[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czujesz, że znów znaleźliśmy się w zdrowym czasie? - Czuję, że czas się ustabilizował - odparł Włóczęga zesmutkiem - ale nie czuję w sobie jedności.Obawiam się, że we mnie po prostuutrwaliła się wyrwa między przeszłością a przyszłością. Nie mogłem w to uwierzyć.W porze pogmatwanego czasu Głosbył ochrypły i jakby rozdygotany, a teraz znów brzmiał czysto i melodyjnie. - Przesadzasz, Głosie! - powiedziałem lekceważąco.- Wzdrowym czasie nie może być przyszłości.Ślady przeszłości pozostają, aleprzyszłość dopiero będzie.Widzę cię i słyszę, a zatem jesteś w teraźniejszości,w ustabilizowanej teraźniejszości! - Zbyt wiele we mnie jest tych śladów przeszłości, Eli! - W tobie - zwróciłem się do Gracjusza - luka czasowa chybasię nie ustabilizowała? Galakt zatrzymał się, pomyślał chwilę i odpowiedziałniespiesznie: - We mnie nie było żadnej luki czasowej, Eli. A jeśli nawet była, to jej nie czułem.Wiesz przecież,admirale, że nasza przyszłość powtarza naszą przeszłość.Jesteśmy nieśmiertelni,a zatem zawsze przebywamy w najlepszym z możliwych czasów. Miał rację.Glaktowie są tak doskonali, że przyszłość niemoże ulepszyć ich przeszłości.To jednak nie dotyczyło Głosu, który wprawdziegenetycznie wywodził się z Galaktów, ale w jego życiu cierpienia ustępowałymiejsca radości, a radość przeradzała się w cierpienia.Dla niego istnienie wróżnych czasach na raz oznaczało nakładanie się przeciwstawnych form istnienia,co musiało w ostatecznym rezultacie doprowadzić do rozdwojenia psychiki.Niepowiedziałem tego Głosowi, ale zdradziłem się ze swymi obawami Romerowi, kiedyodwiedził mnie w kabinie mieszkalnej. - To chyba przedwczesny pesymizm, Eli! Wszystkie maszyny sąjuż niemal stuprocentowo sprawne, a w każdym razie nie stwierdziliśmy śladowychzaburzeń w ich psychice. Przepełniała go taka radość, z taką euforią przyjął powrótzwartego czasu, że musiałem nieco ochłodzić jego bezkrytyczny zapał. - To niestety nie jest żadnym argumentem, Pawle, bointelekt maszyn różni się diametralnie od naszego.Nauczono je konstruowaniaciągów logicznych, to znaczy wyciągania prawidłowych wniosków z danychprzesłanek, i to wszystko.Rozsądek to jeszcze nie rozum.Natura nie składa siębowiem ze zbiorowiska wyodrębnionych ciągów logicznych, lecz jest zwartącałością, spójną, rozumną, choć pozornie nie zawsze logiczną.Trzeba o tymzawsze pamiętać, Pawle, bo to jest niesłychanie ważne! - Dlaczego pan mi to mówi, Eli? Czyżbym ja?.-Chwileczkę, Pawle.Jeszcze nie skończyłem.Nasza świadomość jest rozumna, a takzwany zdrowy rozsądek jest jedynie jej cząstką.Zgadzam się, że każdy z nas tęcząstkę odzyskał, ale jego rozum mógł pozostać rozdarty.Co wtedy? Czy aby wjednym mózgu nie pojawiają się dwie osobowości? A jeśli tak, to czy pogodzą sięze sobą, czy też zaczną się nawzajem zwalczać? - Jedna z pewnością pokona drugą! - A jeśli zwycięży tagorsza?. - Zbyt czarno patrzy pan na świat, Eli! - Po prostu staram się przewidzieć niebezpieczeństwa, abyim w porę zapobiec albo przynajmniej ograniczyć skutki tych zagrożeń. - Taką przezorność nazywano w dawnych czasachczarnowidztwem! - zauważył ironicznie Paweł.Najwidoczniej nadal mnie nierozumiał! Spróbowałem zatem wyłożyć mu rzecz inaczej, uciekając się doelementarnej matematyki, której Romero, jak wszelki człowiek daleki od techniki,przypisywał sens magiczny i wierzył bez zastrzeżeń. - Weźmy za przykład nas, Pawle.W swym normalnym bycietworzymy parę Eli-Paweł.Możemy mieć dobre lub złe charaktery, ale nasz wzajemnystosunek zawsze będzie jednoznaczny. - Możemy zwalczać się lub żyć w zgodzie. - To nie ma w tym wypadku znaczenia.Powtarzam, naszestosunki będą zawsze jednoznacznie określone.Załóżmy teraz, że nastąpiło w nasrozdwojenie jaźni.Będę zatem teraz jednocześnie Elim Starym i Elim Nowym, panzaś Pawłem Starym i Pawłem Nowym, a zatem możemy utworzyć sześć par: Eli Stary -Eli Nowy, Paweł Stary - Paweł Nowy, Eli Stary - Paweł Stary, Eli Stary PawełNowy, Eli Nowy - Paweł Stary, Eli Nowy - Paweł Nowy.Inaczej mówiąc zaczyna sięwalka dwóch osobowości w nas samych, bowiem takie rozdwojenie musi byćdramatyczne, jeśli tylko nie jest się Galaktem, w którym nowe i stare jestrównie piękne i doskonałe.I cztery różne konfiguracje stosunków między namizamiast jednej.Proszę się nad tym dobrze zastanowić, Pawle.Czterokrotniezwiększa się możliwość konfliktów, niezgodności, odmiennych spojrzeń na tę samąsprawę!. - I tak samo czterokrotnie zwiększa się prawdopodobieństwozgodności poglądów, sympatii, przyjaźni!.Dlaczego widzi pan tylko czarnestrony życia, Eli? Nie poznaję pana, admirale. - Starzeję się, Pawle.Wszyscy się powoli na swój sposóbstarzejemy.Ja widocznie wybrałem ten gorszy sposób. Nie pozwolił mi się wykpić żartem.Nie spuszczając ze mnieuważnego wzroku powiedział wolno: - Ukrywa pan jakąś tajemnicę, Eli.Proszę mi ją zdradzić,a na pewno poczuje się pan lepiej. Wstałem.Rozmowa zaszła za daleko. - Tak, mam pewną gorzką tajemnicę - powiedziałem.- Alejeszcze nie pora na to, żeby przestała być tajemnicą. - Wydaje mi się, Eli, że znam pański sekret rzucił Romerojuż od progu. Uśmiechnąłem się.Paweł nie mógł znać mojej tajemnicy. .6. Głos i Ellon mieli pecha.Z czterech utworzonych przez nichpar górę wzięła najgorsza z możliwych: "Głos Stary - Ellon Stary", co musiałodoprowadzić do nieuchronnej tragedii.Niestety, stało się to jasne dopierowówczas, kiedy już nie mogliśmy zapobiec nieszczęściu. Byłem na stanowisku dowodzenia, kiedy Olega i mniejednocześnie poprosili pilnie do siebie Głos i Ellon."Koziorożec" w tym czasiewymijał niebezpieczne skupisko gwiazd.MUK pracował ze swą dawną precyzją, więcOsima i Kamagin, dublując siebie nawzajem, musieli jedynie nadawać jegozaleceniom kształt konkretnych rozkazów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]