[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wci¹¿ siê ich trzymasz.Nikomu nie pozwalasz odejœæ.- Dlaczego mnie za to nienawidzisz? - spyta³a Novinha.- Mo¿e to i prawda, ale takie ju¿ jest moje ¿ycie: tracê, tracê i tracê.- Mo¿e chocia¿ tym razem wypuœcisz ptaka na wolnoœæ, zamiast trzymaæ go w klatce do œmierci?- Wed³ug ciebie jestem potworem! Jak œmiesz mnie os¹dzaæ?- Gdybyœ by³a potworem, Ender nie móg³by ciê pokochaæ - przypomnia³a Valentine, odpowiadaj¹c ³agodnoœci¹ na gniew.- By³aœ wspania³¹ kobiet¹, Novinho, tragiczn¹ postaci¹, która wiele osi¹gnê³a i wiele wycierpia³a.Jestem pewna, ¿e po œmierci historia twojego ¿ycia stanie siê wzruszaj¹c¹ sag¹.Ale czy nie by³oby lepiej, gdybyœ nauczy³a siê czegoœ, zamiast odgrywaæ do koñca tê sam¹ tragediê?- Nie chcê, ¿eby kolejny cz³owiek, którego kocham, umar³ przede mn¹! - wykrzyknê³a Novinha.- A kto tu mówi³ o umieraniu? - spyta³a Valentine.Drzwi otworzy³y siê nagle.W progu stanê³a Plikt.- Wysz³am do toalety - wyjaœni³a.- Co siê dzieje?- Chce, ¿ebym go obudzi³a - oznajmi³a Novinha.- I powiedzia³a, ¿e mo¿e umrzeæ.- Mogê popatrzeæ? - spyta³a Plikt.Novinha chwyci³a stoj¹c¹ obok fotela szklankê z wod¹ i chlusnê³a na Plikt.- Doœæ ju¿ mam ciebie! - wrzasnê³a.- On jest teraz mój, nie twój!Ociekaj¹ca wod¹ Plikt by³a zbyt zdumiona, by odpowiedzieæ.- To nie Plikt ci go odbiera - wtr¹ci³a cicho Valentine.- Jest jak oni wszyscy: siêga po niego, wyrywa strzêpy i po¿era.To kanibale.- Tak? - spyta³a zagniewana Plikt.- A co, chcia³aœ sama na nim ucztowaæ? No to jest go dla ciebie za du¿o.Co gorsze: kanibale, którzy uszczkn¹ kawa³ek tu czy tam, czy kanibal, który trzyma ca³ego cz³owieka dla siebie, kiedy jest go wiêcej, ni¿ zdo³a wch³on¹æ?- To najobrzydliwsza rozmowa, jak¹ w ¿yciu s³ysza³am - oœwiadczy³a Valentine.- Od miesiêcy kr¹¿y wokó³ niego, pilnuje go jak sêp! - zawo³a³a Novinha.- Nie odchodzi, grzebie w jego ¿yciu.Nigdy nie wypowiedzia³a nawet szeœciu s³Ã³w naraz.A teraz nagle siê odzywa i widzisz, jaka p³ynie z niej trucizna.- Ja tylko wyplu³am na ciebie twoj¹ w³asn¹ ¿Ã³³æ - odpar³a Plikt.- Jesteœ chciw¹, nienawistn¹ kobiet¹.Wykorzystywa³aœ go ci¹gle i nie da³aœ mu nic z siebie, a teraz on umiera tylko dlatego, ¿eby wreszcie siê od ciebie uwolniæ.Novinha nie odpowiedzia³a.Nie znalaz³a s³Ã³w, poniewa¿ w g³êbi serca zrozumia³a natychmiast, ¿e Plikt mówi prawdê.Valentine jednak okr¹¿y³a ³Ã³¿ko, podesz³a do drzwi i mocno uderzy³a Plikt w twarz.Plikt zachwia³a siê pod ciosem i osunê³a po framudze, a¿ usiad³a na pod³odze, przyciskaj¹c d³oñ do bol¹cego policzka.£zy ciek³y jej po twarzy.Valentine sta³a nad ni¹ groŸnie.- Nie bêdziesz Mówiæ o jego œmierci, rozumiesz? Kobieta, która potrafi wyg³osiæ takie k³amstwo tylko po to, ¿eby sprawiæ ból, ¿eby uraziæ kogoœ, komu zazdroœci.¯aden z ciebie mówca umar³ych.¯a³ujê, ¿e pozwoli³am ci uczyæ moje dzieci.A jeœli przekaza³aœ im cz¹stkê tych k³amstw? Niedobrze mi siê robi, kiedy na ciebie patrzê!- Nie! - zawo³a³a Novinha.- Nie z³oœæ siê na ni¹.To przecie¿ prawda, prawda!- Wydaje ci siê prawd¹, bo zawsze myœla³aœ o sobie jak najgorzej.Ale to nie jest prawda.Ender pokocha³ ciê z w³asnej woli, niczego mu nie ukrad³aœ, a jedyn¹ przyczyn¹, dla której wci¹¿ ¿yje, le¿¹c w tym ³Ã³¿ku, jest mi³oœæ do ciebie.Tylko dlatego nie mo¿e porzuciæ swego zu¿ytego cia³a i poprowadziæ Jane do miejsca, gdzie mog³aby przetrwaæ.- Nie, nie.Plikt ma racjê.Po¿eram ludzi, których kocham.- Nie! - wykrzyknê³a Plikt, szlochaj¹ca na pod³odze.-Ok³ama³am ciê! Tak bardzo go kocham.By³am zazdrosna, bo ty go mia³aœ i nawet go nie chcia³aœ.- Nigdy nie przesta³am go kochaæ - oœwiadczy³a Novinha.- Opuœci³aœ go.Przysz³aœ tutaj bez niego.- Opuœci³am, bo nie mog³am.Umilk³a, ale Valentine dokoñczy³a za ni¹.- Nie mog³aœ znieœæ myœli, ¿e on ciê opuœci.Czu³aœ to, prawda? Ju¿ wtedy widzia³aœ, ¿e zanika.Wiedzia³aœ, ¿e musi odejœæ, musi zakoñczyæ to ¿ycie, a nie chcia³aœ pozwoliæ, ¿eby kolejny mê¿czyzna ciê porzuci³.Dlatego porzuci³aœ go pierwsza.- Mo¿liwe - przyzna³a ze znu¿eniem Novinha.- To i tak tylko fikcje.Robimy, co robimy, a potem wymyœlamy powody, ale one nigdy nie s¹ prawdziwe.Prawda zawsze jest poza naszym zasiêgiem.- W takim razie wys³uchaj mojej fikcji - zaproponowa³a Valentine.- Co by by³o, gdybyœ choæ raz, zamiast czekaæ, a¿ ktoœ, kogo kochasz, zdradzi ciê, wymknie siê i umrze wbrew twojej woli i bez twojej zgody.gdybyœ ten jeden raz obudzi³a go, powiedzia³a, ¿e mo¿e umrzeæ, po¿egna³a siê i pozwoli³a mu odejœæ za twoj¹ zgod¹? Tylko jeden raz?Novinha znowu zap³aka³a.Sta³a nieruchomo, ogarniêta œmiertelnym zmêczeniem.- Chcê, ¿eby to siê skoñczy³o - powiedzia³a.- Chcê umrzeæ.- Dlatego on musi zostaæ - odpar³a Valentine.- Czy nie mog³abyœ dla jego dobra wybraæ ¿ycia, a jemu pozwoliæ odejœæ? Zostañ w Milagre, b¹dŸ matk¹ swoich dzieci i babci¹ ich dzieci, opowiadaj im o Os Venerados, o Pipie i Libie, o Enderze Wigginie, który przylecia³, by uleczyæ twoj¹ rodzinê, i zosta³, i przez wiele, wiele lat by³ twoim mê¿em.Nie mów o œmierci, nie wyg³aszaj mowy pogrzebowej, nie celebruj publicznych wypominków nad grobem, jak chce uczyniæ Plikt.Opowiadaj historie, które zachowaj¹ go ¿ywego w pamiêci jedynych krewnych, jakich mia³, w ¿yciu.On i tak wkrótce umrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]