeszcze oko³o trzystu metrów.Wstrzyma³em oddech.Wiedzia³em, ¿e na Spisku drzewa osi¹gaj¹ fenomenalne rozmiary - czy¿ nie przemierzy³em pieszo Ku Kuei? - ale z pewnoœci¹ na takiej wysokoœci ga³êzie bêd¹ zbyt s³abe i cienkie, by nas utrzymaæ.- Dok¹d idziemy? Dlaczego tak wysoko?Znowu siê zaœmia³, nie próbuj¹c tym razem ukryæ swego zadowolenia z mojej obawy przed wysokoœci¹.Mo¿e rewan¿owa³ siê w ten sposób za wczeœniejsz¹ trudnoœæ przy ustalaniu mego imienia i inne przejawy lekcewa¿enia, jakie podczas naszej podró¿y okazywa³em zarówno jemu, jak i jego krajowi.Odpowiedzia³ mi:- Zmierzamy do miejsca, gdzie bêdzie pani mieszkaæ.S¹dziliœmy, ¿e spodoba siê pani wycieczka na sam¹ górê.Niewielu obcych tam bywa³o.- Bêdê mieszkaæ na samej górze?- Có¿, nie mogliœmy przecie¿ zakwaterowaæ pani z innymi pos³ami.To mê¿czyŸni.Jesteœmy jednak trochê cywilizowani.Mwabao Mawa zgodzi³a siê pani¹ przyj¹æ.Nasza rozmowa urwa³a siê, kiedy mój przewodnik lekko przekracza³ most linowy, tylko czasami robi¹c u¿ytek z r¹k.Wydawa³o siê to proste, tym bardziej, ¿e na moœcie u³o¿one by³y poprzeczne deski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]