[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.wszystkiepomysłowo, bezmyślnie wysiewają się i rozmnażają, podwajają zamęt, zaostrzająpalący problem znalezienia choćby szczeliny dla jeszcze jednego źdźbła trawy,aby miało gdzie wyrosnąć. Kiedy twój odległy przodek, człowiek, był panem tejplanety, miał sposoby na przepełnioną grządkę w swym ogrodzie.Przesadzał albopielił.Obecnie natura w jakiś sposób zastąpiła go swoim własnym ogrodnikiem.Skały uformowały się w przesadniki.Prawdopodobnie takie stacje jak ta znajdująsię wszędzie wzdłuż wybrzeża.stacje, w których każde bezmózgie stworzeniezostanie przyjęte w celu dalszego przekazania.stacje, w których możnaprzesadzać rośliny. - Dokąd przesadzać? - nie wytrzymał Gren.- Gdzie jest tomiejsce? Coś przypominającego westchnienie poszybowało nawami jegoumysłu. - Czyż nie widzisz, że to są tylko moje domysły, Gren? Odkiedy połączyłem z tobą swoje siły, stałem się po części człowiekiem.Któż znaświaty osiągalne dla odmiennych form życia? Słońce oznacza co innego dla ciebie,a co innego dla kwiatów.Morze jest dla nas okropne, a dla owego morskiegopotwora, którego widzieliśmy.Nie znajdziemy ani słów, ani myśli, by opisać,dokąd zmierzaliśmy; skąd mamy je wziąć, kiedy wszystko było tak jawnieproduktem.nie rozumujących procesów. Gren podniósł się chwiejnie na nogi. - Zbiera mi się na wymioty - powiedział i wytoczył się zjaskini. - By pojąć inne wymiary, inne formy istnienia.- ciągnąłsmardz. - Zamknij się, na miłość boską! - krzyknął Gren.- Jakie toma dla mnie znaczenie, że istnieją miejsca.stany.których nie mogę.niemogę dostąpić.Nie mogę, i basta.To wszystko było nieludzkim mamidłem, więcmoże dasz mi spokój! Zbiera mi się na wymioty. Deszcz nieco osłabł.Delikatnie bębnił mu po wygiętymkręgosłupie, kiedy pochylony opierał głowę o pień drzewa.W skroniach mupulsowało, oczy łzawiły, żołądek podchodził do gardła. Będą musieli zrobić żagle z wielkich liści i odpłynąć stądon, Yattmur i czterech pozostałych przy życiu brzunio - brzucho - ludzi.Musząsię wynosić.Może będą też musieli sporządzić z tych samych liści okrycia dlasiebie, jako że się ochłodziło.Ten świat nie był rajem, ale jakoś można się wnim było urządzić. Ciągle jeszcze pozbywał się zawartości swego żołądka, gdyusłyszał wołanie Yattmur.Podniósł oczy, uśmiechając się słabo.Wracała do niegoprzez zalaną deszczem plażę.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]