[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Coraz bardziej wygl¹da na to, ¿e to jednak ktoœ z zewn¹trz - westchnê³a Alicja tak, jakby j¹ to bardzo martwi³o.- Czy Anita ju¿ wie o Agnieszce?- Nie wiem.Mówi³am jej tylko, ¿e zginê³a.Bo co?- Bo w³aœciwie to ja mog³am j¹ zawieŸæ na to lotnisko i przy okazji dostarczyæ jej alibi.Wcale siê tak bardzo nie œpieszy³am.Ale ona natychmiast zaczê³a mnie wypytywaæ o wszystko i nie mia³am do niej cierpliwoœci.Ona pyta tak natrêtnie, ¿e ja tego nie wytrzymujê.Ze³ga³am.- Co ze³ga³aœ?- ¯e mam byæ u adwokata o pi¹tej, ¿e muszê szukaæ w domu dokumentów, nie pamiêtam dok³adnie, ze³ga³am co popad³o.- Ale dziêki niej masz z g³owy dziennikarzy i wszelkie niedyskrecje.Ona pilnuje.To co? Jutro opuszczamy dom?- Opuszczamy - zdecydowa³a stanowczo Zosia.- Muszê byæ jutro w kasie chorych - westchnê³a Alicja.- Muszê byæ u Jensa.Muszê zmieniæ olej w samochodzie.Muszê jechaæ do Viborg w sprawie tego jakiegoœ podzia³u mienia.Chyba mnie w koñcu wyrzuc¹ z pracy.* * *Dzieñ spêdzony w Angleterre dostarczy³ zarówno Paw³owi, jak i mnie nader nik³ych wra¿eñ.Zabawialiœmy siê odgadywaniem, kto z pl¹cz¹cych siê po hotelu goœci jest milionerem, a kto zwyczajnym cz³owiekiem, posi³ki spo¿ywaliœmy na zmianê w najbli¿szym kiosku z parówkami i zastanawialiœmy siê, jak unikn¹æ trucizny, bez w¹tpienia obficie rozsianej po ca³ym domu, oraz jak nazwaæ doœwiadczalne zwierzê, które, zdaniem Pawia, lada chwila zostanie odkopane w grobowcu, ¿eby nie uraziæ uczuæ Alicji.Pod wieczór porzuciliœmy posterunek i wróciliœmy do Aller?d, nie doczekawszy siê czarnego faceta, przepe³nieni do niego ¿yw¹ niechêci¹.W domu obecni ju¿ byli wszyscy.Bobuœ i Bia³a Glista nie zdradzali ¿adnych, z utêsknieniem oczekiwanych przez nas, objawów, niemniej jednak Alicja i Zosia nie odrywa³y niemal od nich roziskrzonego oka.Trzeba przyznaæ, ¿e by³o na co popatrzeæ.Bia³a Glista mia³a na sobie obcis³e spodnie i równie obcis³y sweterek, co, razem wzi¹wszy, nadawa³o jej wygl¹d osoby ubranej w dobrze nadête dêtki samochodowe i stanowi³o widok nape³niaj¹cy rozkosz¹ duszê ka¿dej kobiety.Wychowany w kulcie szczup³ej figury Pawe³ zapatrzy³ siê w to tak, ¿e nie by³ w stanie oddaliæ siê z pokoju bodaj na chwilê, a w jego zach³annym spojrzeniu dawa³o siê dostrzec rozmaite odcienie obrzydzenia i wstrêtu.Podejrzewam, ¿e patrzy³ masochistycznie.Sama napawa³am siê tym widokiem z niczym nie zm¹con¹ przyjemnoœci¹.Równoczeœnie z nami przyszed³ Thorsten.- Trafiliœcie na kolacjê - powiedzia³a pó³g³osem Zosia w kuchni.- Cholera, ten chyba te¿ zostanie.Sa³atki, sery i pasztet s¹ pewne, przywioz³yœmy z Kopenhagi.Salami te¿.I kawa w tamtym s³oiku.Margaryna wygl¹da na nie naruszon¹, ale reszta ¿arcia by³a w domu i teraz nie mam pojêcia, co z tym zrobiæ?- Podtykaæ mu tylko pasztet i sa³atki - powiedzia³am stanowczo.- Nie mo¿emy go nara¿aæ.Oni s¹ taktowni i bior¹, co im siê daje.Nie tykaæ, broñ Bo¿e, tych kiszonych ogórków w s³oju, pierwsze, co bym zatru³a dla Alicji, to w³aœnie to.I w tym samym momencie Bobuœ, jakby na zamówienie, zawo³a³:- Co ja widzê? Alicja, ty masz kiszone ogórki?! No nie, nie bêdziesz chyba a¿ takie sk¹pirad³o? Przezwyciê¿ysz siê dla goœci i nie po¿a³ujesz?Alicja jakby siê zach³ysnê³a.Jej uczucia dla Bobusia zawsze by³y dla mnie w pe³ni zrozumia³e, teraz zaczê³am je wrêcz podzielaæ.Nie o moim, co prawda, sk¹pstwie Bobuœ rozsiewa³ wieœci i nie mnie szkalowa³, ale wdziêk jego dowcipu obudzi³by protest nawet w zmursza³ym kamieniu!- Daj mu te ogórki - szepnê³am do Zosi z naciskiem.Zosia spojrza³a na mnie, na ogórki, na Bobusia i zawaha³a siê.- Ale¿, Bobusiu, daj¿e spokój - powiedzia³a Bia³a Glista z przek¹sem.- Mo¿e Alicja chowa te ogórki dla siebie.Tu tak trudno o ogórki!W oczach Zosi nagle mignê³o szaleñstwo.Bez s³owa, z jak¹œ dzik¹ zach³annoœci¹, zdj¹wszy pokrywê ze s³oja, zaczê³a wyci¹gaæ ogórki jeden po drugim.Zamiesza³a ca³¹ zawartoœæ i wybiera³a te z wierzchu, starannie maczaj¹c je w sosie.Alicja prezentowa³a jakieœ osobliwe poczucie humoru, co jakiœ czas wydaj¹c z siebie szatañski chichot.Thorsten siedz¹c w fotelu, uwa¿nie przygl¹da³ siê wszystkiemu i wszystkim, zapisuj¹c coœ w notesie.Pawe³ podpiera³ œciany, zmieniaj¹c miejsce, ¿eby nie traciæ z oczu Bia³ej Glisty, i wygl¹da³ tak, jakby w³aœnie prze¿ywa³ najpiêkniejsze chwile w ¿yciu.Bobuœ szala³ po pokoju, siej¹c blask swojej indywidualnoœci.- Co siê tu dzieje na tym biurku - mówi³ ze wzgardliw¹ nagan¹, obracaj¹c siê w krêconym fotelu.- Kto to widzia³ tak przechowywaæ papiery! Ja bym ci tu od razu zrobi³ porz¹dek.Posegregowaæ, pouk³adaæ, wyrzuciæ, pó³ godziny i za³atwione! Jutro ci to zrobiê!Pomyœla³am sobie, ¿e nasz dotychczasowy morderca tym razem mo¿e zostaæ wyrêczony.- Szczególnie duñskie bêdzie ci ³atwo posegregowaæ - powiedzia³a Alicja, d³awi¹c siê jadowit¹ s³odycz¹.- Trzeba umieæ pos³ugiwaæ siê s³ownikiem.Wystarczy odrobina inteligencji!- Trzeba tak¿e mieæ odrobinê inteligencji - wycharcza³a szeptem Zosia.- Ma pan s³ownik polsko-duñski? - zdziwi³am siê tak niewinnie, jak tylko umia³am siê na to zdobyæ.- Mam wszystkie s³owniki - odpar³ Bobuœ pob³a¿liwie.- Kulturalny cz³owiek powinien daæ sobie radê z ka¿dym jêzykiem.- Jeszcze trzeba byæ kulturalnym cz³owiekiem - wymamrota³a Zosia pod nosem.- Ale tu jest chyba niewiele przepisów kulinarnych - powiedzia³am z ¿yczliwym ¿alem.- O ile wiem, tu s¹ dokumenty innej treœci.Nakrywaj¹ca do sto³u Alicja znieruchomia³a, w ekstazie oczekuj¹c dalszego ci¹gu, wiedzia³a bowiem, do czego zmierzam.Bobuœ wydawa³ siê odrobinê zaskoczony.- Jak to? - zapyta³ nieufnie.- Tak zwyczajnie.Polsko-duñski s³ownik w ogóle nie istnieje.S¹ tylko takie idiotyczne rozmówki dla turystów, które zawieraj¹ wy³¹cznie informacje o artyku³ach spo¿ywczych.Bêdzie panu trochê trudno tym siê pos³u¿yæ.Z Alicji wydoby³ siê jakiœ dziwny kaszel, po³¹czony z czymœ w rodzaju rozkosznego gruchania.Bobuœ odzyska³ mowê.Prychn¹³ wzgardliwie, machn¹³ lekcewa¿¹co rêk¹ i odepchn¹³ fotel od biurka.- Mo¿na siê pos³u¿yæ s³ownikiem angielsko-duñskim albo niemiecko-duñskim - rzek³ pouczaj¹co i z odrobin¹ urazy.- Aha - przyœwiadczy³a radoœnie Alicja.- Trzeba tylko znaæ dosyæ dobrze niemiecki albo angielski.Proszê do sto³u, kolacja gotowa.Wieczór zapowiada³ siê uroczo, rzecz bowiem polega³a na tym, ¿e Bobuœ nigdy w ¿yciu nie zdo³a³ opanowaæ w pe³ni ¿adnego obcego jêzyka.Jakiœ tajemniczy defekt umys³u nie pozwoli³ mu nauczyæ siê perfekt nawet angielskiego pomimo d³ugoletniego pobytu w Anglii.U³omnoœæ tê starannie ukrywa³, z uporem usi³uj¹c czyniæ wra¿enie poligloty.Nie mog³yœmy jednak, niestety, rozwijaæ dalej czarownej i pouczaj¹cej dyskusji, bo zaabsorbowa³a nas wa¿niejsza znacznie akcja ochrony Thorstena.Wszyscy czworo, Alicja, Zosia, Pawe³ i ja, czuliœmy siê zmuszeni patrzeæ mu w zêby i bez przerwy pilnowaæ, co je.Osobiœcie usuwa³am z zasiêgu jego rêki musztardê.Zdecydowana na wszystko Alicja stanowczym gestem wydar³a mu s³oik d¿emu pomarañczowego i podetknê³a ser, mówi¹c po duñsku coœ, od czego Thorsten popad³ w rodzaj os³upienia.Przyjrza³ siê Paw³owi jakimœ dziwnym wzrokiem, po czym usi³owa³ zareagowaæ, kiedy d¿emem jê³a siê delektowaæ Bia³a Glista
[ Pobierz całość w formacie PDF ]