[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na razie mocno odczuwał ten niedostatek - nie miał dostatecznej masy,aby podzielić się ponownie i w ten sposób opanować niektórych Pasterzy.Ale jaktylko do tego dojrzeje, nadejdzie dzień spokojnego wzrostu na staranniedoglądanej plantacji, co następnie umożliwi mu przejęcie władzy nad całąludzkością.Przekazał swój zapał Grenowi. - Nie będziemy dłużej ofiarami chaszczy.Zabijemychaszcze.Zabijemy dżunglę i jej wszystkie złe stwory.Pozostawimy tylko dobrestworzenia.Założymy ogrody i będziemy w nich rosnąć w coraz większą siłę,dopóki świat nie będzie nasz, jak był kiedyś dawno temu. Zapadła cisza.Pasterze niepewnie spoglądali po sobie, w zentuzjazmem i lękiem zarazem.Poyly pomyślała sobie, że Gren mówi o zbytwielkich i nieistotnych sprawach.Samego Grena nic już nie obchodziło.Chociażuważał smardza za potężnego sojusznika, nienawidził przymusu mówienia idziałania, robienia czegoś, co często przekraczało po prostu jego rozumienie.Rzucił się ociężale w kąt i prawie natychmiast zapadł w sen.Poyly położyła sięi też od razu zasnęła, równie obojętna na to, co pomyślą inni. Pasterze początkowo spoglądali na nich zaintrygowani, nieruszając się z miejsc.Po chwili Hutweer klasnęła w dłonie, dając znak dorozejścia się. - Niech sobie na razie pośpią - powiedziała. - To tacy dziwni ludzie! Zostanę przy nich - zaproponowałaYattmur. - Nie ma potrzeby, będzie dosyć czasu, by się o nichmartwić, gdy wstaną - odparła Hutweer, popychając Yattmur przed sobą do wyjścia. - Zobaczymy, co zrobią nasze duchy, kiedy zaśpiewa duchCzarnej Gardzieli - zamruczał Iccall, wyłażąc z jaskini.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]