[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy ktoœ go zna? - Ludzie z Dwu Rzek wymienili miêdzy sob¹ spojrzenia i pokrêcili g³owami.Perrin spojrza³ do góry na konnych.- Czy powiedzia³ coœ jeszcze, kiedy wieŸliœcie go tutaj? Gdzie go znaleŸliœcie?Jaret Byar spojrza³ na niego z góry, wycieñczona twarz, puste oczy - uosobienie œmierci.Pozosta³e Bia³e P³aszcze zazwyczaj ucieka³y spojrzeniami przed wzrokiem Perrina, ale Byar zawsze patrzy³ prosto w jego ¿Ã³³te oczy, zw³aszcza w nocy, gdy siê iskrzy³y.Teraz mrukn¹³ tylko coœ pod nosem, Perrin dos³ysza³ s³owa: „Pomiot Cienia!” i zaraz potem pogna³ konia naprzód.Patrol pogalopowa³ do wioski, z równ¹ niecierpliwoœci¹ pragn¹c siê znaleŸæ jak najdalej zarówno od Perrina, jak i od trolloków.Aram patrzy³ za nimi, twarz mia³ zupe³nie pust¹, jednak palce prawej d³oni szuka³y ponad ramieniem rêkojeœci miecza.- Powiedzieli, ¿e znaleŸli go jakieœ trzy, cztery mile na po³udnie st¹d.- Dannil zawaha³ siê, a potem doda³: - Mówili te¿, ¿e trolloki rozproszy³y siê w ma³ych grupkach, Perrin.Byæ mo¿e postanowi³y wreszcie zrezygnowaæ.Perrin pozwoli³, by cia³o obcego spoczê³o na ziemi.„Przybywamy”.- Obserwuj wszystko uwa¿nie.Byæ mo¿e jakaœ rodzina, która próbowa³a do koñca trwaæ na swej farmie, wreszcie postanowi³a przybyæ do Pola Emonda.- Sam nie wierzy³, by ktoœ potrafi³ tak d³ugo przetrwaæ w okolicy, ale ostatecznie i tak mog³o siê zdarzyæ.- Nie postrzelcie kogoœ przez pomy³kê.Chwiejnie podniós³ siê, a Faile podtrzyma³a go ramieniem.- Czas ju¿, ¿ebyœ po³o¿y³ siê do ³Ã³¿ka, Perrin.Musisz siê trochê przespaæ.Tylko spojrza³ na ni¹.Powinien by³ j¹ zmusiæ do pozostania w £zie.W jakiœ sposób powinien by³ j¹ do tego sk³oniæ.Gdyby tylko dobrze siê nad tym zastanowi³, na pewno by siê mu uda³o.Jeden z pos³añców, ch³opiec z lokami na g³owie, siêgaj¹cy mu jedynie do piersi, przeœlizgn¹³ siê przez zgromadzonych ludzi z Dwu Rzek i poci¹gn¹³ Perrina za rêkaw.Perrin nie zna³ go, w wiosce przebywa³o obecnie wiele rodzin z okolicy.- Coœ siê dzieje w Zachodnim Lesie, lordzie Perrinie.Wys³ali mnie, abym ciê o tym zawiadomi³.- Nie tytu³uj mnie w ten sposób - odrzek³ ostro Perrin.Je¿eli nie powstrzyma dzieci, Towarzysze zapewne równie¿ zaczn¹ siê tak do niego zwracaæ.- IdŸ i powiedz im, ¿e zaraz tam bêdê.Ch³opiec pobieg³.- Powinieneœ ju¿ byæ w ³Ã³¿ku - twardo upiera³a siê Faile.- Tomas da sobie radê z ka¿dym atakiem.- To nie jest atak, w przeciwnym razie ch³opiec by o tym powiedzia³, a ktoœ zad¹³by w róg Cenna.Uwiesi³a siê na jego ramieniu, próbuj¹c zaci¹gn¹æ go w stronê gospody, a tymczasem to on wlók³ j¹ za sob¹, id¹c w przeciwn¹ stronê.Po kilku minutach pró¿nych wysi³ków podda³a siê; udawa³a teraz, ¿e zwyczajnie trzyma go za ramiê.Wci¹¿ jednak mrucza³a do siebie pod nosem.Ca³y czas wydawa³o jej siê, ¿e jeœli bêdzie mówiæ dostatecznie cicho, to on niczego nie us³yszy.Zaczê³a od: „g³upca”, „we³nianog³owego” i „miêœni zamiast mózgu”, aby potem przejœæ do coraz mocniejszych okreœleñ.To by³o zupe³nie niez³e przedstawienie, ona mamrocz¹ca coœ do niego, Aram depcz¹cy mu po piêtach i Dannil z dziesi¹tk¹ Towarzyszy niczym gwardia honorowa.Gdyby nie by³ tak zmêczony, z pewnoœci¹ czu³by siê jak skoñczony g³upiec.Warty sta³y rozstawione w ma³ych grupkach wzd³u¿ ostroko³u, aby obserwowaæ noc, ka¿dej z nich towarzyszy³ ch³opiec w roli ³¹cznika.Na zachodnim krañcu wioski wszyscy wartownicy zgromadzili siê przy wewnêtrznej stronie szerokiej barykady, œciskaj¹c w d³oniach w³Ã³cznie i ³uki, spogl¹dali w stronê Zachodniego Lasu.Nawet w œwietle ksiê¿yca drzewa musia³y stanowiæ dla ich oczu jedno wielkie skupisko czerni.P³aszcz Tomasa sprawia³ takie wra¿enie, jakby Stra¿nik czêœciowo roztapia³ siê w nocy.By³y z nim Bain i Chiad; z jakiegoœ powodu, odk¹d Loial i Gaul odeszli, Panny spêdza³y niemal¿e ka¿d¹ noc w tym krañcu Pola Emonda.- Nie chcia³em ciê niepokoiæ - zwróci³ siê Stra¿nik do Perrina - ale zdaje siê, ¿e tam jest ktoœ, myœla³em wiêc, ¿e mo¿e bêdziesz w stanie.Perrin kiwn¹³ g³ow¹.Wszyscy wiedzieli ju¿ o jego ostrym wzroku, dobrze zw³aszcza sprawdzaj¹cym siê w ciemnoœciach.Mieszkañcy Dwu Rzek zdawali siê traktowaæ to jako coœ szczególnego, coœ, co naznacza³o go niczym jakiegoœ idiotycznego bohatera.Co myœleli Stra¿nicy albo Aes Sedai, nie mia³ pojêcia.Dzisiejszej nocy by³ nazbyt zmêczony, by o to dbaæ.Siedem dni, a ile ataków?Skraj Zachodniego Lasu znajdowa³ siê w odleg³oœci piêciuset kroków.Nawet dla jego oczu drzewa zlewa³y siê w pl¹taninê cieni.Coœ siê poruszy³o.Coœ dostatecznie du¿ego, by móg³ to byæ trollok.Wielka postaæ nios¹ca.tobo³ek chyba.Tobo³ek podniós³ rêkê.Cz³owiek.Wielki cieñ nios¹cy cz³owieka.- Nie strzelaæ! -krzykn¹³.Mia³ ochotê siê zaœmiaæ w g³os, w rzeczy samej po chwili zrozumia³, ¿e siê œmieje.- ChodŸcie! ChodŸ, Loial!Ciemny kszta³t par³ naprzód szybciej, ni¿ potrafi³by biec cz³owiek, po chwili zmieni³ siê w wyraŸniejsz¹ ju¿ znacznie sylwetkê ogira.Loial pêdzi³ w kierunku wioski, nios¹c na plecach Gaula.Ludzie z Dwu Rzek wydawali dopinguj¹ce okrzyki, jakby kibicowali wyœcigom.- Biegnij, ogirze! Biegnij! Biegnij!Byæ mo¿e by³ to w³aœnie wyœcig - w tej samej chwili bowiem z lasu wypad³o kilku napastników.W pobli¿u ostroko³u Loial zwolni³ i pochyli³ siê; miêdzy palami a barykad¹ ledwie starcza³o miejsca dla jego potê¿nego tu³owia.Kiedy ju¿ znalaz³ siê wewn¹trz, opuœci³ Aiela i sam bezw³adnie osun¹³ siê na ziemiê, opieraj¹c o ¿ywop³ot i ciê¿ko dysz¹c.Zakoñczone pêdzelkami uszy opad³y z wyczerpania.Gaul kula³ na jedn¹ nogê, ale on równie¿ by³ w stanie siedzieæ, Bain i Chiad zatroszczy³y siê zaraz o jego lewe udo, gdzie spodnie by³y rozdarte i sczernia³e od zaschniêtej krwi.Zosta³y mu tylko dwie w³Ã³cznie, a ko³czan œwieci³ pustk¹.Topór Loiala równie¿ znikn¹³:- Ty g³upi ogirze.- Perrin œmia³ siê czule.- ¯eby tak odejœæ.Powinienem pozwoliæ Daise Congar wysmagaæ ciê leszczynow¹ witk¹.Ale przecie¿ ¿yjesz.Przecie¿ wróci³eœ.G³os mu siê za³ama³.¯ywy.I z powrotem w Polu Emonda.- Uda³o nam siê, Perrin - wydysza³ Loial.- Cztery dni temu.Zamknêliœmy Bramê.Potrzeba by co najmniej Starszych albo Aes Sedai, aby otworzyæ j¹ ponownie.- Niós³ mnie ca³¹ niemal drogê od gór - oznajmi³ Gaul.- Przez pierwsze trzy dni œciga³ nas JeŸdziec Nocy z jakimiœ piêædziesiêcioma trollokami, ale Loial potrafi³ im uciec.Stara³ siê odsun¹æ Panny, ale bez wiêkszych sukcesów.- Le¿ spokojnie, Shaarad - warknê³a Chiad - albo powiem, ¿e dotknê³am ciê, mimo i¿ by³eœ uzbrojony i wówczas dopiero pozwolê sprostaæ wymaganiom honoru.Faile rozeœmia³a siê z zadowoleniem.Perrin niczego nie zrozumia³, ale ta uwaga spowodowa³a, ¿e niewzruszony Aiel zamilk³.I spokojnie pozwoli³ Pannom zaj¹æ siê swoj¹ nog¹.- Z tob¹ wszystko w porz¹dku, Loial? - zapyta³ Perrin.- Nie jesteœ ranny?Ogir podniós³ siê z widocznym wysi³kiem, zachwia³ na chwilê jak drzewo, które zaraz ma paœæ.Jego uszy wci¹¿ przylega³y p³asko do czaszki.- Nie, nie jestem ranny, Perrin.Tylko zmêczony.Nie przejmuj siê mn¹.D³ugi czas spêdzi³em poza stedding.Okresowe wizyty to za ma³o.- Potrz¹sn¹³ g³ow¹, jakby nagle trac¹c w¹tek.Wielka d³oñ objê³a ramiê Perrina.- Poczujê siê lepiej, kiedy siê trochê przeœpiê.Zni¿y³ g³os, który teraz przypomina³ brzêczenie ogromnego trzmiela.- Jest chyba bardzo Ÿle, Perrin.Przez wiêksz¹ czêœæ czasu schodziliœmy z gór w œlad za ostatnimi bandami.Zamknêliœmy Bramê, ale s¹dzê, ¿e w Dwu Rzekach musi wci¹¿ znajdowaæ siê kilka tysiêcy trolloków oraz co najmniej piêædziesiêciu Myrddraali.- Nie a¿ tylu - g³oœno oznajmi³ Luc.Przygalopowa³ na skraj wioski od strony Pó³nocnej Drogi.Osadzi³ ostro swego karego ogiera, a¿ kopyta zazgrzyta³y na kamieniach.- Jesteœ bez w¹tpienia znakomitym œpiewakiem drzew, ogirze, ale walka z trollokami to coœ zupe³nie innego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]