[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krzysia nie mog³a wyjœæ z podziwu, on zaœ t³umaczy³ jej ka¿d¹ rzecz i przedstawia³, a od czasu do czasu milkn¹³ i spogl¹daj¹c w jej ciemnoniebieskie oczy zdawa³ siê mówiæ wzrokiem: "Co znacz¹ te wszystkie cuda wobec ciebie, cudzie! Co znacz¹ te skarby wobec ciebie, skarbie!"Panna zaœ rozumia³a tê cich¹ mowê.Za czym wwiód³ j¹ do jednej z komnat królewskich i stan¹wszy przed ukrytymi drzwiami w œcianie, rzek³:- Têdy a¿ do katedry dojœæ mo¿na.Jest tu d³ugi korytarz, który siê koñczy ganeczkiem niedaleko wielkiego o³tarza.Z onego ganeczku królestwo mszy zwykle s³uchaj¹.- Znam dobrze tê drogê - odpowiedzia³ Zag³oba - bo ¿em to by³ z Janem Kazimierzem konfident i Maria Ludowika pasjami mnie kocha³a, wiêc czêsto mnie oboje na mszê ze sob¹ zapraszali, a to ¿eby siê moj¹ kompani¹ cieszyæ i pobo¿noœci¹ budowaæ.- Chcesz waæpanna wst¹piæ? - pyta³ Ketling daj¹c znak odŸwiernemu, by drzwi otworzy³.- WejdŸmy - rzek³a Krzysia.- IdŸcie sami - ozwa³ siê pan Zag³oba - m³odziœcie i macie dobre nogi, a jam siê ju¿ dosyæ nadrepta³.IdŸcie, idŸcie, ja tu z odŸwiernym zostanê.Choæbyœcie te¿ i po parê pacierzy zmówili, nie bêdê gniewny na mitrêgê, bo sobie przez ten czas wypocznê.Wiêc weszli.On wzi¹³ jej rêkê i prowadzi³ d³ugim korytarzem.Rêki tej nie przyciska³ do serca; szed³ spokojny i skupiony.Boczne okienka rozœwieca³y raz w raz ich postaci, po czym znowu pogr¹¿ali siê w mroku.Jej nieco serce bi³o, bo oto pozostali pierwszy raz sam na sam, ale jego spokój i s³odycz uspokaja³y i j¹ tak¿e.Weszli na koniec na ganeczek, umieszczony w prawej œcianie koœcielnej, ju¿ za stallami, nie opodal wielkiego o³tarza.Wiêc naprzód klêkli i poczêli siê modliæ.Koœció³ by³ cichy i pusty.Dwie œwiece pali³y siê przed wielkim o³tarzem, jednak ca³a ta g³êbsza czêœæ nawy pogr¹¿ona by³a w uroczystym pó³cieniu.Tylko od szyb têczowych wchodzi³y blaski rozmaite i pada³y na te dwie przecudne twarze pogr¹¿one w modlitwie, spokojne, podobne do twarzy cherubinów.Ketling podniós³ siê pierwszy i pocz¹³ szeptaæ, bo w koœciele nie œmia³ podnosiæ g³osu:- Patrz pani na one aksamitne oparcia: s¹ na nich œlady, gdzie wspiera³y siê g³owy obojga królestwa.Królowa siada³a z tej strony, bli¿ej o³tarza.Odpocznij pani na jej miejscu.- Zali prawda, ¿e ona ca³e ¿ycie by³a nieszczêœliwa? - szepnê³a siadaj¹c Krzysia.- Historiê jej s³ysza³em jeszcze dzieckiem, bo opowiadano j¹ po wszystkich rycerskich zamkach.Byæ mo¿e, ¿e by³a nieszczêœliwa, gdy¿ nie mog³a zaœlubiæ tego, którego pokocha³o jej serce.Krzysia opar³a g³owê o to samo miejsce, na którym by³o wg³êbienie wyt³oczone przez g³owê Marii Ludwiki, i przymknê³a oczy; jakieœ bolesne uczucie œcisnê³o jej pierœ; jakiœ ch³Ã³d wion¹³ nagle z pustej nawy i zmrozi³ ten spokój, który przed chwil¹ jeszcze przepe³nia³ ca³¹ jej istotê.Ketling patrzy³ na ni¹ w milczeniu; zrobi³a siê cisza prawdziwie koœcielna.Po czym obsun¹³ siê z wolna do nóg Krzysinych i tak mówiæ pocz¹³ g³osem wzruszonym, lecz spokojnym- Nie grzech to, ¿e w œwiêtym miejscu przed tob¹ klêkam, bo gdzie¿, jeœli nie do koœcio³a, czysta mi³oœæ po b³ogos³awieñstwo przychodzi.Mi³ujê ciê wiêcej ni¿ zdrowie, mi³ujê ciê nad wszelkie dobro ziemskie, mi³ujê ciê dusz¹, mi³ujê ciê sercem i tu, wobec tego o³tarza, mi³oœæ ci moj¹ wyznawam!.Twarz Krzysi pobiela³a jak p³Ã³tno.Wsparta g³ow¹ na aksamicie porêczy nie uczyni³a nieszczêsna panna ¿adnego ruchu, on zaœ mówi³ dalej:- Wiêc nogi twoje obejmujê i o wyrok ciê b³agam: mamli odejœæ z radoœci¹ niebiañsk¹ czy te¿ z ¿alem nieznoœnym, którego zgo³a prze¿yæ nie zdo³am?.Tu chwilê czeka³ odpowiedzi, lecz gdy jej nie by³o, sk³oni³ g³owê tak, ¿e prawie dotyka³a stóp Krzysinych, i wzruszenie widocznie opanowywa³o go coraz wiêksze, bo g³os mu drga³, jak gdyby piersiom jego brak³o oddechu.- W rêce twoje oddajê szczêœcie i ¿ycie moje.Zmi³owania wygl¹dam, bo mi ciê¿ko okrutnie.- Módlmy siê o boskie mi³osierdzie! -zawo³a³a nagle Krzysia obsuwaj¹c siê na kolana.Ketling nie zrozumia³, ale nie œmia³ siê tej intencji sprzeciwiæ, wiêc pe³en oczekiwania, niepokoju, klêkn¹³ przy niej i znów siê poczêli modliæ.W pustym koœciele s³ychaæ by³o chwilami podnosz¹ce siê g³osy, którym echo nadawa³o dŸwiêki dziwne i ¿a³obne.- Bo¿e, b¹dŸ mi³oœciw! - ozwa³a siê Krzysia.- Bo¿e, b¹dŸ mi³oœciw! - powtórzy³ Ketling.- Zmi³uj siê nad nami!- Zmi³uj siê nad nami!Dalej modli³a siê ju¿ cicho, ale widzia³ Ketling, ¿e p³acz wstrz¹sa ca³¹ jej postaci¹.D³ugo nie mog³a siê uspokoiæ, potem uspokoiwszy siê, d³ugo jeszcze klêcza³a bez ruchu wreszcie podnios³a siê i rzek³a:- PójdŸmy.Wyszli znów na ów d³ugi korytarzyk.Ketling spodziewa³ siê, ¿e w drodze otrzyma od niej jakow¹œ odpowiedŸ, i patrzy³ w jej oczy, ale na pró¿no.Sz³a œpiesznie, jakby pragn¹c co prêdzej znaleŸæ siê w komnacie, w której czeka³ na nich pan Zag³oba.Wiêc gdy ju¿ drzwi by³y o kilkanaœcie kroków, rycerz uchwyci³ za kraj jej sukni.- Panno Krystyno! - rzek³ - na wszystko, coæ œwiête.Wówczas Krzysia odwróci³a siê i chwyciwszy tak szybko jego d³oñ, ¿e nie mia³ czasu postawiæ najmniejszego oporu, przycisnê³a j¹ w mgnieniu oka do ust.- Mi³ujê ciê z ca³ej duszy, ale nigdy nie bêdê twoj¹! - rzek³a.I nim zdumiony Ketling zdo³a³ wymówiæ s³owo, doda³a jeszcze:- Zapomnij o wszystkim, co by³o!.Po chwili znaleŸli siê oboje w komnacie.OdŸwierny spa³ w jednym krzeœle, a pan Zag³oba w drugim.Jednak wejœcie m³odych zbudzi³o ich.Zag³oba otworzy³ oko i pocz¹³ nim mrugaæ na wpó³ przytomnie.Z wolna jednak wróci³a mu pamiêæ czasu i osób.- Ha! to wy! - rzek³ obci¹gaj¹c pas ku do³owi.- Œni³o mi siê, ¿e nowy elekt stan¹³, ale to by³ Piast.Byliœcie na ganeczku?- Tak jest.- A dusza Marii Ludowiki nie ukaza³a siê wam przypadkiem?- Owszem! - odrzek³a g³ucho Krzysia.Rozdzia³ 15Po wyjœciu z zamku Ketling potrzebuj¹c zebraæ myœli i otrz¹sn¹æ siê ze zdumienia, w które wprawi³o go postêpowanie Krzysi, po¿egna³ j¹ i Zag³obê zaraz przed bram¹, oni zaœ oboje udali siê z powrotem do gospody.Basia z pani¹ stolnikow¹ ju¿ by³y od chorej wróci³y tak¿e i pani stolnikowa przywita³a pana Zag³obê nastêpuj¹cymi s³owy:- Mia³am pismo od mê¿a, któren przy Michale w stanicy dot¹d bawi.Zdrowi s¹ obaj i nied³ugo siê tu obiecuj¹.Jest list od Micha³a do waæpana, a do mnie tylko podskryptum w mê¿owskim.Pisze te¿ m¹¿, ¿e dyferencjê, która by³a z ¯ubrami o jedn¹ Basin¹ majêtnoœæ, szczêœliwie ukoñczy³.Teraz ju¿ tam sejmiki z bliska.Powiada, ¿e tam imiê pana Sobieskiego okrutnie znaczy, wiêc i sejmik po jego myœli wypadnie.Kto ¿yw, na elekcjê siê wybiera, ale nasze strony bêd¹ z panem marsza³kiem koronnym.Ciep³o ju¿ tam i d¿d¿e chodz¹.W Werchutce u nas spali³y siê zabudowania.Czeladnik ogieñ zapuœci³, a ¿e,wiatr by³.- Gdzie list Micha³owy do mnie? - spyta³ pan Zag³oba przerywaj¹c potok nowin wypowiadanych jednym tchem przez zacn¹ pani¹ stolnikow¹.- Ot, jest! - odrzek³a podaj¹c mu pismo pani stolnikowa.- ¯e wiatr by³, a ludzie na jarmarku.- Jak¿e siê te listy tu dosta³y? - spyta³ znów Zag³oba.- Przysz³y do pana Ketlingowego dworca, a stamt¹d czeladnik odniós³.¯e zaœ, powiadam, wiatr by³.- Chcesz waæpani dobrodziejka pos³uchaæ?- Owszem, bardzo proszê.Pan Zag³oba z³ama³ pieczêcie i pocz¹³ czytaæ, naprzód pó³g³osem dla samego siebie, potem g³oœno dla wszystkich:"Pierwsze to pismo do was posy³am, ale bogdaj drugiego nie bêdzie, bo tu i poczty niepewne, i sam personaliter nied³ugo siê miêdzy wami stawiê.Dobrze tu w polu, ale przecie do was serce okrutnie mnie ci¹gnie i rozmyœlaniom a wspominkom koñca nie masz, kwoli którym solitudo milsza mi od kompanii.Robota obiecana minê³a, bo ordy cicho siedz¹, jeno mniejsze kupy w ³¹kach buszuj¹, które te¿ dwukrotnie podeszliœmy tak fortunnie, ¿e ni œwiadek klêski nie osta³."- O, to ich przygrzali - zawo³a³a z radoœci¹ Basia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]