[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeminą także iwspomnienia o mnie.Jednego jestem pewien: żaden z tych, którzy próbowaliwyjaśnić zachowanie Ymara nie miał racji.Prawda, niezależnie od tego, jaką bybyła, jest z całą pewnością prostsza i subtelniejsza.W moim przypadku można byzapytać, dlaczego zgodziłem się na towarzystwo siostry sklepikarza - ja, który wcałym swoim dotychczasowym życiu nie miałem prawdziwego towarzysza.I kto,wiedząc z mojej relacji, że chodziło jedynie o "siostrę sklepikarza" zrozumie,dlaczego pozostałem z nią po tym, o czym za chwilę opowiem? Z pewnością nikt. Powiedziałem już, że nie potrafię wyjaśnić mego do niejpożądania i to jest prawda.Pokochałem ją desperacką, spragnioną miłością.Czułem, że we dwójkę moglibyśmy popełnić czyn tak ohydny, że świat, widząc nas,dałby mu się bez reszty porwać. Nie trzeba intelektu, żeby dojrzeć czekające za przepaściąśmierci postaci - każde dziecko może je dostrzec, promieniujące blaskiem chwałylub potępienia, otoczone aurą władzy mającej swój początek jeszcze przedpoczątkiem wszechświata.Pojawiają się w naszych pierwszych snach iprzedśmiertnych wizjach.Słusznie domyślamy się, że kierują naszym życiem i mamyrację przeczuwając, iż nic dla nich, budowniczych tego, czego nie sposób sobiewyobrazić i weteranów wojen toczących się już poza granicą istnienia, nieznaczymy. Najtrudniej przychodzi nam zrozumieć, że w nas drzemią równiewielkie moce.Mówimy "chcę", albo "nie chcę" i wydaje nam się (chociażcodziennie wykonujemy czyjeś polecenia), że jesteśmy panami samych siebie,podczas gdy prawda jest taka, że nasi panowie akurat śpią.Gdy tylko któryś znich się obudzi, zamieniamy się w posłuszne wierzchowce, chociaż jeździec jestnieodgadnioną jeszcze i nieuświadomioną cząstką nas samych. Może to jest właśnie wytłumaczenie historii Ymara? Któż to możewiedzieć? Nieważne, jakie kierowały mną motywacje, dość, że pozwoliłem siostrzesklepikarza, żeby pomogła mi założyć płaszcz.Mógł być noszony ściągnięty ciasnoprzy szyi, zasłaniając dokładnie moją fuliginową szatę.Mimo to nie miałemskrępowanych ruchów, mogąc sięgnąć na zewnątrz przez przód lub specjalnerozcięcia na bokach.Odpiąłem Terminus Est od pendentu i przez cały czas, kiedymiałem na sobie ten płaszcz, nosiłem go jak laskę.Ponieważ zawsze skryty był wpochwie, odsłaniającej jedynie rękojeść, większość ludzi, którzy mnie z nimwidzieli, nie powzięta z pewnością żadnych podejrzeń. Był to jedyny okres w moim życiu, kiedy kryłem pod przebraniembarwy mojego bractwa.Słyszałem nieraz, że nawet w najlepszym przebraniu każdyczuje się jak głupiec.Nie wiem, czy moje można było w ten sposób określić, alez całą pewnością właśnie tak się czułem.Właściwie nie było to wcale przebranie.Te obszerne, staromodne płaszcze pierwsi zaczęli nosić pasterze (którzy używająich do dzisiaj), od nich zaś przejęli je żołnierze - stało się to w czasach,kiedy walki z Ascianami toczyły się tutaj, na chłodnym południu.Od armiizapożyczyli je religijni pielgrzymi, dla których strój, który w razie potrzebymożna zamienić w mały, jednoosobowy namiot, musiał z pewnością okazać się bardzopraktyczny.Upadek religijności przyczynił się z całą pewnością do tego, że wNessus już ich się prawie nie widywało: mój był jedynym, na jaki udało mi sięnatrafić.Gdybym wówczas wiedział o nim nieco więcej, dokupiłbym jeszcze szerokikapelusz, ale tego nie uczyniłem, a siostra właściciela sklepu pochwaliła mnie,że wyglądam jak prawdziwy pielgrzym.Bez wątpienia powiedziała to z odrobinąkpiny, jaka zawsze gościła w jej głosie, ale byłem tak rad z mojego wyglądu, żenie zwróciłem na to uwagi.Zauważyłem tylko, iż żałuję, że tak mało wiem oreligii. Uśmiechnęli się obydwoje. - Wystarczy, że pierwszy się odezwiesz, a nikt nie będziechciał z tobą o tym rozmawiać - powiedział - jej brat.- Poza tym, możesz tonosić i nic nie mówić.Jeśli będziesz chciał kogoś się pozbyć, poproś ojałmużnę. Tak więc stałem się, przynajmniej z wyglądu, pielgrzymempodążającym do jakiejś północnej świątyni.Czy nie powiedziałem, że czas zmienianasze kłamstwa w prawdę?następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]