[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyobraźnia podsunęła mu obraz zbiornika zmetanem w piwnicy i jakiejś postaci z materiałami wybuchowymi. Nie wolno im jednak uszkodzić Malguri.Atevi nie obraliby tejdrogi.Mishidi.Niezręczne.Niechlujne.Żadnego biichi-ji.Nie wysadzą budowli wpowietrze.Jeśli coś się stanie i kula ze znakami, które mogłyby ją powiązać zBanichim, pojawi się w miejscu, gdzie pojawić się nie powinna, on będzie mógłzaświadczyć o tym, co naprawdę się stało. Chyba że właśnie on będzie tym nieboszczykiem. To nie jest odpowiednia pora na chodzenie po korytarzach,stwierdził Bren, ani na zaskakiwanie własnej ochrony, która sądzi, że znamiejsce jego pobytu.Planował spędzić popołudnie na lekturze.Okazało się, żenie ma lepszych ani mądrzejszych planów.Włożył szlafrok, żeby się trochęogrzać, wrócił do kominka w salonie i wziął do ręki książkę o historii Malguri. O atevich.O lojalności.O niespełnionych nadziejach. On też żywił nadzieje - dotyczące uczuć, które po prostu nieistnieją.Nie istnieją i koniec, kropka.Nie ma sensu - nie ma nawet możliwości- zmieniać biologii.Co można zrobić? Wlać ludzkie hormony do atewskiegokrwiobiegu, tak przemodelować atewskie mózgi, żeby wysyłały impulsy, które wnich nie powstają? I zapytać, w jaki sposób ludzie nie spełniają atewskichoczekiwań, na jakim poziomie emocjonalnym? Musi być jakiś poziom emocjonalny. Nie.Wcale nie musi.Znów to myślenie terracentryczne.Żadneprawa wszechświata nie powiadają, że uwarunkowania, dzięki którym atevisamodzielnie stworzyli bardzo porządne społeczeństwo, muszą odpowiadać ludziomlub powodować u atevich pozytywne reakcje na ludzi, którzy próbują nawiązać znimi ludzkie stosunki.W racjonalnym wszechświecie coś takiego wcale nie musimieć miejsca; co więcej, w racjonalnym wszechświecie jest o wiele bardziejracjonalne, żeby atewskie lokomotywy przypominały lokomotywy zbudowane przezludzi, niż żeby atewska psychika przypominała ludzką.Lokomotywy skonstruowaneprzez jakikolwiek gatunek jeżdżą po szynach, mają tłoki do napędzania kół, kotłyparowe lub silniki spalinowe, przekładnie do napędzania tłoków i rurę doodprowadzania dymu - tak nakazują prawa fizyki.Samoloty latające w powietrzu opodobnej jak na Ziemi gęstości, raczej nie będą wygląda jak lokomotywy.Rakietynie będą przypominały lodówek.Fizyka nakłada pewne ograniczenia na urządzeniawykonujące daną pracę, a fizyka na starej Ziemi i fizyka na planecie atevich nieróżni się ani na jotę. Natomiast biologia istot inteligentnych, mających do wykonaniamnóstwo zadań podlegających wpływom mikrośrodowisk, ewolucji i genetycznegozamętu na dokładkę, może wykazywać piekielną liczbę zmiennych. Nie jest to niczyja wina.Nie jest niczyją winą, że przybyli wpobliże tej gwiazdy - może trafili na tunel podprzestrzenny czy jakąśnieciągłość; ludzie od fizyki mieli swoje teorie, ale żaden człowiek niepotrafił niczego udowodnić z miejsca, w którym się znajdowali.Z tego, cowiedzieli, mogła to być przeciwna strona, Bóg wie jakiego, dysku galaktycznego:żadne widmo nie pasowało do Sol ani do jego sąsiadów, pulsarów, według których,jak mówili fizycy, można by określić ich położenie.Kiedy tu ugrzęźli i udałoim się sklecić stację, nie wiedzieli, gdzie się znajdują, i nie wiedzą tego dotej pory, bo czy można określić to miejsce w jakiś bezwzględny sposób, skoro niemieli nawet pojęcia, jak długo trwał ich lot? Równie dobrze mogli przebywać wpodprzestrzeni setki lat. Podróż do pasa zamarzniętego gruzu w pobliżu gwiazdy i zpowrotem do strefy życia, gdzie skonstruowali stację, trwała długo i była bardzopowolna.Właśnie to, jak rozumiał sprawę Bren, stanowiło rzeczywisty problempolityczny: czy budować w obrębie strefy życia, czy na jej skraju.Zwyciężyłakoncepcja budowania w strefie, mimo wiedzy, że otacza ona zamieszkały świat,mimo świadomości, że pewnego dnia może się okazać, że dokonali ryzykownegowyboru na podstawie bardzo niewielu danych. Polityczny kompromis.Zaakceptowanie przyszłego problemu w imięrozwiązania teraźniejszych kłopotów. Dodać do tego zniszczenie oczyszczalni i burze słoneczne,których zasięgu nikt wówczas nie znał, i leżącą pod ich stopami atrakcyjnąplanetę - do diabła, nie wyrządzą żadnych szkód, dogadają się z tubylcami, onimają już napęd parowy, i tak spotkanie jest nieuniknione, dlaczego mielibyryzykować swoje cenne życie, usiłując walczyć z przeciwnościami? Tak przynajmniej zrekonstruował proces podejmowania decyzjipotomek astronautów w jakimś dziewiątym pokoleniu.Atevi nie mogą być takbardzo odmienni.Mają lokomotywy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]