[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeœli chce j¹ jak najszybciej zobaczyæ, to o dziesi¹tej móg³by byæ ju¿ w Brawley.- Odwróci³a siê do mnie.- Proszê przyjœæ o ósmej, tak bêdzie najlepiej.M¹¿ i ja nie mo¿emy wiêcej dla pana zrobiæ.- Co pani mówi³a o Brawley? Ricky pojecha³a do Brawley?Gdyby nie jej m¹¿, powiedzia³aby mi na pewno wiêcej.Zawaha³a siê przez moment, przybra³a urzêdow¹ minê i powtórzy³a:- Proszê porozmawiaæ z doktorem Bernsteinem.Je¿eli nie jad³ pan jeszcze œniadania, tu obok jest bardzo mi³y bar.Wst¹pi³em do tej knajpki (rzeczywiœcie mi³a), zjad³em porz¹dne œniadanie, skorzysta³em z umywalni, doprowadzi³em siê do porz¹dku, ogoli³em i przebra³em w now¹ koszulê kupion¹ w automacie.Larrigan pewnie poinformowa³ doktora Bernsteina o mojej porannej wizycie, gdy¿ ten m³ody cz³owiek, który uzupe³nia³ w klinice swoje kwalifikacje, zachowywa³ siê nader powœci¹gliwie.- Panie Davis, jest pan równie¿ ,,œpiochem".Dlatego nie nale¿a³oby zapominaæ, ¿e istniej¹ przestêpcy, którzy ¿eruj¹ na ³atwowiernoœci i niedostatecznej orientacji œwie¿o obudzonych.Znaczna czêœæ hibernowanych dysponuje powa¿nym maj¹tkiem.Pocz¹tkowo ¿aden z nich zupe³nie nie orientuje siê w obecnym œwiecie; s¹ zazwyczaj osamotnieni i trochê wystraszeni - idealny cel dla oszustów.- Ale ja chcê tylko wiedzieæ, dok¹d pojecha³a, nic wiêcej! Jestem jej kuzynem, da³em siê zahibernowaæ wczeœniej ni¿ ona i do g³owy mi nie przysz³o, ¿e ona zrobi to samo.- Prawie zawsze podaj¹ siê za krewnych.- Przyjrza³ mi siê badawczo.- Czy myœmy siê ju¿ kiedyœ nie widzieli?- Nie s¹dzê.Chocia¿.mo¿e gdzieœ w mieœcie albo w metrze.- Ludzie zawsze uwa¿aj¹, ¿e ju¿ mnie kiedyœ widzieli.- Panie doktorze, a mo¿e zadzwoni³by pan do doktora Albrechta ze schroniska Sawtelle i o mnie zapyta³?Ale i to nie poskutkowa³o.- Proszê przyjœæ póŸniej i porozmawiaæ z dyrektorem.On zadzwoni do Sawtelle.albo na policjê - w zale¿noœci do tego, co uzna za stosowne.Wyszed³em.Byæ mo¿e pope³ni³em b³¹d, ale nie wróci³em ju¿ do kliniki.Prawdopodobnie, gdybym spotka³ siê z dyrektorem (po jego rozmowie z doktorem Albrechtem), otrzyma³bym dok³adne informacje.Ale ja wynaj¹³em aero– taxi i polecia³em prosto do Brawley.Zmarnowa³em w Brawley trzy dni, zanim trafi³em na œlad Ricky.Oczywiœcie szybko odkry³em, ¿e mieszka³a tam kiedyœ razem z babk¹.Jednak starsza pani zmar³a przed dwudziestu laty, a Ricky postanowi³a uciec w sen.Brawley liczy sobie raptem sto tysiêcy mieszkañców, tote¿ odnalezienie dokumentów sprzed dwudziestu lat nie stanowi³o dla mnie specjalnego problemu.K³opoty mia³em ze œladem sprzed tygodnia.Jak siê póŸniej okaza³o, trochê wyp³ywa³y one z faktu, ¿e Ricky podró¿owa³a z jakimœ mê¿czyzn¹, a ja poszukiwa³em samotnej kobiety.Kiedy dowiedzia³em siê, ¿e ktoœ jej towarzyszy, przypomnia³y mi siê uwagi doktora Bernsteina o oszustach wykorzystuj¹cych ,,œpiochów", i zdwoi³em wysi³ki.Jeden z tropów zaprowadzi³ mnie a¿ do Calexico.niestety by³ fa³szywy.Wróci³em do Brawley, zacz¹³em znowu kr¹¿yæ, z³apa³em w koñcu œlad, tym razem do Yumy.Tutaj da³em za wygran¹, poniewa¿ okaza³o siê, ¿e Ricky wysz³a za m¹¿.To, co zobaczy³em w ksiêdze zapisów okrêgowego archiwum, zaszokowa³o mnie tak, ¿e rzuci³em wszystko w diab³y i wsiad³em w samolot do Denver.Zd¹¿y³em przedtem wys³aæ Chuckowi pocztówkê z proœb¹, by zebra³ rzeczy z mojego biurka i spakowa³ wszystko, co mia³em w gabinecie.W Denver zabawi³em tylko tyle czasu, ile potrzebowa³em na wizytê w firmie dostarczaj¹cej materia³y dla dentystów.Nie by³em tam od momentu zakoñczenia Szeœciotygodniowej Wojny, kiedy razem z Milesem pojechaliœmy prosto do Kalifornii.Denver jako nowa stolica wywar³o na mnie ogromne wra¿enie.Z tego, co s³ysza³em, schron przeciwatomowy prezydenta jest zagrzebany g³êboko pod Górami Skalistymi.Nawet je¿eli to prawda, to na powierzchni zosta³o ca³e mnóstwo zbêdnych rzeczy.By³o tam chyba jeszcze ciaœniej ni¿ w Wielkim Los Angeles.W hurtowni kupi³em dziesiêæ kilogramów czystego z³ota - izotopu 197 - w formie drutu o œrednicy czternastu milimetrów.Zap³aci³em 86 dolarów i 10 centów za kilogram, chocia¿ cena kruszcu przeznaczonego do celów technicznych wynosi tylko 70 dolarów.Cala ta transakcja zada³a œmiertelny cios mojej jedynej tysi¹cdolarówce.Owin¹³em drut dooko³a pasa i wyjecha³em do Boulder.Doktor Twitchell nadal tam mieszka³, chocia¿ ju¿ nie pracowa³.Jako emerytowany profesor wiêkszoœæ czasu spêdza³ w barze klubu uczelnianego.Cztery dni up³ynê³y, zanim dopad³em go w innym barze, obcy bowiem nie maj¹ prawa wstêpu do tego uœwiêconego oœrodka kultury uniwersyteckiej.Kiedy go wreszcie z³apa³em, zaproszenie na jednego okaza³o siê spraw¹ ca³kiem prost¹.By³a to postaæ tragiczna, jakby ¿ywcem przeniesiona z greckich tragedii - ruina wielkiego cz³owieka.Mia³ œwieciæ jak gwiazda na firmamencie nauki razem z Einsteinem, Bohrem i Newtonem, a tymczasem wyniki jego pracy zna³o dos³ownie kilku specjalistów w dziedzinie teorii pola.Kiedy siê spotkaliœmy, jego genialny mózg by³ skwaszony rozczarowaniem, zm¹cony staroœci¹ i przes¹czony alkoholem.Porównywa³em go w myœli do ruin piêknej niegdyœ œwi¹tyni, której dach siê zapad³, po³owa kolumn runê³a, a ca³oœæ poros³a pn¹czami dzikiego wina.Mimo to mia³ wiêcej oleju w g³owie ni¿ ja w najœwietniejszym okresie.Wiedzia³em, ¿e mam przed sob¹ geniusza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]