[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ze Sfinksa wyłonił się Chyżwar.Musiał się pochylić, żeby jegotrzymetrowa postać i stalowe ostrza zmieściły się w wyjściu.Wkroczył nakamienną platformę i szedł dalej ze straszliwą precyzją automatu. Gasnące słońce odbijało się w stalowym korpusie, spływało pozagiętym napierśniku, stalowych cierniach, pobłyskiwało na palcach jak ostrza ina skalpelach otaczających koroną wszystkie stawy.Sol przycisnął Rachelę dopiersi i patrzył uporczywie w dwa wielościenne czerwone piece - oczy Chyżwara.Przypomniał mu się powracający od lat sen. Chyżwar odwrócił głowę w prawo i w lewo o dziewięćdziesiątstopni w każdą stronę, jakby robił przegląd swoich włości. Postąpił jeszcze trzy kroki przed siebie i zatrzymał się oniecałe dwa metry od Sola.Zakręciły się i uniosły cztery ramiona stwora,wyprostowały się ostre szpony palców. Sol jeszcze mocniej przycisnął Rachelę do siebie.Do jejnarodzin pozostawały sekundy.Oczy noworodka poruszały się niezależnie odsiebie.Starały się zogniskować na Solu. "Powiedz tak, tatusiu".- Sol przypomniał sobie słowa ze snu.Chyżwar opuścił głowę.Rubinowe oczy pod potwornym kapturem patrzyły tylko naSola i jego dziecko.Srebrne szczęki rozchyliły się lekko, ukazując warstwystalowych zębów.Cztery ramiona wyciągnęły się do przodu z metalowymi rękamiodwróconymi dłońmi do góry.Zatrzymały się o pół metra od twarzy Sola. "Powiedz tak, tatusiu".- Sol znów przypomniał sobie sen iuścisk córeczki.W tym momencie zdał sobie sprawę, że na samym końcu, gdywszystko inne zamienia się w proch, zostaje tylko lojalność wobec tych, którychkochamy.I tylko ją zabieramy z sobą do grobu.Wiara, prawdziwa wiara, byłaobjawem zaufania do tej miłości. Uniósł noworodka - umierające dziecko, któremu zostały tylkosekundy życia, wydawało właśnie swój pierwszy i ostatni zarazem oddech - i podałgo Chyżwarowi. Uwolniony od nieodczuwalnego prawie ciężaru, doznał strasznegozawrotu głowy. Chyżwar wziął Rachelę i cofnął się.Pochłonęło go światło.Drzewo cierni za Sfinksem przestało drgać.Przeszło do realnego czasu.Byłoteraz dobrze widoczne. Sol postąpił naprzód z wyciągniętymi rękami.Szedł w stronęświatłości, tam gdzie zniknął Chyżwar.Wybuchy zaczęły rozrywać chmury.Falauderzeniowa rzuciła Sola na kolana. Wokół niego otwierały się Grobowce Czasu.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]