[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W burcie statku galaktycznego rozwarł sięwylot tunelu kosmodromu i rakieta wylądowała. .21. W drugim dniu lotu odwiedziłem halę dowódczą, stąd kieruje sięlotem statku. Ma ona kształt wydrążonej kuli pokrytejna całej powierzchni wklęsłymi ekranami.W środku hali wisi na polach siłowychpięć foteli swobodnie obracających się na rozkaz myślowy w dowolnejpłaszczyźnie.W centralnym fotelu siedziała Olga, po bokach jej pomocnicy:Leonid i siwiutki staruszek Osima.Przy każdym z foteli znajduje się obrotowalorneta o gigantycznym powiększeniu.W sali było ciemno. Pasażerowie nie mogą tu wchodzić, ale dla mnie Olgazrobiła wyjątek. - Jutro w południe przechodzimy znapędu fotonowego na anihilację przestrzeni - powiedziała wkrótce po starcie.-Bądź o ósmej przy wejściu do sterówki. Za dwie ósmapodszedłem do zamkniętych drzwi.Nikt na mnie nie czekał, zastukałem więc, alenikt nie odpowiedział.Punktualnie o ósmej drzwi rozwarły się i coś z nieodpartąsiłą wessało mnie w ciemność.Krzyknąłem z nagłego przestrachu i wtedy poczułem,że siedzę w wygodnym fotelu.Normalnie na zwykłych meblach przez chwilęusadawiamy się, tutaj natychmiast linie pola wybrały mi najwygodniejszą pozycję.Zorientowałem się w tym wszystkim znacznie później, a na razie nie mogłem wyzbyćsię przerażenia: poczułem się jakby wyrzucony na zewnątrz, w bezmiar kosmosu.Gwiazdy były nade mną i przede mną, z prawej i lewej, z przodu i za plecami!Usłyszałem spokojny głos Olgi: - Zdaje się, żejęknąłeś, Eli? Z największym wysiłkiem opanowałemdrżenie głosu. - To z zachwytu.Nigdy nie czułem siętak dobrze.Wytłumacz, co tu do czego służy. Olgawyjaśniła mi, że w sali nie ma dołu ani góry, wszystkie kierunki są równoprawne.Zaraz też z zimną krwią obróciła się do góry nogami.Poszedłem za jej przykłademi ta część nieba, która była pode mną, znalazła się nad ciemieniem.Odbyło sięto tak, jakby góra i dół zamieniły się miejscami: moje ciało nadal ściśleprzylegało do fotela. - Moglibyśmy obracać gwiezdnąsferę - zauważyła Olga - ale wówczas wszyscy obserwatorzy widzieliby ten samobraz.U nas każdy bada swój odcinek nieba nie przeszkadzając pozostałym.Polesiłowe zaś stwarza w każdej pozycji wrażenie, iż głowa znajduje się u góry. - W jaki sposób określić kierunek lotu? Przecież tujest ciemno i gwiazdy otaczają nas zewsząd. -Zapragnij zobaczyć i zobaczysz.Fotel wykonał półobrót.Teraz przede mnąbłyszczał gwiazdozbiór Byka, a w nim dziko połyskiwało pomarańczowe okoAldebarana i widmowo, na granicy widoczności świeciły Hiady.Z boku, podobne dokłębka promienistej wełny, płonęły Plejady; zwane też Stożarami.Na razie niewidziałem zmian w rysunku gwiazdozbiorów.Poszukałem oczami WielkiejNiedźwiedzicy: wóz wyglądał zwyczajnie, widziałem go w takiej postaci tysiącerazy.Olga roześmiała się. - Jesteś niecierpliwy.Lecimy niecałą dobę, i to w dodatku z napędem fotonowym.Od Plutona dzieli naszaledwie jakieś dziesięć miliardów kilometrów, a to zbyt mało, aby gwiazdozbioryzmieniły się. Zapytałem, jak mierzy się szybkośćstatku.Odpowiedział mi Osima.Miałem już wtedy na twarzy infraczerwone okularytransformujące do bliskich obserwacji, które nie przeszkadzają w widzeniuprzedmiotów odległych, promieniujących światło widzialne, rozróżniałemsiedzącego obok mnie Osimę i nie zmienione gwiazdy na sferycznych ekranach. Szybkość gwiazdolotu określano według paralaksyjasnych gwiazd w stosunku do kulistych rojów na granicach Galaktyki.W ciemnościrozjarzyły się widmowo dwie skale.Na jednej były naniesione szybkościpodświetlne osiągane przy napędzie fotonowym, druga zaś określała szybkościnadświetlne i działała przy włączonych anihilatorach Taniewa.Na pierwszej skalidrgała jaskrawa plamka - szliśmy z jedną trzecią szybkości światła. Obróciłem się do tyłu, aby popatrzeć na pozostałestatki, ale nie znalazłem nawet punkcików.Olga pokazała mi, w jaki sposóbposługiwać się lornetą.Teraz widziałem wszystkie nasze gwiazdoloty lecącewachlarzem w odległości około stu milionów kilometrów.Był to dystansbezpieczeństwa.Większe zbliżenie mogło utrudnić manewrowanie międzygwiezdnejflotylli. - Kiedy przejdziemy w obszar nadświetlny, wogóle przestaniemy je widzieć - powiedziała Olga.- Wtedy jedynym środkiemkoordynacji lotu będzie zawczasu przygotowany wykres szybkości. - Lecieć nie widząc się nawzajem, bez możliwościprzekazywania koniecznych informacji!.Na oślep!. - Cóż robić, Eli! Gwiazdoloty pędzą kilkaset razyszybciej niż światło, a nie znamy innego naturalnego nośnika informacjiporuszającego się z prędkością naszych statków. Najakiś czas pochłonęła mnie zabawa z lornetą.Zażądałem w myśli odpowiedniegopowiększenia (maksimum milion razy) i natychmiast je otrzymałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]