[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nistąd, ni zowąd poczuł, że musi natychmiast znaleźć się w domu.Linda powitała gowyciągniętą dłonią.Miała dziewiętnaście lat i lada dzień spodziewała siędziecka.Jego dziecka. - Dobrze, że już jesteś - rzekła cicho.- Czułam sięsamotna. - A teraz już lepiej - zapytał, otaczając jej plecyramieniem. - Lepiej. Nagie dzieci, dostrzegłszy Marka, rzuciły się ku niemu żeśmiechem, wołając coś jedno przez drugie.Dłonie i buzie miały umorusanejagodami.Marek mocniej przytulił Lindę, a gdy spojrzała na niego pytająco,rozluźnił uścisk, przestraszony, że sprawił jej ból. - Czemu się tak uśmiechasz? - zapytała. - Bo dobrze jest być znowu w domu.Mnie też dokuczałasamotność - odparł, świadom, że to tylko część prawdy i że drugiej części niebyłby w stanie jej wyjaśnić: bo każde dziecko było INNE.K O N I E C
[ Pobierz całość w formacie PDF ]