[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bardzo pragn¹³bym widzieæ ten kraj kwitn¹cym i dlatego, panie Wokulski, posiada pan ca³¹ moj¹ sympatiê i szacunek, tek, bez wzglêdu na zmartwienie, jakie pan robi baronowi.Tek, by³ pewnym, ¿e mu pan ust¹pi konia.- Nie mogê.- Pojmujê pana - zakoñczy³ hrabia.- Szlachcic, choæby siê odzia³ w skórê przemys³owca, musi wyleŸæ z niej przy lada okazji.Pan zaœ, proszê mi wybaczyæ œmia³oœæ, jesteœ przede wszystkim szlachcicem, i to w angielskiej edycji, jakim ka¿dy z nas byæ powinien.Mocno uœcisn¹³ mu rêkê i wyszed³.Wokulski przyznawa³ w duszy, ¿e ten orygina³, udaj¹cy marionetkê, ma jednak du¿o sympatycznych przymiotów.“Tak - szepn¹³ - z tymi panami przyjemniej ¿yæ ani¿eli z kupcami.Oni s¹ naprawdê ulepieni z innej gliny."A potem doda³:“I dziwiæ siê, ¿e panna Izabela pogardza takim jak ja, wychowawszy siê wœród takich jak oni.No, ale co oni robi¹ na œwiecie i dla œwiata?.Szanuj¹ ludzi, którzy mog¹ daæ piêtnasty procent od ich kapita³Ã³w.To jeszcze nie zas³uga."“Tam do licha! - mrukn¹³ strzelaj¹c z palców - a sk¹d oni wiedz¹, ¿e ja kupi³em klacz?.Bagatela!.przecie¿ kupi³em j¹ od pani Krzeszowskiej za poœrednictwem Maruszewicza.Zreszt¹ za czêsto bywam w mane¿u, wie o mnie ca³a s³u¿ba.Eh! zaczynam ju¿ paliæ g³upstwa, jestem nieostro¿ny.Nie podoba³ mi siê ten Maruszewicz."
[ Pobierz całość w formacie PDF ]