[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam lepsz¹ pamiêæ do twarzy ni¿ do nazwisk.Axel siêgn¹³ nagle do teczki, która le¿a³a obok i wyci¹gn¹³ z niej piêæ fotografii.– Czy któraœ z tych osób wydaje ci siê znajoma?– Ten to dr Karlis Osis, a ten pracuje w SRI, ale nie pamiêtam jego nazwiska.Nigdy nie widzia³em pozosta³ych trzech, wœród których, jak przypuszczam, jest twój Leonard.– No có¿, jesteœmy na dobrej drodze – uœmiechn¹³ siê Axel, po czym zapyta³: – Co byœ powiedzia³ na ma³y trening w sali gimnastycznej? PóŸniej do³¹czê do ciebie, przy obiedzie.Pracê mo¿emy zacz¹æ jutro wczesnym rankiem.Wywiad wstêpny dobieg³ koñca.Nie jestem pasjonatem treningów, chcia³em jednak pójœæ na salê, gdy¿ mia³em nadziejê zobaczyæ wiêcej osób i wiêksz¹ czêœæ tego zadziwiaj¹cego, podziemnego kompleksu.Mia³em siê jednak rozczarowaæ.BliŸniacy towarzyszyli mi wzd³u¿ pustych korytarzy do zamkniêtego pokoju; sami tak¿e chcieli poæwiczyæ.Zbudowani jak potê¿ne domy z cegie³, wykonywali setki æwiczeñ wprawiaj¹c mnie w kompleksy.Fizyczna si³a i wytrzyma³oœæ nigdy nie by³y moj¹ mocn¹ stron¹.MÓWILI bez przerwy:– Panie Swann, to æwiczenie mo¿e byæ dla pana zbyt trudne.TERAZ mog³em wychwyciæ miêdzy nimi RÓ¯NICÊ.Jeden mówi³ z po³udniowym akcentem, podczas gdy drugi mia³, jak s¹dzê, akcent australijski.Zastanowi³o mnie to.Dlaczego na przyk³ad, jeœli wszystko to by³o tak supertajne, spotka³em dwóch mê¿czyzn, którzy byli w sposób tak oczywisty bliŸniakami i których miêœnie tak bardzo rzuca³y siê w oczy? Z pewnoœci¹ zwracali na siebie uwagê w Muzeum Historii Naturalnej.Z drugiej jednak strony, pamiêtam, ¿e wcale tak nie by³o.Przypomnia³em sobie, ¿e wiêkszoœæ ludzi przy pierwszym kontakcie zauwa¿a bardzo niewiele.Stopniowo zacz¹³em zdawaæ sobie sprawê z tego, ¿e ci dwaj w³aœciwie nie wygl¹dali tak samo, oni tylko w jakiœ niewyt³umaczalny sposób WYDAWALI SIÊ tacy sami.Naraz dostrzeg³em miêdzy nimi ewidentn¹ ró¿nicê.Ich fizycznoœæ by³a nieomal identyczna, ale w koñcu zauwa¿y³em, ¿e jeden z nich jest nieco ni¿szy.Australijczyk by³ starszy.Kwadratowe szczêki i zielone oczy mieli takie same, ale ich nosy ró¿ni³y siê ewidentnie.Jeden z nich mia³ wê¿sze usta.W³osy na obu g³owach przystrzy¿ono krótko w doskonale znanym, wojskowym stylu.Im bardziej im siê przygl¹da³em, tym coraz wiêksze odnosi³em wra¿enie, i¿ s¹ to dwaj zupe³nie ró¿ni ludzie!Tak wiêc nie byli bliŸniakami.Z pewnoœci¹ nie byli nawet braæmi.By³o w nich jednak coœ takiego, co czyni³o ich podobnymi do tego stopnia, ¿e na pierwszy rzut oka mo¿na ich by³o wzi¹æ za bliŸniaków.Ich energia!Jedn¹ z podstawowych cech dobrego medium jest fascynacja obserwowaniem wszystkiego, co siê da – ka¿dego szczegó³u.Zdolnoœci obserwowania wydaj¹ siê dzia³aæ jak bilet wstêpu do wy¿szych form percepcji.Czu³em tak¹ fascynacjê od dziecka.Kiedy obserwowa³em ich uwa¿niej, powoli uœwiadamia³em sobie, ¿e PORUSZALI SIÊ prawie zgodnie.Jeœli jeden podnosi³ rêkê, drugi robi³ to samo.Poruszali siê niemal tak, jakby mieli jeden wspólny umys³, jeœli mo¿na tak powiedzieæ.To by³o to! Zachowywali siê na tyle podobnie, ¿e jeden móg³ byæ lustrzanym odbiciem drugiego – a¿ do momentu, kiedy siê odzywali.Przysz³o mi na myœl s³owo “uniformizacja”, u¿ywane do opisu ludzi, których umys³y poddane zosta³y pewnym zabiegom, w wyniku których zaczynaj¹ oni myœleæ, dzia³aæ a nawet – jak myœlê – wygl¹daæ tak samo.Wpad³em na dziwaczny pomys³, iŸ bliŸniacy s¹ swego rodzaju cyborgami lub androidami, ale zaraz uzna³em, ¿e moja wyobraŸnia nieco przeholowa³a.Rzecz jasna, nie trzeba dodawaæ, ¿e nigdy nie dowiedzia³em siê, kim byli czy te¿, dlaczego byli tak “niebliŸniaczoró¿ni”, a wci¹¿ tak podobni.Przep³ynêliœmy kilka d³ugoœci niewielkiego basenu, przy czym “bliŸniacy” przez wiêkszoœæ czasu p³ynêli pod wod¹.Kiedy opuœci³em salê gimnastyczn¹ i basen i wróci³em do pokoju, zasta³em Axelroda przy stoliku ob³adowanym jedzeniem.Na obiad zjedliœmy ogromny stek z dodatkami.Nie mog³em, niestety, wypiæ kieliszka dobrego wina, poniewa¿ rano mia³em rozpocz¹æ pracê.Wœród ró¿nych tematów proponowanych przez Axelroda, by³a i telepatia, o której chcia³ wiedzieæ wiêcej.Pogadaliœmy o niej.S¹dzi³em wówczas, ¿e to tylko niewinna rozmowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]