[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może człowiek, może zwierzę? Księżyc znów znikł zachmurą, a ja pobiegłam w znajomym kierunku.W mig, jak nigdy przedtem,pokonałam te liczne schody, biegnąc prosto do naszej ławki.Tylko tamspodziewałam się odnaleźć Lucy, zanim ktoś obcy ją dojrzy i sprawa jejlunatyzmu przestanie być tajemnicą.Pokonując już ostatnie stopnie, znówdojrzałam białą sylwetkę."Lucy, Lucy" - krzyknęła i towarzyszący jej cieńpodniósł się i jakby rozpłynął.Zastałam Lucy na naszej ławce.Siedziałanieruchomo, a jej głowa oparta była o brzeg ławki.Spała.Usta miała lekkorozchylone i cicho jęczała.W śnie podniosła rękę, kładąc dłoń na szyi.Całasię trzęsła, jakby z zimna.Otuliłam ją swoją kurtką.Żeby jej było bardziejciepło, zapięłam jej agrafką golf przy szyi.Pewnie ją ukłułam, ponieważprzyłożyła dłoń do szyi i lekko westchnęła.Próbowałam ją delikatnieobudzić, wkładając na jej stopy swoje trzewiki.Wreszcie otworzyła oczy, alewcale nie była zdziwiona tym, że mnie widzi.Prawdą jest i to, że nie miałaświadomości, gdzie się znajduje.Prowadziłam ją do domu.Po drodze specjalnieweszłam w gęste błoto, żeby przypadkowy przechodzień nie zauważył, że jestembosa. Na szczęście, nikt nas niespotkał.Tylko raz mijał nas jakiś nietrzeźwy przechodzień.Przystanęłyśmy wbramie, zanim nie przeszedł.Chodziło mi przede wszystkim o dobre imię Lucy.W domu odmówiłyśmy modlitwę i położyłyśmy się spać.Postanowiłam, że o tejprzygodzie nie powiem jej matce.Starsza pani mogłaby przeżyć duży wstrząs.Zamknęłam drzwi na klucz, a ten przywiązałam sobie do nadgarstka.Nad morzemjuż świtało.Lucy zasnęła twardo.Tego samego dnia, po południu Lucy spała jak niemowlę, jejnocna wycieczka zdawała się nie pozostawiać żadnego śladu.Wręcz odwrotnie -wyglądała zdrowiej niż zwykle.Było mi bardzo przykro, że ją ukłułam.Że jąskaleczyłam agrafką w szyję.Miała bowiem na gardle widoczny ślad ukłucia,a na nocnej koszuli widniała kropelka zastygłej krwi.Próbowałam się jejwytłumaczyć, ale ona - śmiejąc się - powiedziała, że to nic takiego.Całeszczęście, że to nakłucie jest nieduże i żadnego śladu nie powinno po nimpozostać.W każdym razie nie będzie najmniejszej blizny.Tego samego dnia, noc Przeżyłyśmy szczęśliwy dzień.Powietrze było czyste, słońce jasne, wiał świeży wiaterek.Kolację zjadłyśmyw lasku Mulgraw, dokąd odstawiła nas swoim koczem lady Westenra.Starsza pani bardzo lubi, że wszędzie chodzimy z Lucy razem.Mówi, że mojetowarzystwo wpływa na Lucy pozytywnie.Ja jednak odczuwam dotkliwie brakJonathana.Spać poszłyśmy dość wcześnie.Dzisiaj Lucy powinna być spokojna.Lecz na wszelki wypadek przywiązałam sobie klucz do nadgarstka.Tej nocychyba nic się nie przytrafi.12 sierpnia Przeliczyłam się, ponieważLucy dwa razy w nocy wstawała, chcąc wyjść na zewnątrz.Była jakby bardzoniezadowolona, kiedy nie mogła odnaleźć klucza.Obudziła się wcześnie,położyła się obok mnie w moim łóżku i opowiadała mi o Arturze.Powiedziałamjej, jak bardzo martwię się o Jonathanie.Zaczęła mnie pocieszać.Nawet jejsię poniekąd udało.Jestem spokojniejsza.13 sierpnia Dzień przebiegł dośćspokojnie, ale ja i tak położyłam się z kluczem przywiązanym do nadgarstka.Wnocy coś mnie obudziło.Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam Lucy siedzącą nałóżku - i oczywiście śpiącą - zapatrzoną w okno.Wstałam cichutko, podeszłami odsłoniłam kotarę.Noc była jasna, księżyc lśnił jak nowa pensówka.Zaoknem krążył duży nietoperz.Dwa razy lekko musnął skrzydłem szybę, ale kiedymnie zobaczył przestraszył się i odleciał ponad portem w kierunku opactwa.Lucy znów się położyła i do rana spała spokojnie.14 sierpnia Cały dzień spędziłam naWschodnim Urwisku.Lucy kocha to miejsce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]