[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jego myœlach wci¹¿ panowa³ zamêt spowodowany nocnym incydentem, a¿ Bren nagle zda³ sobie sprawê, ¿e tak w³aœciwie, chodz¹c po tym budynku, wcale nie jest bezpieczny.Zawodowi zabójcy unikali rozg³osu i raczej ukrywali twarze - istnia³y jednak przypadki, gdy no¿e wysuwa³y siê z anonimowego t³umu lub zdarza³y siê „potkniêcia” na schodach.A wielu panów mia³o w swoim personelu licencjonowanych zabójców, o których codziennie siê ociera³, nawet siê nad tym nie zastanawiaj¹c - a¿ do tej pory.Starszy mê¿czyzna przedstawi³ szeœædziesi¹t¹ szóst¹ sprawê, która w streszczeniu dotyczy³a zaproszenia aijiego na regionaln¹ konferencjê rozwoju miejskiego.Zaproszenie zosta³o z³o¿one na stertê innych dokumentów przeznaczonych do archiwum.Pewnego dnia, powiedzia³ kiedyœ samemu aijiemu, a wiedzia³, ¿e mówili to te¿ jego poprzednicy, pewnego dnia archiwa zawal¹ siê pod ciê¿arem pieczêci, wst¹¿ek i papieru - wszystkie dziesiêæ piêter budynku zajmuj¹cego ca³y kwarta³ zawali siê w chmurze py³u.To jednak musia³a byæ na razie ostatnia petycja.Sekretarz nie wywo³a³ ju¿ ¿adnego nazwiska.Jego biurko by³o puste.Ale nie, jest coœ jeszcze.Tabini wezwa³ sekretarza, który przyniós³ mu niezwykle ozdobny dokument, obci¹¿ony czerwonymi i czarnymi wst¹¿kami wysokiego rodu.- Zg³oszenie Zamiaru - rzek³ Tabini, wstaj¹c.Zaskoczy³ tym pomocników i zgromadzonych œwiadków, a sekretarz uniós³ dokument i odczyta³:- Tabini-aiji przeciwko nieznanym osobom, które, nie zg³osiwszy Zamiaru, zak³Ã³ci³y pokój mego domu i sprowadzi³y zagro¿enie na osobê paidhi-aijiego, Brena Camerona.Jeœli, licz¹c od tej chwili, jakikolwiek goœæ lub osoba z mojego otoczenia dozna jakiejkolwiek krzywdy od tej osoby lub jakichkolwiek innych osób chc¹cych wyrz¹dziæ krzywdê rzeczonemu paidhi-aijiemu, osobiœcie oznajmiam Zamiar zg³oszenia waœni, z powodu zagro¿enia bezpieczeñstwa osób znajduj¹cych siê pod moim dachem, Banichiemu z miasta Dajoshu w prowincji Talidi jako mojemu zarejestrowanemu i licencjonowanemu reprezentantowi.Og³aszam to i umieszczam w publicznych rejestrach wraz ze stemplami, podpisami i pieczêciami.Bren by³ wstrz¹œniêty.Czu³, ¿e zwraca na siebie powszechn¹ uwagê: wszyscy odwracali g³owy i cicho komentowali s³owa Tabini-aijiego, który zszed³ z podwy¿szenia i, przechodz¹c obok Brena, powiedzia³:- B¹dŸ ostro¿ny, nadi Bren.- Aiji-ma - mrukn¹³ Bren i z³o¿y³ g³êboki uk³on, staraj¹c siê ukryæ oszo³omienie.Audiencja by³a skoñczona.Jago wraz z oddzia³em dworskiej i osobistej stra¿y szybko do³¹czy³a do Tabiniego, który zd¹¿a³ do bocznych drzwi i wewnêtrznych korytarzy, zostawiaj¹c za sob¹ wyciêty w t³umie pas wolnej przestrzeni.Bren te¿ ruszy³ do wyjœcia, boj¹c siê drogi przez korytarze, zastanawiaj¹c siê, czy w tej sali jest mo¿e jego niedosz³y zabójca lub jego zleceniodawca i czy na zewn¹trz wci¹¿ na niego czeka policyjna eskorta.Na jego drodze stan¹³ jednak Banichi, który odprowadzi³ go przez Szepcz¹ce Drzwi do sal publicznych.- Tabini og³osi³ Zamiar - odezwa³ siê do Banichiego, zastanawiaj¹c siê, czy Banichi wiedzia³, co planuje Tabini.- Nie jestem zaskoczony - odpar³ Banichi.- Powinienem odlecieæ nastêpnym samolotem na Mospheirê.- Niezwykle g³upie posuniêcie.- Mamy odmienne prawa.A na Mospheirze ateva bêdzie siê wyró¿nia³.ZnajdŸ mi zabójcê w tym t³umie.- Nawet nie wiesz, czy to by³ ktoœ z nas.- No to by³ to, cholera, najpotê¿niej zbudowany cz³owiek, jakiego widzia³em w ¿yciu.Wybacz mi.- Jeœli by³o siê paidhi-aijim, to siê nie przeklina³o, przynajmniej w miejscu publicznym.- To nie by³ cz³owiek.Ja to wiem.- Wiesz, kto przyszed³ do twojego pokoju.Nie wiesz jednak, kto móg³ go wynaj¹æ.Jak paidhi zdaje sobie sprawê, na Mospheirze istnieje szmugiel.Powi¹zania, o których istnieniu nie wiemy, stanowi¹ bardzo niebezpieczn¹ mo¿liwoœæ.Jêzyk atevich mia³ zaimki osobowe nie okreœlaj¹ce p³ci.Ten oznacza³ jego lub j¹.A politycy i personel aijiego u¿ywali tego zaimka bardzo czêsto.- Wiem, gdzie bêdê bezpieczniejszy.- Tabini potrzebuje ciê tutaj.- Po co? - To, ¿e aiji podejmowa³ jakieœ nierutynowe dzia³ania, by³o dla niego nowoœci¹.O niczym nie s³ysza³.Banichi mówi³ mu coœ, o czym nie wspomnia³ nikt inny.A kilka tygodni temu Tabini uleg³ bezprecedensowemu kaprysowi, by go uzbroiæ i udzieliæ mu dwugodzinnej prywatnej lekcji w swojej prywatnej posiad³oœci.¯artowali, strzelali do arbuzów na tyczkach i razem zjedli kolacjê.Tabini mia³ doœæ czasu, by go ostrzec, gdyby szykowa³o siê coœ jeszcze, oprócz rutynowych narad i posiedzeñ komitetów, co dotyczy³oby paidhiego.Skrêcili za róg.Banichi, co nie umknê³o uwagi Brena, nie zauwa¿y³ jego pytania.Wyszli na kolumnadê, maj¹c za sob¹ jasne, równe mury staro¿ytnego Bu-javid.Ruch na schodach odbywa³ siê teraz w przeciwnym kierunku - na dó³.Atevi, którzy zg³osili siê na pos³uchanie, otrzymali numerki i aiji bêdzie ich przyjmowa³ w ustalonym porz¹dku.Kiedy jednak weszli w pusty korytarz prowadz¹cy do apartamentów przy ogrodzie, Banichi da³ mu dwa klucze.- To s¹ jedyne dobre klucze - rzek³.- B¹dŸ uprzejmy nie pomieszaæ ich ze starymi.Stare otwieraj¹ i zamykaj¹ drzwi.Tylko ¿e nie wy³¹czaj¹ przewodów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]