[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobieta by³a m³oda, mo¿e dwudziestoletnia i dziwnie urodziwa.Na g³owie mia³aczepek zwyczajny babski, na sobie bia³¹ koszulê œci¹gniêt¹ czerwon¹ tasiemk¹.Kobieta zdrowa by³a jak rydz, szeroka w plecach i w biodrach, smuk³a w stanie,gibka, s³owem: ³ania.Ale rysy mia³a drobne, g³owê niewielk¹ i p³eæ mo¿e nawet i bladaw¹, tylkotrochê oz³ocon¹ promienia-mi s³oñca; oczy du¿e, czarne, brwi jakby napisane,ma³y, cienki nosek i usta jak wiœnia.Œliczne ciemne w³osy wymyka³y siê jejspod czepca.Gdy pan pisarz siê zbli¿y³, pies le¿¹cy ko³o mêdlicy wsta³, schowa³ ogon podsiebie i pocz¹³ warczeæ, b³yskaj¹c od czasu do czasu k³ami, jakby siêuœmiecha³.- Kruczek - zawo³a³a dŸwiêcznym cienkim g³osem kobieta - nie bêdziesz tyle¿a³! ¿eby ciê robole!.- Dobry wieczór, Rzepowa! - zacz¹³ pisarz.- Dobry wieczór panu pisarzoju! - odrzek³a kobieta nie przestaj¹c mêdliæ.- Wasz w domu?- Na robocie w lesie.- A to szkoda.Jest do niego interes z gminy.Interes z gminy to dla prostychludzi zawsze znaczy coiœ niedobrego.Rzepowa przesta³a mêdliæ i spojrzawszytrwo¿nie, spyta³a niespokojnie:- No? có¿e to takiego?Pan pisarz tymczasem przeszed³ wrota i stan¹³ ko³o niej.- A dacie siê poca³owaæ? to wam powiem.- Obêdzie siê! - odpar³a kobieta.Ale pan pisarz ju¿ zdo³a³ j¹ obj¹æ wpó³ i przygarn¹æ do siebie.- Panie! bêdê krzyceæ - wo³a³a Rzepowa wyrywaj¹c siê silnie.- Moja œliczna, Rzepowa.Marysiu!- Paanie! toæ to obraza boska! Panie! To mówi¹c wydziera³a siê coraz silniej,ale pan Zo³zikiewicz by³ tak¿e mocny i nie puszcza³.W tej chwili Kruczek przyszed³ jej na pomoc.Zje¿y³ sierœæ na karku i zwœciek³ym szczekaniem rzuci³ siê na pana pisarza, a poniewa¿ pan pisarz ubranyby³ w krótk¹ marynarkê, Kruczek wiêc schwyci³ za nieos³oniony marynark¹ kort,przej¹³ kort, chwyci³ za nankin, przej¹³ nankin, schwyci³ za skórê, przej¹³skórê i dopiero poczuwszy pe³no w pysku, pocz¹³ potrz¹saæ wœciekle ³bem itargaæ.- Jezus! Maria! - krzycza³ pan pisarz, zapominaj¹c o tym, ¿e nale¿a³ doesprits forts.Ale Kruczek pana pisarza nie puszcza³, dopiero gdy ten schwyciwszy polanozacz¹³ nim zadawaæ w ty³ œlepe razy, Kruczek, otrzymawszy uderzenie w krzy¿,odskoczy³ skoml¹c ¿a³oœnie.Po chwili jednak znów zacz¹³ doskakiwaæ.- WeŸcie tego psa! weŸcie tego diab³a! - krzycza³ pan pisarz machaj¹crozpaczliwie polanem.Kobieta zawo³a³a na psa i odpêdzi³a go za wrota.Potem oboje z pisarzemspogl¹dali na siebie w milczeniu.- Oj dola moja! Co¿e se pan do mnie upatrzy³? - zawo³a³a na koniec Rzepowa,przestraszona tak krwawym obrotem sprawy.- Pomsta na was! - krzykn¹³ pan pisarz.- Pomsta na was! Czekajcie! pójdzieRzepa w so³daty.Chcia³em broniæ.ale teraz.Przyjdziecie wy jeszcze domnie.Pomsta na was!.Kobiecina a¿ poblad³a, jakby j¹ kto obuchem w g³owê uderzy³, roz³o¿y³a rêce,otwar³a usta, jakby chcia³a coœ mówiæ.Ale tymczasem pan pisarz, podniós³szy zziemi kortow¹ czapkê w zielone kraty, oddali³ siê szybko, machaj¹c jedn¹ rêk¹polanem, a drug¹ podtrzymuj¹c rozdarte szpetnie korty i nankiny.KONIEC ROZDZIA£U
[ Pobierz całość w formacie PDF ]