[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A póŸniej widz¹c, ¿e ni Jagna, ni kowalowa nie pomyœla³y o starym, umy³a go w ciep³ej wodzie, przyczesa³a jego sko³tunione w³osy i przewlek³a mu koszulê i poœciele.Boryna dozwala³ z sob¹ robiæ wszystko, nie poruszywszy siê ani razu, le¿a³ jak zaw¿dy wpatrzony przed siebie i martwy jak zaw¿dy.Zaraz z po³udnia zrobi³o siê na wsi jakby œwiêto, jeszcze tu i owdzie doganiali grubszej roboty, ale ju¿ g³Ã³wnie zajêli siê przyodziewkiem œwi¹tecznym, czesaniem, myciem i szorowaniem dzieci, ¿e nie z jednej cha³upy wydziera³y siê krzyki obronne.I wypatrywali niecierpliwie ksiêdza, któren przyjecha³ ze dworów dopiero przed zmrokiem i zaraz zjawi³ siê na wsi, w kom¿ê ubrany.Micha³ organistowy niós³ za nim miednik z wod¹ œwiêcon¹ i kropid³o.Hanka wysz³a go przyjmowaæ a¿ na drogê.Spieszy³ siê, wpad³ prêdko do cha³upy, odmówi³ modlitwê, pokropi³ dary Bo¿e i zajrza³ w sin¹, obros³¹ twarz Borynow¹.- Bez zmiany? co?- A juœci, rana siê prawie zagoi³a, a im nic nie lepiej.Za¿y³ tabaki, powlók³ oczyma po kupi¹cych siê przy progu i w sieniach.- Gdzie to ten ch³opiec, który mi sprzeda³ bociana?Józka wypchnê³a spod komina na œrodek zawstydzonego Witka.- Naœci dziesi¹tkê, uda³ ci siê: tak kury goni z ogrodu, ¿e ni jedna nie zostaje!.A jutro które do mê¿Ã³w id¹?- Z pó³ wsi siê wybiera!- To dobrze, byle tylko zgodnie i cicho, a na rezurekcjê przychodziæ, o dziesi¹tej zacznê, mówiê: o dziesi¹tej! A œpijcie w koœciele, to Ambro¿emu ka¿ê wyprowadziæ!- doda³ groŸnie, wychodz¹c powoli.Ruszyli z nim ca³¹ gromad¹ odprowadzaj¹c do m³ynarzów.A Witek, pokazuj¹c Józce miedzian¹ dziesi¹tkê, szepn¹³ ze z³oœci¹:- Nied³ugo bêdzie mój bociek ksiê¿e kury p³oszy³, nie!.Rozbiegli siê we dwie strony, bo gospodyni wraca³a na ganek.Œciemnia³o siê z wolna, zmierzch cichuœko sypa³ siê na ziemiê zatapiaj¹c sady, domy i pola okólne w modrawym, ledwie przejrzanym m¹cie, biela³y kajœ niekaj œciany z przypad³ych do ziemi cha³up i trzês³y siê wskroœ sadów zapalone œwiat³a, gór¹ zaœ na niebie jasnym wyrzyna³ siê blady sierp m³odego miesi¹ca.Œwi¹teczn¹ cichoœci¹ osnu³a siê wieœ i mrokiem, w koœciele wyniesionym nad cha³upami zagorza³y wszystkie okna i z otwartych wielkich drzwi bi³a szeroka smuga œwiat³oœci.Wkrótce zaturkota³y pierwsze wozy zaje¿d¿aj¹c przed cmentarz i ludzie z dalszych wsi nadchodziæ poczêli gromadami, z cha³up lipeckich te¿ raz po raz wychodzono do koœcio³a, bo czêsto z wywieranych drzwi pada³a w noc struga œwiat³a topi¹c siê w omrocza³ym stawie, i tupoty a przyciszone pogwary mrowi³y siê w ciep³ym i omglonym powietrzu.Pozdrawiali siê na drogach, nie dojrzawszy w nocy, i niby ta rzeka, wzbieraj¹ca z wolna a bezustannie, ci¹gnêli na rezurekcjê.U Borynów na gospodarstwie do pilnowania ostawa³y ino psy, stary Bylica i Witek, któren pilnie majstrowa³ wespó³ z Maækiem K³êbowym kogutka, co to z nim mieli pójœæ po dyngusie.Hanka wyprawi³a najpierw Józkê z dzieæmi i parobka; sama póŸniej mia³a nadejœæ.Ubrana ju¿ by³a, ale oci¹ga³a siê z wyjœciem, jakby na coœ oczekuj¹c, ¿e wci¹¿ wystawa³a w ganku i stró¿owa³a na drodze.Dopiero gdy Jagna posz³a z kowalow¹ i dos³ysza³a kowala id¹cego z wójtem ku koœcio³owi, wróci³a do izby, przykazuj¹c cosik po cichu staremu.Stan¹³ na stra¿y w op³otkach, a ona wsunê³a siê na palcach do ojcowej komory.Po dobrej pó³godzinie wysz³a stamt¹d, coœ pilnie zapinaj¹c stanik; oczy jej gorza³y i rêce siê trzês³y.Nagada³a, czego nikto nie poj¹³, i posz³a na rezurekcjê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]