[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z kolców eksplodowała energia.Wiedźmin rzucił się w tył konwulsyjnym skokiem.Wstrząsbył taki, że poczuł i usłyszał, jak chrupią i łamią mu sięzaciśnięte z bólu zęby.Co najmniej dwa. Rience spróbował zerwać się, ale natychmiast runąłznowu na klęczki, na kolanach postąpił ku teleportowi.Geralt, z trudem łapiąc oddech, wyciągnął sztylet z cholewy.Czarownik obejrzał się, poderwał, zatoczył.Wiedźminteż się zatoczył, ale szybciej.Rience znowu się obejrzał,wrzasnął.Geralt ścisnął sztylet w dłoni.Był zły.Bardzozły. Coś chwyciło go z tyłu, obezwładniło, unieruchomiło.Medalion na szyi zapulsowal ostro, ból w zranionym ramieniuzatętnił spazmatycznie. Jakieś dziesięć kroków za nim stała Filippa Eilhart.Zjej uniesionych dłoni biło matowe światło - dwie smugi,dwa promienie.Oba dotykały jego pleców, ściskając ramionaświetlistymi cęgami.Szarpnął się, bezskutecznie.Nie mógł ruszyć się z miejsca.Mógł tylko patrzeć, jakRience chwiejnym krokiem dociera do teleportu pulsującegomleczną poświatą. Rience wolno, nie spiesząc się, wkroczył w światło teleportu,zapadł się w nim jak nurek, rozmazał się, zniknął.W sekundę po tym owal zgasł, na chwilę pogrążając uliczkęw nieprzebitej, gęstej, aksamitnej czerni. Gdzieś wśród zaułków darty się walczące koty.Geraltspojrzał na klingę miecza, który podniósł, idąc w stronęczarodziejki. - Dlaczego, Filippa? Dlaczego to zrobiłaś? Czarodziejka cofnęła się o krok.Nadal trzymała w dłonisztylet, który przed momentem tkwił w czaszce Toublanca Micheleta. - Dlaczego pytasz? Przecież wiesz. - Tak - potwierdził.- Teraz już wiem. - Jesteś ranny, Geralt.Nie czujesz bólu, bo jesteśodurzony Wiedźmińskim eliksirem, ale spójrz, jak krwawisz.Uspokoiłeś się na tyle, bym mogła bez obawy podejść i zająćsię tobą? Do diabła, nie patrz tak! I nie zbliżaj się domnie.Jeszcze krok, a będę zmuszona.Nie zbliżaj się!Proszę! Nie chcę ci zrobić krzywdy, ale jeśli się zbliżysz. - Filippa! - krzyknął Jaskier, wciąż trzymając płaczącąShani.- Zwariowałaś? - Nie - powiedział z wysiłkiem wiedźmin.- Ona jestprzy zdrowych zmysłach.I doskonale wie, co robi.Całyczas wiedziała, co robi.Wykorzystała nas.Zdradziła.Oszukała. - Uspokój się - powtórzyła Filippa Eilhart.- Niezrozumiesz tego i nie trzeba, byś rozumiał.Musiałam zrobićto, co zrobiłam.I nie nazywaj mnie zdrajczynią.Bo zrobiłamto właśnie dlatego, by nie zdradzić sprawy większej,niż możesz sobie wyobrazić.Sprawy wielkiej i ważnej,tak ważnej, że trzeba bez zastanowienia poświęcać dlaniej sprawy drobne, jeśli staje się przed takim wyborem.Geralt, do diabła, my tu gadamy, a ty stoisz w kałużykrwi.Uspokój się i pozwól, byśmy zajęły się tobą, ja iShani. - Ona ma rację! - krzyknął Jaskier.- Jesteś ranny, docholery! Trzeba cię opatrzyć i wynosić się stąd! Kłócić możecie się później! - Ty i twoja wielka sprawa.- wiedźmin, niezwracając uwagi na trubadura, chwiejnie postąpił do przodu.-Twoja wielka sprawa, Filippa, i twój wybór, to ranny,zasztyletowany z zimną krwią, gdy już powiedział to, cochciałaś wiedzieć, a czego mnie dowiedzieć się nie byłowolno.Twoja wielka sprawa to Rience, któremu pozwoliłaśuciec, by przypadkiem nie wyjawił imienia swego mocodawcy.By mógł dalej mordować.Twoja wielka sprawato te trupy, których nie musiało być.Przepraszam, źle sięwyraziłem.Nie trupy.Sprawy drobne! - Wiedziałam, że tego nie zrozumiesz. - Nie zrozumiem, owszem.Nigdy.Ale o co chodzi,wiem.Wasze wielkie sprawy, wasze wojny, wasza walka oratowanie świata.Wasz cel, który uświęca środki.Nadstawuszu, Filippa.Słyszysz te głosy, te wrzaski? To kocurywalczą o wielką sprawę.O niepodzielne panowanienad kupą odpadków.To nie przelewki, tam leje się krew ilecą kłaki.Tam trwa wojna.Ale mnie obie te wojny, kociai twoja, obchodzą niewiarygodnie mało. - Tak ci się tylko wydaje - zasyczała czarodziejka.-To wszystko zacznie cię obchodzić, i to wcześniej, niżprzypuszczasz.Stoisz przed koniecznością i wyborem.Wplątałeś się w przeznaczenie, mój drogi, bardziej, niżsądziłeś.Myślałeś, że bierzesz pod opiekę dziecko, małądziewczynkę.Myliłeś się.Przygarnąłeś płomień, od któregow każdej chwili może zapłonąć świat.Nasz świat.Twój, mój, innych.I będziesz musiał wybierać.Tak jak ja.Tak jak Triss Merigold.Tak jak musiała wybierać Yennefer.Bo Yennefer już wybrała.Twoje przeznaczenie jest wjej rękach, wiedźminie.Sam je w te ręce oddałeś. Wiedźmin zachwiał się.Shani krzyknęła, wyrwała sięJaskrowi.Geralt powstrzymał ją gestem, wyprostowałsię, spojrzał prosto w ciemne oczy Filippy Eilhart. - Moje przeznaczenie - powiedział z wysiłkiem.- Mójwybór.Powiem ci, Filippa, co ja wybrałem.Nie pozwolę,byście w wasze brudne machinacje wplątali Ciri.Ostrzegam.Ktokolwiek odważy się skrzywdzić Ciri, skończytak, jak ci czterej, którzy tu leżą.Nie będę przysięgał anizaklinał się.Nie mam na co.Ja po prostu ostrzegam.Zarzucałaś mi, że jestem złym opiekunem, że nie umiembronić tego dziecka.Będę bronił.Tak jak umiem.Będęzabijał.Będę zabijał bez litości. - Wierzę ci - powiedziała z uśmiechem czarodziejka.- Wierzę, że będziesz.Ale nie dziś, Geralt.Nie teraz.Bo zamoment zemdlejesz z upływu krwi.Shani, jesteś gotowa?Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]