[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wrzasnął przeraźliwie.Wrzeszczał i wtedy, kiedy ludzie zaczęli się wokółniego gromadzić i gapić (ale nic nie robili i wcale się nie zmieniali), a potemnadszedł policjant, tak jak mu nakazywał obowiązek (ale słońce ani na moment niezmieniło kształtu), a potem nudną ulicą nadjechała karetka (ale bez trąbek, bezdziwek, na czterech kołach zamiast na miłych dla oka trzech lub dwudziestupięciu), a potem sanitariusze wnieśli go do budynku stojącego dokładnie tam,gdzie się go spodziewali, i ludzie, którzy się nie zmieniali, bardzo dużogadali, zadawali mnóstwo pytań w pokoju o nieustępliwie białych ścianach. I nadszedł wieczór, i nadszedł ranek, i minął pierwszydzień.przekład : Jolanta Kozak powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]