[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MartinSilenus na Bramie Niebios nauczył się pisania prawdziwej poezji, mimo że jegouszkodzony mózg nie rozumiał języka.Ale to nie był jego dom. Zignorowała miłą dla ucha muzykę dobiegającą z muszlikoncertowej na Promenadzie, stada EMV przelatujące nad głową, a także pachnącepowietrze i łagodne światło.Wywołała portal i kazała się przetransmitować naziemski Księżyc.Na ten właśnie Księżyc. Komlog przestrzegł ją przed niebezpieczeństwami, jakie niosłaze sobą ta podróż.Skasowała zapis. Pojawił się z buczeniem zdalny obrońca.Cienki głosik w jejimplancie klarował, że to nie jest najlepszy pomysł, żeby CEO wybierała się wtak niepewne miejsce.Uciszyła go. Portal też zaczął ją nakłaniać, żeby zaniechała podróży.Nastawiła go ręcznie. Drzwi portalu pojawiły się przed nią i Meina Gladstone weszła wnie. Jedynym miejscem na Księżycu nadającym się do zamieszkania był teren góryi morza zarezerwowany dla Armii na jej uroczystość Masady.Tam właśnie wyszłaMeina Gladstone.Trybuna i pole defilad były puste.Pole zabezpieczającedziesiątej klasy zamazywało blask gwiazd i widok odległego urwiska, ale ona itak widziała miejsca, w których wewnętrzny żar wywołany potwornymi siłamigrawitacji stopił górę i zamienił ją w morze skały. Szła przez morze szarego piasku.Lekkie ciążenie było jakbyzaproszeniem do fruwania.Wyobrażała sobie, że jest jednym z balonówtemplariuszy, przywiązanym, ale niecierpliwie czekającym na start.Powstrzymałachętkę, żeby przeskoczyć ogromne głazy, lecz krok miała lekki.Kurz zastygał zanią w nieprawdopodobne wzory. Rozrzedzone powietrze pod kopułą pola siłowego sprawiało, żedrżała, mimo iż jej peleryna zawierała elementy grzewcze.Przez dłuższą chwilęstała pośrodku równiny i starała się wyobrazić sobie stary Księżyc - pierwszykrok człowieka po jego wyjściu z ziemskiej kolebki.Ale rozpraszały ją trybuny ibaraki z wyposażeniem Armii.Nie była sobie w stanie niczego wyobrazić.W końcupodniosła oczy, żeby zobaczyć to, po co tu przybyła. Stara Ziemia wisiała na czarnym niebie.Rzecz jasna, nie byłato planeta, ale pulsujący dysk i chmura w kształcie globu.Składały się na niąszczątki tego, co niegdyś stanowiło Starą Ziemię - bardzo jasne ciało kosmiczne.Jaśniejsze niż jakakolwiek gwiazda, którą można zobaczyć z Patawpha przynajczystszym nawet nocnym niebie.Ale ta jasność miała w sobie coś potwornego;rzucała chorobliwie blade światło na szare księżycowe pole. Meina Gladstone stała zapatrzona.Nigdy przedtem tu nie była.Postanowiła sobie, że nigdy tu nie wróci.A teraz, kiedy już tu śię znalazła,desperacko pragnęła coś poczuć, usłyszeć, jakby jakiś głos niosący ostrzeżenie,inspiracje, a chociażby współczucie mógł tu do niej dotrzeć. Nic nie usłyszała. Stała tak jeszcze przez parę minut.Niewiele myślała.Czuła, żemarznie jej nos i uszy.Postanowiła wracać.Na TCZ już prawie świta. Uruchomiła portal i właśnie po raz ostatni się rozglądała, gdyo niecałe dziesięć metrów od niej pojawiły się drugie drzwi portalu transmiteramaterii.Zamurowało ją.Nie więcej niż pięcioro ludzi w całej Sieci miałoosobisty dostęp do księżyca Starej Ziemi. Zdalny obrońca zleciał z góry, by ustawić się między nią apostacią wyłaniającą się z portalu. Leigh Hunt rozejrzał się, zatrząsł się z zimna i szybkopodszedł do niej.W rozrzedzonym powietrzu jego głos brzmiał cienko, niemalzabawnie. - M.CEO, musi pani natychmiast wracać.Intruzom udało sięprzebić.Dokonali zaskakującego kontrataku. Meina Gladstone westchnęła.Wiedziała, że taki będzie następnykrok. - W porządku - powiedziała.- Czy Hyperión padł? Czy możemyewakuować stamtąd nasze wojska? Hunt potrząsnął głową.Wargi miał prawie niebieskie z zimna. - Nie rozumie pani.Nie chodzi tylko o Hyperiona.Intruzizaatakowali w kilkunastu miejscach naraz.Dokonują inwazji na samą Sieć! Meinę Gladstone nagle przeniknął chłód do szpiku kości.Skinęłagłową, otuliła się peleryną i weszła w portal, by wyłonić się po drugiej stronieświata, który już nigdy nie będzie takim, jakim był jeszcze do niedawna.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]