[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brzęk bolca na kamieniach był nikły iodległy dla uszu księcia.To nie może być Yueh - pomyślał książę.- On jestuwarunkowany. - Jak? - szepnął Leto. - Przykro mi, mój drogi książę, ale istnieją sytuacje, którychnakazy są silniejsze od tego.- Dotknął wytatuowanego rombu na czole.- Mniesamego zadziwia to przełamanie mojej piroświadomości, lecz pragnę zabićczłowieka.Tak, rzeczywiście tego pragnę.Nie cofnę się przed niczym, aby dopiąćswego.- Spojrzał z góry na księcia.- Och, nie ciebie, mój drogi książę.BaronaHarkonnena.Ja pragnę zabić-barona.- Bar.ona Har. - Cicho bądź, proszę, mój biedny książę.Nie mam wiele czasu.Tamten kieł, który wstawiłem ci po upadku w Narcel - otóż ten kieł musimywymienić.Za chwilę uśpię cię i wymienię ten ząb.- Otworzył dłoń i wpatrzył sięw coś leżącego na niej.To idealny duplikat; nader kunsztownie nadano jegordzeniowi kształt nerwu.Ujdzie zwykłym wykrywaczom, a nawet powierzchownemubadaniu.Lecz jeśli go mocno przygryźć, trzaśnie korona.Potem wystarczy silniedmuchnąć i powietrze wokół nas wypełnia się trującym gazem, śmiertelnietrującym. Spoglądając w górę na Yuego widział Leto szaleństwo w oczachmężczyzny, krople potu na jego czole i brodzie. - I tak śmierć ci pisana, mój biedny książę - mówił Yueh.- Alezanim umrzesz, zbliżysz się do barona.On będzie myślał, że jesteś oszołomionynarkotykami, i wykluczy ostatnią próbę ataku z twojej strony.I będzieszoszołomiony - i związany.Ale atak może przybierać przedziwne formy.A tybędziesz pamiętał o tym zębie.O zębie, książę Leto Atrydo.Będziesz pamiętał ozębie. Stary doktor pochylał się coraz niżej i niżej, aż wreszcie jegotwarz i obwisłe wąsy przesłoniły wąskie pole widzenia Leto. - Ząb - szepnął Yueh. - Dlaczego? - wyszeptał Leto. Yueh opadł przy księciu na kolano. - Dobiłem szejtańskiego targu z baronem.I muszę mieć pewność,że on dotrzymał swojej części umowy.Kiedy się z nim zobaczę, będę wiedział.Kiedy spojrzę na barona, b ę d ę w i e d z i a ł.Ale ja nigdy nie stanę przedjego obliczem bez okupu.Ty jesteś tym okupem, mój biedny książę.I będęwiedział, kiedy go zobaczę.Moja biedna Wanna nauczyła mnie wielu rzeczy, ajedną z nich jest dostrzeganie nagiej prawdy w chwilach wielkiego napięcia.Nieumiem tego robić za każdym razem, lecz gdy zobaczę barona - b ę d ę w i e d z ia ł. Leto starał się spojrzeć w dół na ząb w dłoni Yuego.Miałwrażenie, że to się dzieje w koszmarze sennym - to nie mogła być jawa.Purpurowewargi Yuego wykrzywiły się ku górze. - Ja się nie znajdę dostatecznie blisko barona, inaczej sam bymto zrobił.O, nie.Zatrzymają mnie w bezpiecznej odległości.Lecz ty.ach, otóżto! Ty, moja cudowna broń! Będzie chciał mieć cię blisko.Potriumfować nad tobą,popysznić się nieco. Leto czuł się niemal zahipnotyzowany widokiem mięśnia z lewejstrony szczęki Yuego.Mięsień skręcał się przy każdym słowie mężczyzny.Yuehnachylił się niżej. - A ty, mój poczciwy książę, mój drogocenny książę, ty musiszpamiętać.o tym zębie.- Pokazał go trzymając między kciukiem a palcemwskazującym.- On jest wszystkim, co ci pozostało. Usta Lyto poruszyły się bezgłośnie, znowu spróbowały: - Odmawiam. - Aach, nie! Nie możesz odmówić! Ponieważ w rewanżu za tędrobną przysługę ja zrobię coś dla ciebie.Ocalę twojego syna i twoją kobietę.Nikt inny tego nie dokona.Można ich wysłać w takie miejscy, gdzie żadenHarkonnen ich nie dosięgnie. - Jak.ich.ocalić? - wyszemrał Leto. - Zrobić tak, by wydawało się, że nie żyją, ukryć ich wśródludzi, którzy dobywają noża na dźwięk imienia Harkonnen, którzy nienawidząHarkonnenów tak bardzo, że spalą krzesło, na którym siedział Harkonnen, zasoląziemię, po której Harkonnen przeszedł.- Dotknął szczęki Leto.- Czujesz tamcokolwiek? Książę stwierdził, że nie może odpowiedzieć.Odczuł dalekieszarpnięcie, zobaczył dłoń Yuego unoszącą do góry książęcy sygnet. - To dla Paula - powiedział Yuch.- Niebawem straciszprzytomność.Żegnaj, mój biedny książę.Kiedy się spotkamy następnym razem, nicbędziemy mieli czasu na rozmowę. Chłodna drętwota rozeszła się od szczęki po policzkach Leto.Mroczny korytarz skurczył się do rozmiarów szubka szpilki z ześrodkowaną w nimpurpurą warg Yuego. - Pamiętaj o zębie! - syknął Yuch.- Ząb!następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]