[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Doktor Krankenhaus zaczął kreślić liczby na tablicy. - Boże, wolę nie wiedzieć, na czym polega tutaj dzielenie -jęknął Rick. - Wynikiem takiego mnożenia - rzekł uczony, stawiając znakrówności - są oczywiście frakcje i w tym momencie schodzimy głębiej, w światmechaniki kwantowej, którą tu w Over-Glandzie nazywam mechaniką jąder.Jeżeliuważnie słuchaliście mojego wywodu, to powinniście już zrozumieć jeden fakt,będący kwintesencją tutejszej fizyki! Końcowy wynik jest zupełnie bezsensowny! Rozwinął wykres, na którym zaznaczył niezliczoną ilość dziwnychmatematycznych gryzmołów. - Oto, panowie, wyniki moich obliczeń! Końcowym rezultatempowinny być dokładne współrzędne poszukiwanego punktu, centrum Over-Glandu! Takzwanej Fontanny Hormonów, której wszyscy szukamy! Problem w tym, że za każdymrazem, kiedy przepuszczam dane przez mój biokomputer, otrzymuję inne koordynaty,ponieważ te przeklęte człony zawsze gromadzą się wkoło zer, czego skutkiem sąnowe frakcje.- Znużony potrząsnął głową.- No cóż, teraz, kiedy wszystko wamwyjaśniłem.Czy macie jakiś pomysł, jak rozwiązać tę zagadkę? Pomyślcie, jakieto będzie osiągnięcie! Ja zostanę uleczony, a Międzymorze Impotencji odzyskasiły witalne.Znów ujrzelibyśmy Irmę, Bill, a ty, Rick.no cóż, jestem pewien,że gdzieś w Fontannie znajdziesz swojego "Świętego Graala"! Bill spoglądał pustym wzrokiem na równania, drapiąc się pogłowie.Potem spojrzał na biokomputer, rozdymający się i kurczący, czemutowarzyszyły rozmaite sprośne dźwięki. - Umiem dodawać i odejmować, a także trochę mnożyć i dzielić,jeżeli nie jestem zbyt zmęczony.Przykro mi, baronie.Czy też doktorze.Albojeszcze inaczej.To mnie przerasta.Sądzę, że razem z Rickiem po prostu wrócimyna szlak i zaczniemy szukać.- Niekoniecznie! - rzekł Rick. Zarówno Bill, jak i doktor Krankenhaus spojrzeli na niego.Nawet biokomputer wydał piskliwy dźwięk przypominający hę? i mrugnął okiem. - Masz jakiś pomysł? - szepnął Krankenhaus głosem nabrzmiałymrozpaczliwą nadzieją. Rick miał dziwną, głupawą minę, błysk w oku i szczerzył zęby wuśmiechu.Bohaterskim? A może.? - Te równania, doktorze - powiedział Rick,podchodząc do tablicy i stukając palcem w wykresy.- Są naprawdę fascynujące.Prawdziwy przełom w matematyce nieliniowej, nie mówiąc już o geometriinieeuklidesowej. - Znasz się na matematyce wyższej? - przerwał mu niecierpliwieKrankenhaus. - Wrr! Troszeczkę - odparł niepewnie Rick. - Jednak, co ważniejsze, uczyła mnie piękna matematyczka /gimnastyczka na Uniwersytecie Organizmu.I uczyła na praktycznych przykładach,doktorze! - wskazał jedno z równań.- Chodzi o pozycje! Całkowicie pominął panznaczenie pozycji w matematyce macierzy.Zbyt łatwo jest pogrążyć się wteoretycznych rozważaniach.Tymczasem w tutejszej matematyce najważniejsze jestdoświadczenie. - Nie rozumiem. - To bardzo proste.Wystarczy dodać do wszystkich tych równańjedną liczbę, a za każdym razem otrzyma pan właściwe współrzędne. - A jaka to liczba, jeśli można spytać? Rick odchrząknął i ponuro pokiwał głową.- No, oczywiście 69. Cofnięta szczęka doktora opadła mu do pasa.Jego asystencipodbiegli i pchając oraz ciągnąc po'mogli umieścić ją na miejscu. - To zdarza się od czasu do czasu - przeprosił gości.-Wspaniały pomysł, Rick.Wprowadźmy to do komputera! Rick i Bill z entuzjazmem obrócili tablicę z wykresami, po czymwepchnęli ją w wielki otwór gębowy F! biokomputera.Ten chwycił ją i zacząłprzeżuwać informacje przerośniętymi zębami trzonowymi, jakie Bill dostrzegł wgłębi jego pyska. - Wrr! - rzekł Rick.- I mówi się o rozgryzaniu problemów! - Mamy odpowiedź! - powiedział doktor Krankenhaus, zerknąwszyna swoje mechaniczne rejestratory.- Nie wierzę własnym oczom, panowie, ale tonaprawdę działa! Podaje wyniki, które nie są zmiennymi.Trolle! Szybko! Mapy! Do pomieszczenia wtoczono nowe tablice.Te wyglądały jak mapysporządzone przez maniaka na haju, lecz doktor Krankenhaus najwidoczniejpotrafił je czytać.Przejrzał kilka, parę podarł, aż w końcu wydał okrzyktriumfu. - Znalazłem! Znalazłem położenie Fontanny Hormonów! - Wrr! Mów! Gdzie ona jest? Doktor-baron przedarł się przez stertę map, ściskając jedną wzniekształconej dłoni.Krzywym pazurem wskazywał jakiś punkt na mapie,wytrzeszczając oczy ze zdumienia. Tym razem trolle w porę złapały opadającą szczękę, a oczy zpowrotem wepchnęły mu w oczodoły.Gdy tylko znów mógł normalnie patrzeć, dobrydoktor jeszcze raz spojrzał na mapę, po czym drżącą dłonią podał ją Billowi iRickowi. Mapa była niepodobna do jakiejkolwiek innej, jakie dotychczaswidzieli.Prawdę mówiąc, bardziej przypominała dobraną kolekcję pornograficznychrycin. - Tutaj! - zawołał doktor Krankenhaus, wskazując czarne odbrudu miejsce na mapie. - Dobra, doktorze - rzekł Bill.- Poddaję się.Gdzie to jest? Doktor Krankenhaus potrząsnął głową, jego twarz jeszczewykrzywiał grymas zdziwienia. - To tu, nie widzicie? Dokładnie tu, gdzie stoimy!następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]