[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Stali jak rażeni piorunem, patrząc na siebie.- Musimypowiedzieć o tym Radzie - odezwał się wreszcie _Complain z szacunkiem w głosie. - Poczekaj, Roy! - powiedziała Vyann.Kochanie, jest pewnemiejsce, gdzie chciałabym wypróbować tę broń.Czy pójdziesz tam ze mną, zanimpowiemy komukolwiek o naszym odkryciu? Gdy znaleźli się na korytarzu, stwierdzili z pewnymzdziwieniem, że polowanie na Giganta trwa nadal.Za chwilę miała zapaść ciemnośćtrwająca jak zwykle przez następną sen-jawę.Wszyscy nie zajęci polowaniemprzygotowywali się do snu za zamkniętymi drzwiami swoich pokojów.Statekwyglądał na całkowicie opuszczony i podobnie musiał wyglądać wtedy, gdy połowazałogi umierała na Dziewięciodniową Zarazę.Vyann i Complain szli szybko, przeznikogo nie zauważeni.Gdy nagle zapadła ciemność, dziewczyna bez słowa zapaliłalatarkę przymocowaną do pasa. Complain podziwiał upór, z jakim nie poddawała się klęsce.Nie potrafił zbyt dokładnie przeanalizować samego siebie, aby zorientować się,że posiada bardzo podobną cechę charakteru.Niejasne przeczucie, że mogą podrodze napotkać szczury, Gigantów lub Obcych czy wreszcie wszystko to razem,opanowało go tak dalece, że cały czas trzymał broń cieplną w jednej ręce, aparalizator w drugiej.Nic jednak nie zakłóciło ich wyprawy i bezpieczniedotarli na Pokład 1 i do krętych, obudowanych schodów. - Zgodnie z planem twego przyjaciela Marappera -powiedziała Vyann - sterownia powinna znajdować się na szczycie tych schodów.Naplanie robi ona wrażenie dużej, ale tam jest tylko mały pokój o gładkichpółokrągłych ścianach.Czy nie nasuwa ci się przypuszczenie, że ściany tezostały tam umieszczone po to, by broniły dostępu do sterowni? - Sądzisz, że przez kapitana Gregory? - Niekoniecznie.Prawdopodobnie zrobiono to później.Chodźi skieruj na nie tę broń.Wdrapali się po schodach i stanęli patrząc naotaczające ich metalowe ściany.Mieli wrażenie, że są bliscy odkrycia jakiejśtajemnicy Vyann ścisnęła go boleśnie za ramię. - Spróbuj tutaj - wyszeptała wskazując ręką na chybiłtrafił.W chwili gdy włączył broń, zgasiła światło. W ciemnościach, przed skierowaną w ścianę lufą, pojawiłasię czerwonawa poświata, która rozjarzyła się po chwili tworząc jaskrawykwadrat.Nagle boki kwadratu zapadły się, a znajdujący się w środku metal zwinąłsię jak kawałek skóry, pozostawiając otwór, przez który można było przejść.Czując jakiś ostry zapach oboje czekali cierpliwie, aż brzegi ostygną.Wewnątrz,w wielkim, słabo w tej chwili widocznym pomieszczeniu, mogli zobaczyć wąskifragment czegoś nieokreślonego, co przekraczało całkowicie wszelkie ichdoświadczenie. Gdy brzegi kwadratu wystygły na tyle, że można byłobezpiecznie przez niego przejść, skierowali się natychmiast w stronę dziwnegozjawiska. Wielkie żaluzje, które zamykały całą ogromną, obejmującą270 stopni kopułę obserwacyjną, znajdowały się w tym samym stanie, w jakim przedlaty pozostawił je kapitan Gregory Complain.Nie zniknął nawet pozostawionyniechcący na parapecie klucz, który uniemożliwił domknięcie się jednej zżaluzji.Powstała w ten sposób niewielka szczelina przyciągała Complaina idziewczynę tak, jak światło przyciąga glony. Rozpoczynała się prawie od poziomu podłogi i sięgała imwysoko nad głowy, ukazując wąską wstęgę kosmosu.Jak wiele straconych daremnielat musiało upłynąć od czasu, kiedy ostatni uczestnik wyprawy wyglądał wbezkresną próżnię.Głowa przy głowie Complain i dziewczyna patrzyli przezszczelną hyalinę tungstenu okna, starając się zrozumieć to, co widzą.Nie byłotego wiele, zaledwie drobny skrawek wszechświata i jego gwiazd.Za mało; abymógł spowodować zawrót głowy, ale dosyć, aby napełnić ich odwagą i nadzieją. - Jakie to może mieć znaczenie, że statek minął Ziemię? -odetchnęła z ulgą Vyann.Odnaleźliśmy stery! Gdy już nauczymy się nimiposługiwać, skierujemy statek na najbliższą planetę.Tregonnin mówił nam, żewiększość słońc ma planety.Dokonamy tego! Wiem, że damy radę! Teraz jużwszystko będzie proste! W słabym świetle zobaczyła jakiś dziwny błysk w oczachComplaina, jakby bezgraniczne zdumienie. Objęła go ramieniem, pragnąc nagle zaopiekować się nim tak,jak to zawsze robiła ze Scoytem.Niezależność, którą tak nieustannie wbijano dogłowy w Kabinach, opuściła na moment Complaina. - Po raz pierwszy - rzekł - uświadomiłem sobie.uświadomiłem to sobie w pełni, że jesteśmy naprawdę na statku. Miał w tej chwili nogi jak z waty.Potraktowała jego słowajak wyzwanie pod swoim adresem. - Twój przodek wystartował z Nowej Ziemi - powiedziała.-Ty wylądujesz na Ziemi Najnowszej. Zapaliła latarkę kierując pospiesznie światło na długierzędy instrumentów sterowniczych, które dotychczas pozostawały w ciemności.Niezliczone szeregi tarcz zegarowych, które w swoim czasie zrobiły z tegopomieszczenia centralny układ nerwowy statku; rzędy przycisków, zgrupowane wwojskowym ordynku wskaźniki, dźwignie, gałki i ekrany, to wszystko, co stanowiłozewnętrzny wyraz siły nadal poruszającej statkiem, było zlepione razem w masęprzypominającą lawę.Na wszystkich ścianach sterowni niezliczone instrumentyprzypominały wilgotny sorbet.Nie oszczędzono niczego.Światło coraz szybciejbiegające po ścianach nie było w stanie wykryć ani jednego czynnego kontaktu.Stery zostały zniszczone całkowicie.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]