[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Napatrzy³a siê do syta i posz³a op³otkami, które dzieli³y K³êbow¹ gospodarkê od proboszczowskich ogrodów.Przesuwa³a siê lêkliwie pod ¿ywop³otem, obwis³e ga³êzie wisien muska³y j¹ po twarzy zrosia³ymi listeczkami.Sz³a bezwolnie, nie wiedz¹c, kaj j¹ niesie, a¿ niski dom organistów zast¹pi³ jej drogê.Wszystkie cztery okna œwieci³y i sta³y otwarte.Przytuli³a siê w cieñ pod p³ot i zajrza³a do œrodka.Organistowie wraz z dzieæmi siedzieli pod wisz¹c¹ lamp¹ popijaj¹c herbatê, zaœ Jasio chodzi³ po pokoju i cosik rozpowiada³.S³ysza³a ka¿de jego s³owo, ka¿dy skrzyp pod³ogi, nieustanne cykanie zegaru i nawet ciê¿kie przysapki organisty.A Jasio takie cudeñka prawi³, ¿e niczego nie rozumia³a.Patrzy³a jeno w niego niby w ten obraz œwiêty, pij¹c kiej miody najs³odsze ka¿dy dŸwiêk jego g³osu.Chodzi³ wci¹¿ i co trochê gin¹³ w g³êbi mieszkania, i co trochê jawi³ siê znów w krêgu œwiat³a; czasem przystawa³ przy oknie, ¿e wciska³a siê w p³ot strwo¿ona, bych jej nie dojrza³, ale on jeno w niebo patrzy³ pokryte gwiazdami, to cosik rzek³ la uciechy, ¿e œmiali siê, a radoœæ b³yska³a w twarzach kiej to s³oñce.Przysiad³ wreszcie pobok matki, a ma³e siostry jê³y mu siê drapaæ na kolana i wieszaæ na szyi, tuli³ ci je poczciwie, huœta³ i ³askota³, ja¿e izba zatrzês³a siê dzieciñskimi œmiechami.Zegar wybi³ jak¹œ godzinê i organiœcina rzek³a powstaj¹c:- Gadu, gadu, a tobie czas spaæ! Musisz do dnia wyjechaæ.- A muszê, mamusiu! Bo¿e, jaki ten dzieñ by³ krótki! - westchn¹³ ¿a³oœnie.A Jagusine serce jakby kto œcisn¹³ i tak boleœnie, ja¿e same ³zy pociek³y po twarzy.- Ale nied³ugo wakacje! - ozwa³ siê znowu - ksi¹dz regens obieca³, ¿e mnie na jakiœ czas zwolni, jeœli nasz proboszcz napisze o to do niego.- Nie bój siê, napisze, ju¿ ja go uproszê! - powiedzia³a matka zabieraj¹c siê do s³ania mu na kanapie wprost okna.Pomagali jej wszyscy, a nawet sam organista przyniós³ spor¹ doinkê i wsun¹³ j¹ ze œmiechem pod kanapê.D³ugo siê z nim ¿egnali na odchodnym, a ju¿ najd³u¿ej matka, która go z p³aczem tuli³a do piersi a ca³owa³a.- Œpij, synu, smacznie, œpij, dzieci¹tko.- Pacierze zmówiê i zaraz siê k³adê, mamusiu.Rozeszli siê wreszcie.Jaguœ widzia³a, jak w s¹siedniej izbie chodzili na palcach, œciszali g³osy, przymykali okna i pokrótce ca³y dom oniemia³ i migiem pogr¹¿y³ siê w cichoœci, aby jeno nie przeszkadzaæ Jasiowi.Chcia³a i ona do domu, ju¿ siê by³a nawet nieco unies³a, ale j¹ cosik jakby przytrzyma³o za nogi, ¿e nie poredzi³a oderwaæ siê z miejsca, wiêc jeno mocniej przywar³a plecami do p³ota, barzej siê skuli³a i osta³a kieby urzeczona wpatruj¹c siê w to ostatnie wywarte i jaœniej¹ce okno.Jasio poczyta³ nieco na grubej ksi¹¿ce, zaœ potem przyklêkn¹³ pod oknem, prze¿egna³ siê, z³o¿y³ rêce do pacierza, podniós³ oczy ku niebu i zamodli³ siê przejmuj¹cym szeptem.Noc by³a g³êboka, niezg³êbiona cichoœæ obtula³a œwiat, gwiazdy m¿y³y siê na wysokoœciach, nagrzany, pachn¹cy zwiew poci¹ga³ z pól, a niekiedy zaszemra³y liœcie i ptak jakiœ zaœpiewa³.A Jagusiê zaczê³o cosik rozbieraæ, serce siê t³uk³o kiej oszala³e, pali³y j¹ oczy, pali³y usta nabrane i same rêce wyci¹ga³y siê ku niemu, a chocia¿ siê kurczy³a w sobie, roztrz¹sa³ ni¹ taki dziwny, niezmo¿ony dygot, ¿e wpiera³a siê w p³ot bezwolnie i z tak¹ moc¹, ja¿e trzasnê³a ¿erdka.Jasio wychyli³ g³owê, popatrzy³ doko³a i znowu siê zamodli³.Zaœ z ni¹ dzia³o siê ju¿ coœ niepojêtego; takie ognie chodzi³y jej po koœciach i oblewa³y warem, ¿e dziw nie krzycza³a z tej lubej mêki.Zabaczy³a, kaj jest, i ledwie ju¿ zipa³a, tak siê w niej wszystko trzês³o i p³onê³o.By³a ca³a w dreszczach, kiej b³yskawice k³êbi³y siê w niej jakieœ nabrzmia³e, szalone krzyki, jakieœ wichry pal¹ce j¹ ponosi³y, jakieœ straszne pragnienia rozprê¿a³y i wygina³y.Ju¿ chcia³a siê czo³gaæ tam, bli¿ej niego, bych chocia¿ tkn¹æ ustami tych jego bia³ych r¹czków, bych jeno klêczeæ przed nim a patrzeæ z bliska w te gêbusie i modliæ siê kiej do tego cudownego obrazu.Nie poruszy³a siê jednak, bo oblecia³ j¹ jakiœ dziwny strach i zarazem zgroza.- Jezu mój, Jezu mi³osierny! - wyrwa³ siê jej z piersi cichy jêk.Jasio powsta³, wychyli³ siê ca³y i jakby patrz¹c na ni¹ zawo³a³:- Kto tam?Zamar³a na chwilê, przytai³a dech, serce przesta³o biæ i jakby zdrêtwia³a w jakimœ œwiêtym strachu, dusza uwiêz³a kajœ w gardle i pe³na szczêsnego niepokoju chwia³a siê w oczekiwaniu.Ale Jasio jeno popatrzy³ w op³otki, a nie dojrzawszy zamkn¹³ okno, rozebra³ siê prêdko i œwiat³o zgas³o.Noc pad³a na jej duszê, ale jeszcze d³ugo siedzia³a wpatrzona w czarne i nieme okno.Przej¹³ j¹ ch³Ã³d i jakby operli³ srebrn¹ ros¹ jej duszê wniebowziêt¹, gdy¿ wszystko, co w niej wrza³o z krwie po¿¹dliwej, przygas³o rozlewaj¹c siê po niej nieopowiedzian¹ b³ogoœci¹.Sp³ynê³a na ni¹ uroczysta, œwiêta cichoœæ, jakby to zadumanie kwiatów przed wschodem s³oñca, ¿e rozmodli³a siê pacierzem szczêœcia, któren nie mia³ s³Ã³w, a jeno dziwn¹ s³odkoœæ zachwytów, przenajœwiêtsze zdumienie duszy, niepojêt¹ radoœæ budz¹cego siê dnia zwiesnowego i przeplata³ siê grubymi ziarnami b³ogich ³ez niby tym ró¿añcem ³aski Pañskiej i dziêkczynienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]